piątek, 28 grudnia 2012

16. This kiss



-Theo... - westchnęłam z rozkoszą, kiedy opadł na poduszkę obok mnie. - Kocham Cię...
W odpowiedzi jedynie zaczął wodzić swoim palcem po mojej talii wbijając przy tym we mnie swoje spojrzenie.
-Nigdy więcej mi tego nie rób... - rzucił, opadając tym razem na plecy, a swoją dłonią nadal wodząc po moim brzuchu.
Dla jasności ja i Theo pogodziliśmy się ze dwie godziny temu. Tutaj, w tym domu, w tej sypialni,w  tym łóżku. Dlatego teraz starałam się przywołać mój oddech do porządku i odsunąć od siebie zbędne myśli. Przecież tak niedawno jak zwykle odbywaliśmy w samochodzie dość krzykliwą i pretensjonalna konwersację. Do domu wpadłam też z wyraźnym niezadowoleniem i warczeniem. Co więc takiego się wydarzyło, że leżałam teraz zupełnie nago obok Walcotta? Wydarzył się on. To jak mocno przycisnął mnie do swojego torsu i zaczął zachłannie całować. Ta cała jego dorosłość, to wszystko odegrało kluczową rolę. Przecież nie raz już słyszałam o tym, że dorośli ludzie często godzą się w łóżku. Dlatego ten seks na zgodę nie powinien mnie dziwić. Zwłaszcza, że to nie był nasz pierwszy seks na zgodę w przeciągu ostatnich tygodni. Musiałam chyba oswoić się z kwestią, że czasy świetności mojej i Theo już dawno są za nami.
-Co będziesz dziś robiła? - ponownie do moich uszu dotarł jego nienaganny akcent i mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Będę unikała kłótni z Tobą - mruknęłam podsuwając się bliżej niego. - A potem...
-Ułatwię Ci to - przerwał mi nie zważając nawet na to, że moja twarz znalazła się nieprawdopodobnie blisko jego twarzy. - Wychodzę dziś na trening i na jakieś świąteczne nagrywki.
- A ja przez ten czas będę... - spróbowałam coś powiedzieć, jednak wszedł mi w słowo.
-Poszukasz sobie sama sukienki na tą świąteczną kolację z drużyną? - dopiero teraz spojrzał na mnie swoimi dużymi i brązowymi oczami sprzedając mi jednocześnie przepraszający uśmiech.
-Chcesz mnie w ogóle tam zabrać? - zaczęłam lekko skubać jego ramię przywołując tym samym w to miejsce jego spojrzenie.
-Czemu miałbym nie chcieć? Jesteś moją dziewczyną. Zależy mi na Tobie. - zaczął wyliczać, by po chwili musnąć moje czoło. - Zabieram Cię, bo jesteś dla mnie ważna.
-Mhmmm - mruknęłam cicho przymykając powieki, a chłopak jak na zawołanie otoczył mnie swoim ramieniem. - Prześpimy się chwilę?



Drzwi od domu huknęły, a w przedpokoju pojawił się wkurzony Theo. Spojrzał na mnie, a jego torba treningowa wylądowała z hukiem na ziemi. Długo nie musiałam czekać, a z jego butami stało się to samo.
-Możesz mi powiedzieć co Ty robisz? - podeszłam bliżej niego łapiąc za tą torbę i jego ramię.
-Mamy w domu jakieś piwo? - odpowiedział mi pytaniem na pytanie, po czym usiłował mnie minąć.
-Już nawet się ze mną nie przywitasz? - założyłam ręce na boki i wyczekująco stanęłam w przedpokoju.  W odpowiedzi złożył na moich ustach krotki pocałunek, po czym skierował się w stronę kuchni. Przewiesiłam sobie na ramieniu jego torbę i powoli ruszyłam za nim.
-Powiesz mi co się  stało? - spuściłam z tonu z nadzieją, że tym razem nie wybuchnie żadna kłótnia.
-Pieprzony Wilshere! - spojrzał na mnie, sięgając do lodówki po szklaną butelkę. - Wielce mądry, bo podpisuje nowy kontrakt! "Theo, Ty też powinieneś podpisać" - sparodiował Wilshere'a wywołując tym samym lekki uśmiech na mojej twarzy.
-Przestań - zaśmiałam się podchodząc bliżej niego, a następnie wspinając się na palce i całując go w nos.
-Jak zwykle on wie lepiej, co jest dla mnie lepsze. - uważnie przysłuchiwałam się każdemu warknięciu chłopaka i zastanawiałam się czy chodzi mu faktycznie tylko o tą kłótnie na treningu. - Wielki dorosły! Mieszka w Londynie całe życie, ale on przecież najwięcej wie o życiu. On zostawił kiedyś wszystko w innym mieście, żeby móc...
-Przestań! - podniosłam ton swojego głosu. Zadziałało. Chłopak teraz uważnie mi się przyglądał. - Jack to przede wszystkim Twój przyjaciel.
-I co z tego, że przyjaciel? Chrzanić to!
Pokręciłam tylko głową i oddaliłam się do salonu, w którym ponownie runęłam na kanapie. Nie miałam najmniejszej ochoty na kłótnie, a dziwnym trafem czułam, że napięte relacje między tą dwójką za chwilę znajdą swoje ujście na mnie.


Jest jeszcze jedna kwestia, która sprawiała, że kłótnie moje  Theo z dnia na dzień mogły stawały się co raz gorsze. Kłamałam. Mówiłam mu, że idę do znajomych ze studiów, żeby się pouczyć, a tak na prawdę uciekałam do Islington tylko po to, żeby spędzić choć chwilę z Jackiem. Potrzebowałam go jako przyjaciela, ale nie zdawałam sobie chyba sprawy z tego, co wydarzyło się pewnego popołudnia.
Stałam właśnie na przeciwko Wilshere'a i odpisywałam na kolejnego smsa od Theo. Na kanapie obok rozgrywającego zajmował miejsce jego synek, Archie. W telewizji leciały jakieś bajki, na które większej uwagi nie zwracał Jack. W pewnym momencie poczułam jak swoją ręką łapie mnie na wysokości kolan, a w efekcie ja ląduje okrakiem na jego kolanach.
-Co Ty robisz? - zaśmiałam się spoglądając na jego twarz, a następnie patrząc ponownie na ekran mojego telefonu.
Nie odpowiedział mi nic, więc pochyliłam się w stronę Archiego, który właśnie pożerał swoją rękę i spoglądał z zaciekawieniem to na telewizor, to na psa Jacka, który biegał po salonie.
-Kolego, co kombinuje Twój tatuś?
Mały odpowiedział mi tylko głośny śmiechem i tylko dla niego zrozumiałym okrzykiem. Jego tata natomiast złapał mnie na wysokości bioder i wyciągnął z mojej ręki telefon, mnie natomiast przysuwając bliżej siebie, tak że wylądowałam na jego torsie.
-Co robisz? - zaśmiałam się odprowadzając wzrokiem mój telefon. Nie odważyłam się jednak ruszyć. Po prostu spojrzałam na jego twarz, która była w tym momencie całkowicie wyprana z emocji. Jego ręka nadal spoczywała, gdzieś na wysokości mojego biodra, a ciemne oczy świdrowały mnie swoim spojrzeniem. Nie odważyłam się na nic innego, jak tylko patrzenie w jego ciemne tęczówki. Sama nie wiem,  kiedy moje oczy się zamknęły, moja twarz znalazła tuż obok jego, a jego usta wyznaczały właśnie jakiś niewidzialny szlak na moich. Pierwszy raz, w którym musnął swoimi ustami moje wargi był dość niepewny, za drugim razem był już nieco bardziej łapczywy, trzeci natomiast... Za trzecim razem przygryzł moją dolną wargę. Cicho mruknęłam i odruchowo oparłam swoje dłonie o jego ramiona, jakby w obawie, że za chwilę stracę równowagę. Jego język wędrował teraz wzdłuż moich warg, szukając teraz jakiegoś magicznego wejścia w głąb. I znalazł, bowiem zupełnie odruchowo rozchyliłam usta i przysunęłam się bliżej niego. Słodkość, która teraz płynęła z jego ust sprawiała, że prawie się zapomniałam. W porę jednak się ocknęłam. Przyłożyłam swoją dłoń do jego mostka i odsunęłam się spoglądając ponownie na niego. Dostrzegłam ten błogi uśmieszek na jego twarzy i dwa dołeczki charakterystycznie odznaczające się w jego policzkach.
-Jack, przypominam Ci, że mam chłopaka. - rzuciłam uważnie mu się przyglądając.
-Inga - zaśmiał się łapiąc za moją dłoń spoczywającą w dalszym ciągu na jego klatce piersiowej, a następnie zaczął się nią bawić. - Taki chłopak to sama wiesz...
-Jaki Theo by nie był, to wciąż mój chłopak... - burknęłam zajmując teraz wolne miejsce po jego boku. - I wciąż go kocham...
Mój wzrok padł teraz na dłoń, którą w dalszym ciągu bawił się mój przyjaciel. Dość niepewnie wsparłam swoją głowę na jego ramieniu i zajęłam się oglądaniem bajki.
-W takim razie zapomnijmy o tym co dzisiaj się stało, ok?



-Rozmawiałam.. - rzuciłam z wyrzutem zapinając teraz pas w sportowym aucie Walcotta. - Co Ci się stało, że chcesz wyjść przed czasem?
-Nie krzycz na mnie - warknął odpalając teraz silnik. - Po prostu zrozum, że on działa mi na nerwy.
-Cholera, Walcott! Krzyczeć to ja dopiero zacznę. - spojrzałam na niego porażającym wzrokiem. - I nie rozmawiałam z samym Jackiem. Stali z nami też Alex i Aaron.
-I co z tego, że stali?! - docisnął pedał gazu, a dopiero po tym na mnie spojrzał. - Prosiłem Cię o coś!
-Miałam do niego nie chodzić, ale nie nie rozmawiać z nim - skrzyżowałam ręce na wysokości klatki piersiowej i odwróciłam swój w stronę szyby.
Theo nic mi nie odpowiedział, jedynie systematycznie przyspieszał. Widziałam to po prędkości mijanych budynków i czułam tą napiętą atmosferę wiszącą w powietrzu. Świąteczna kolacja Arsenalu miała zostać spędzona w miłej atmosferze, ale wyszło jak zwykle. Theo jak zwykle widział więcej niż inni.
-Możesz łaskawie zwolnić? - rzuciłam dość pretensjonalnie, kiedy budynki zaczęły zdecydowanie zbyt szybko migać.
-I tak ulice o tej porze są już puste - rzucił obojętnie nie racząc mnie nawet spojrzeniem.
-Cholera, Walcott! - podniosłam ton głosu i przeniosłam swój wzrok na niego.
-Nie zwolnię Inga - warknął skupiając teraz swój wzrok na mnie.
-Możesz być na mnie wściekły, ale nie zabij chociaż siebie! - sama byłam w szoku, że tak łatwo przychodziło mi krzyczenie na niego.
-Nikogo nie zabiję! Pierwszy raz jeździsz ze mną? - wciąż nie odrywał ode mnie swojego wzroku, zresztą podobnie jak ja od niego. - Zawsze jeżdżę szybko!
-Ale nie aż tak! - daję słowo moim głosie powoli było słychać co raz większą nutę przerażenia. - Patrz na tą cholerną drogę!
-Nie muszę - zaśmiał się mi prosto w twarz.
I wtedy rozległ się huk, a ja poczułam jak przeszywa mnie cholerny ból w klatce piersiowej. Wylądowałam na poduszce powietrznej, która wyrosła przede mną. Nie zważając na nic złapałam się teraz w okolicy żeber i położyłam głowę na tym napompowanym kawałku materiału przede mną. Bolało mnie jak cholera, a gorsze było to, że nie wiedziałam nawet co się stało. Obróciłam się w bok, żeby spojrzeć na Theo. Leżał mniej więcej w podobnej pozie co ja. Dostrzegłam pojedynczą strużkę ciemnej krwi lecącą z jego skroni i poczułam jak słone łzy zbierają się w moich oczach.
-Theo? - rzuciłam zachrypniętym głosem i wyciągnęłam rękę tak, by móc złapać jego. - Theo spójrz na mnie.
Widziałam jak leniwie i opornie otwiera oczy, ale łapie ze mną kontakt wzrokowy. Ściska moją dłoń i równie spokojnym głosem jak ja mówi tylko dwa zdania.
-Inga, kocham Cię. Przepraszam...
-Też Cię kocham, Theo. - czuję jak nieco mocniej ściska moją dłoń. - Patrz na mnie, ok? Nie zamykaj oczu. Nie masz prawa zostawić mnie samej w tym samochodzie.
Jego powieki jednak mimo wszystko stawały się co raz cięższe, a ja widziałam jaką trudność sprawia mu ta walka. Nie zauważyłam nawet, kiedy moje łzy zaczęły ciec jak szalone...
-Theo, słyszysz mnie? Proszę Cię nie zamykaj tych oczu. - płakałam próbując złożyć jakiekolwiek zdanie. - Chociaż raz mnie posłuchaj... Theo, spójrz na mnie. Theo... Theo!
Nie wytrzymał... Jego uścisk już całkowicie zelżał, a ręka spoczywała w mojej tylko dlatego, że ja ją ściskałam tak mocno jak tylko mogłam. Schowałam twarz w poduszce i pozwoliłam ulecieć kolejnym łzom. Zbliżały się święta, a ja właśnie traciłam bliską mi osobę. Poczułam tylko jak ból w mojej klatce piersiowej staje się co raz większy. Puściłam dłoń Theo i wtedy...


Od autorki: No więc rozdział dodany przed Nowym Rokiem. Teraz z czystym sumieniem mogę wyjechać. Chciałabym życzyć Wam wszystkim oczywiście tego szczęśliwego i dużo lepszego wejścia w Nowy Rok i szampańskiej zabawy sylwestrowej. A teraz nie bijcie mnie za tą Ingę i Jacka. Ja na prawdę musiałam! Aha i nie martwcie się, to że rozdział się tak kończy nie oznacza wcale końca opowiadania.



25 komentarzy:

  1. O wow... Aż nie wiem od czego zacząć? Od początku czy od końca? A może od tej bajecznej sceny z udziałem Jacka, Ingi i Archiego? Nie żebym pochwalała i się cieszyła, ale opisałaś to wybornie :)
    Dlaczego Theo jest taki...? No...Taki! Zaborczy, arogancki, nieczuły, podejrzliwy. Nie chcę go takiego. Wcześniej był inny. Inga zresztą też. Niemniej jednak wciąż trzymam za nich kciuki :) Wypadek momentem przełomowym? Jak się Theo z tego wygrzebie to chyba zrozumie, że dalej tak nie może...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja Cię kiedyś dopadnę i zrobię krzywdę, obiecuję Ci to! Jak możesz kończyć w takim momencie? Dramaturgia sięga zenitu, Inga całuje się z Jackiem, a potem mówi, że nic się nie stało, godzenie z Theo przeniosło się w miejsce zwane łóżkiem i to za pomocą seksu, następuje poważny wypadek, a Ty mówisz, że spokojnie możesz wyjeżdżać??? Znów to robię, za duża ilość wykrzykników, ale nie mogę się powstrzymać. I co ma znaczyć to pozostawiające wiele pola dla wyobraźni "Puściłam dłoń Theo i wtedy..."??? I wtedy co? Wiem, że dziś jest w Hiszpanii coś na kształt polskiego Prima Aprilis,ale jakoś nie podejrzewam flegmatycznych z natury Anglików o takie makabryczne żarty...
    PS. Gif jest uroczy, Jacky też:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale jesteś wredna, o dziewczyno! :D Jak mogłaś zakończyć w taki sposób?! Jestem zła :D
    Theo mnie denerwuje coraz bardziej, a może denerwował(?), bądź co bądź, mam nadzieję, że żyje! Zabraniać rozmawiać Indze z Jackiem? No ej! Co do ich akcji, nareszcie Jack się odważył!

    No liczę, że to nie koniec, no i że dodasz jak najszybciej możesz, no bo, no bo! To niesprawiedliwe kończyć rozdział na słowach: "i wtedy..." :P

    Również życzę Ci szczęśliwego Nowego Roku i świetnego Sylwestra! Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wróciłam do domu z zakupów i pracy, wchodzę na neta ---> później na bloga i a: AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!! Mam ochotę krzyczeć na cały głos, bo pojawił się nowy rozdział!!!! asdfghjklkjhgfdsa - no dobra, dość tego mojego dziecinnego zachowania i czas skomentować rozdział.

    No więc... Bardzo ale to bardzo mnie wkurzyłaś! (pewnie myślałaś, że napiszę : Bardzo ale to bardzo mi się podobał. Ha! Tak było, ale się wkurzyłam) No jak mogłaś to tak zakończyć! Moje nerwy są w stanie czynnego rozpadu na małe kawałeczki. Teraz nie dowiem się co będzie dalej bo WYJEŻDŻASZ!!!! Na jak długo?? I ile będę musiała czekać na nowy rozdział? (czekam na odpowiedz na tumbrze :)
    Akcja z Jackiem nie podobała mi się i mam ochotę ci lanie spuścić bo ja dobrze wiesz, że chcę aby Inga była ze słodkim Theo. Choć w twoim opowiadaniu nie jest już taki słodki jaki był na początku. I to zakończenie... Ehhh... Pewnie go nie uśmiercisz bo wiem że go lubisz ale w opowiadaniu się wszystko może zdarzyć.

    No więc rozdział MEGA mi się podobał i czekam na więcej!!!!!!!! I nie dręcz mnie tylko szybko go pisz i wstawiaj!

    Pozdrawiam N.


    Zapraszam na moje opowiadania:

    Another Life Another Story: http://another-life-another-story.blogspot.com/

    Because I love you...: http://because-i-love-you-blogstory.blogspot.com/

    Football One Shots: http://football-oneshots.blogspot.com/
    (link dodany automatycznie)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak jest taki słodki. Od początku kibicowałam jemu i Indze. Theo też był kochany, jednak teraz się zmienił. Zaczął wkurzać mnie tym swoim zachowaniem, traktował Ingę jak rzecz i własność. Ta ostatnia scena ... zamurowało mnie. Już chcę kolejny rozdział. W wolnej chwili zapraszam Cię na http://epic-memories.blog.pl/ .

    OdpowiedzUsuń
  6. Theo UMRZE?! NIE MOŻE! NIEEEEEEEEEEEEEEEEE!
    ej, co żeś znowu narobiła między Jackiem a Ingą, co?TŁUMACZ SIE.
    Theo nie może zginąć! On jest zajebisty! pasuje do Ingi, nooooooo
    Czekam na nowość: )

    OdpowiedzUsuń
  7. nie...
    nienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienie

    co to ma znaczyć? o.o Czemu Wally zachowuje się jakby miał zamiar umierać? :O Czemu z jego małej, ciemnoskórej główki leci krew? ;_; Czemu kurna traci siły? Czemu nie jest już w stanie walczyć? Czemu puszcza dłoń? ;< to koniec :c straciłam zaufanie do Wilshere'a -.- najpierw ma pustą twarz; teraz `zabił` Theo :c tego już za wiele :c ten maluch J. rani zbyt wiele opowiadaniowych osób :v

    nie mogę napisać że rozdział mi się podobał :\ znaczy; był genialny, ale nie może mi się podobać... Podoba mi się, ale nie ma takiego prawa o;o;o;

    nie pozostaje mi nic innego, niż czekać na nowość i wierzyć w to, że czarnuszek ma swojego Castiela :c

    OdpowiedzUsuń
  8. Ty masz czelność teraz wyjeżdżać i zostawiać nas w tej niepewności, w której ja siedzę już nie-wiadomo-ile. A miałam nadzieję, że się pogodzą, później ten pocałunek, a teraz wypadek? Niech on przeżyje, kurczę!

    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. I wtedyyy????? co?? Pliss dodaj szybko następna notkę, co z nimi będzie? Theo przezyje, prawda????
    http://male-jest-wredne.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wiem co napisać O.o Po prostu super piszesz i strasznie wciąga! Pisz szybko.. Oni muszą przeżyć.. Proszę!

    OdpowiedzUsuń
  11. Mimo tego, że Theo mnie co raz bardziej denerwuje to on nie może umrzeć. Może właśnie to jest ten moment kiedy zda sobie sprawę z tego, że niewłaściwie się zachowuje w stosunku do Ingi i Jacka choć oni tym pocałunkiem też dołożyli do pieca. Pozostaje mi czekać na następny rozdział. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. JAK MOGŁAŚ PRZERWAĆ W TAKIM MOMENCIE? ;OO chcesz, żebym dostała zawału, tu, siedząc sobie spokojnie na krześle, wpatrując się w ekran monitora i pozwalając, by targał mną jakiś miliard skrajnych emocji? ja Ci dam wyjeżdżać, zostawiając mnie z tą niepewnością! nie wiem jeszcze jak, ale wiedz, że zamierzam się zemścić xDD
    cholera jasna, przeczytałam wszystko od początku (a wiedz, że trochę mi to zajęło, w zasadzie rozłożyłam to sobie na ładnych kilka dni)i teraz odczuwam niewiarygodną pustkę, bo po raz pierwszy nie mogę tak po prostu przeczytać kolejnego rozdziału kiedy mi się to podoba.
    JACK, JACK, JACK! tak się nie robi! niezły z niego przyjaciel, zarówno w stosunku do Ingi, jak i do Theo xD ja tam się dziewczynie nie dziwię, sama nie mogłabym się oprzeć, ale robią to wszystko w trochę niewłaściwej kolejności i nie zachowują się fair. zbereźnicy, takie rzeczy w obecności Archie'go wyczyniać! xD
    w ogóle takie rzeczy wyczyniać! już od jakiegoś czasu zanosiło się na podobne scenki, ale tym razem doprawdy ich poniosło xD chociaż spanie w jednym łóżku też było dosyć interesujące.
    Theo, kurczę, dupku jeden xD zajmij się swoją dziewczyną, zanim zrobi to szanowny Wilshere. i nie bądź taki zazdrosny, bo nawet Twoja buźka nie jest już tak niemiłosiernie pociągająca i idealna w każdym calu kiedy się złościsz! o, tak. złościmy się na Theo, oj złościmy.
    ale Theo moja bidula teraz cierpi, awwwwww :C
    czy los nie mógł go ukarać w inny sposób? nie wiem, klaps w tyłek od Ingi by nie wystarczył? xD
    dobra, wdech, wydech, wdech, wydech...
    teraz to mnie poniosło.
    rozemocjonowałam się troszeńkę.

    szczęśliwego!
    pozdrawiam,
    http://iwillpossessyourheart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże, jakie długie to wyszło xD
      z góry przepraszam za to wyżej.

      Usuń
  13. jak Nowy Rok ma być szczęśliwy, jak urywasz opowiadanie w takim momencie ?!
    Teraz nie będę o niczym innym myślała tylko o tym, kiedy pojawi się kolejny rozdział na 'gunner-love' :D
    Ja siię tam cieszę z tego, co wydarzyło się między Ingą,a Jack'iem. Jednocześnie szkoda mi Theo, mam nadzieję, że go nie uśmiercisz ... :D
    xx

    OdpowiedzUsuń
  14. Z góry przepraszam za spam, ale dopiero zaczynam przygodę z pisaniem i liczę na szczerą opinię. Jeżeli zechcesz, wpadaj na: http://nocny-marazm.blogspot.com/p/cztery-prawdy.html

    OdpowiedzUsuń
  15. Od jakiegoś czasu tu zaglądałam jako anonim, ale w końcu się przełamałam i postanowiłam coś napisać. :D

    Bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie, czytam je właśnie od jakiegoś czasu i mnie wciągnęło. ;)
    A TERAZ TEN WYPADEK!
    No nie powiem, kurczę, z przytupem zakończyłaś ten rozdział i przez to jeszcze bardziej chcę wiedzieć, jak potoczą się dalej losy Ingi!

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Zapraszam na drugi rozdział na http://epic-memories.blog.pl/ Pozdrawiam, Laurel !

    OdpowiedzUsuń
  17. Zapraszam na 5 rozdział do siebie http://nie-warta-cierpienia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Jeśli masz ochotę to Zapraszam na nowy rozdział: Because I love you: http://because-i-love-you-blogstory.blogspot.com/2013/01/rozdzia-3iii.html

    OdpowiedzUsuń
  19. No nie. Takie tragedie urządzasz? On nie umrze, prawda? Stop. Nikt nie uśmierci Kanonierów. Wyjeżdzasz w takim momencie, a ja tu siedzę i umieram, bo najpierw czytam wcześniejszy rozdział między śniadaniem, a wycieczką na stok narciarski, wracam po nowym roku, a tu Theo ma wypadek. A poszkodowany tym bardziej nie pomoże Indze, ani nie podpisze kontraktu (cholera, już za bardzo przejmuję się kontraktem). No nic. Lubisz mieszać, ale czasem urządzasz bohaterom sielankę, więc musi być lepiej. Walcott przeżyje, przestanie być tak straszliwie zazdrosny, a Jack... Och Jack. Przez jego uroczy charakter i to w jaki sposób opisujesz ich nieco intymne sceny chyba stoję po stronie Wilshera. No nic. Czekam na nowość, a przy okazji - na http://ja-kurz.blogspot.com/ trochę ogłoszeń parafialnych.

    OdpowiedzUsuń
  20. Jeśli miałabyś ochotę, zapraszam -> http://the-short-story-of-her-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. 3 rozdział na epic-memories.blog.pl i prolog na un-lugar-seguro.blogspot.com. Zapraszam !

    OdpowiedzUsuń
  22. nie uśmiercaj mi Theo! :C Kurde.. Strasznie ciekawa jestem.. Dodawaj jak najszybciej! :D
    Nowy rozdział na http://wielcypotrzebujaczasu.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Świetnie piszesz ! Chciałabym mieć taki talent ale nie każdy może :) Pozdrawiam i zapraszam na 3 rozdział :)
    http://od-milosci-sie-nie-umiera.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  24. Zapraszam do siebie na ostatni już rozdział historii Lottie i Cesca! Nareszcie(?) :D Pozdrawiam serdecznie ;*

    OdpowiedzUsuń