niedziela, 13 stycznia 2013

17. Like you might make a mistake



Kiedy odzyskałam przytomność, a może po prostu się przebudziłam czułam tylko trzy rzeczy: ból w klatce piersiowej, jakiś dziwny pisk w mojej głowie i czyjąś ciepłą dłoń spoczywającą na mojej. Otworzyłam oczy w nadziei, że to Theo i zaraz wrócimy do domu, a wszystko wróci do normy. Jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy ta osobą okazał się Jack. Siedział, a może właściwie prawie leżał koło mojego łóżka opierając o nie jedynie swoje czoło i tą dłoń skrzyżowaną z moją. Ostrożnie wysunęłam z jego uścisku swoją rękę i przejechałam nią po jego krótko ściętych włosach. Cicho coś mruknął przekręcając głowę w moją stronę. Spał... Musiał zasnąć siedząc tu przy mnie. Zastanawiało mnie tylko to skąd wiedział, że wylądowaliśmy w szpitalu. Właśnie w tym szpitalu. Sala szpitalna była otoczona ciemnością, ale moje oczy chyba się do niej przyzwyczaiły, bowiem widziałam każdy, nawet najmniejszy detal tatuażu na jego prawej ręce... Może po prostu już wtedy znałam go na pamięć...
-Jack, podnieś się... - westchnęłam ponownie przejeżdżając dłonią po czubku jego głowy, a następnie robiąc mu miejsce na moim łóżku.
Spojrzał na mnie dość nieobecnym wzrokiem, aż w końcu podniósł się i posłusznie zajął miejsce obok mnie. Ledwo się tam położył, a ja wsparłam głowę na jego torsie.
-Co z Theo? - szepnęłam ziewając i przymykając powieki. Poczułam tylko jak ręka Wilshere'a przyciska mnie do swojego torsu, a on sam rzuca dość oschle:
-Nie przypominaj mi o tym idiocie....

Obudziłam się następnego dnia rano. Jack zajmował już ponownie miejsce na szpitalnym stołku wspierając swoje ręce o kolana i chowając w nich twarz. Ale nie był sam... Kilka metrów dalej pod oknem stała Karina. Karina z lekko odznaczającym się brzuszkiem. Mimowolnie się uśmiechnęłam, by po chwili syknąć z bólu. Efekt mógł być tylko jeden: zarówno chłopak jak i dziewczyna spojrzeli na mnie, a pierwsze co ja zrobiłam to spotkałam się oko w oko ze spojrzeniem Anglika. Mimowolnie lekko się uśmiechnęłam.
-Powiecie mi co z Theo? - przymarszczyłam brwi przenosząc swój wzrok na przyjaciółkę.
-Nic mu.... - zaczęła, ale teraz chłopak jej przerwał.
-Czy on urodził się w jakimś czepku? - spojrzał na mnie z wyrzutem. - Więcej panikuje niż jest to tego warte. Żyje. Obił sobie żebra i rozciął lekko głowę.
-To chyba dobrze, że nic mu nie jest - spojrzałam na Jacka karcącym wzrokiem.
-Mógł Was zabić - rzucił oskarżycielsko w moją stronę. - Jakby coś Ci się stało to chyba bym go utłukł. Zabiłbym go...
-Przestań tak mówić! - podniosłam się do pozycji siedzącej i ponownie lekko skrzywiłam z bólu. - Karina, mam nadzieję, że nie dzwoniliście do moich rodziców...
-Jasne, że nie - uśmiechnęła się do mnie podchodząc bliżej. - Lekarz mówił, że poinformowali tylko rodziców Theo.
Ponownie jęknęłam, jednak tym razem nie z bólu, a z powodu tego co usłyszałam. Nie wyobrażałam sobie kolejnego spotkania z ojcem Theo. Nie chciałam słuchać jak po raz kolejny obarczy mnie winą. Miałam po prostu ochotę zapaść się pod ziemię.
-Mocno Cię boli? - spojrzałam na Karinę, która teraz skinęła głową w stronę mojej klatki piersiowej.
-Boli mnie jak cholera. - wsparłam się teraz o poduszki. - Żebym chociaż wiedziała czemu....
-Masz prawdopodobnie pęknięte żebra - przerwał mi Jack. W jego głosie jednak już wtedy wyczytałam panikę, był zupełnie inny niż wtedy kiedy to oglądaliśmy wspólnie mecz, w  którym z podobnym bólem zmagał się Walcott. - Musisz zostać na obserwacji...
-Jest okej... - spojrzałam na niego, jakby chcąc na siłę zapewnić, że czuję się świetnie i choćby za chwilę mogę wrócić do codziennego życia.
-Chyba zapomniałaś o tym, co masz przyczepione do ręki - zaśmiał się widząc uśmiech wymalowany na mojej twarzy.
- Kroplówka - skrzywiłam się spoglądając na wenflon przyczepiony do mojej ręki. - Nienawidzę igieł...
-Nawet nic nie czułaś - Karina zaśmiała się, jednak umilkła tak szybko jak tylko spotkała się z moim spojrzeniem. - Jeju to środek przeciwbólowy. Chyba przeżyjesz?
-Jasne... - rzuciłam łamiącym się głosem i szybko odwróciłam wzrok od ręki z wetkniętą w nią rurką. - Powiedzcie coś...
Odpowiedział mi tylko śmiech Jacka. Wystarczył jednak w zupełności, bym poczuła się jak dawniej.
-Boisz się igieł? - podsunął się bliżej mnie zaczynając się ze mną droczyć. Starałam się zachować spokój, jednak nie wytrzymałam zbyt długo i po chwili Jack oberwał ode mnie po głowie. W efekcie złapał się za nią i skulił, ukradkiem spoglądając na mnie. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Poprawiał mi humor i po prostu był...


Karina

Stałam wsparta o ścianę i patrzyłam jak Inga zaczyna bronić się przed Jackiem. Jej humor z sekundy na sekundę się poprawiał. Mogłabym nawet rzec, że nie bała się już tak mocno o Theo jak jeszcze kilka minut temu. Po prostu zapominała o tym, co się stało. O tym, że uderzyli w ten pieprzony samochód, że prawie stracili siebie nawzajem. Zdawała się zapomnieć też o bólu, który co jakiś czas systematycznie przeszywał jej klatkę piersiową. Jej lekarstwem był Jack i każdy nawet głupi, by to zauważył. To on wywalczył dla niej oddzielną salę, bo kiedy przyjechała do szpitala to trafiła na tą zbiorową z kilkoma innymi osobami. Nie cieszyła się, aż taką sławą jaką chciał jej zapewnić Walcott, dlatego to on bez jakiejkolwiek gadki wylądował na prywatnej sali. Teraz w podobnej była i ona. Jack troszczył się o nią i nikt nie mógł temu zaprzeczyć, ani udawać, że wcale tak nie jest. Mimowolnie uśmiechnęłam się do samej siebie na wspomnienie dnia, w którym go poznałyśmy. Już wtedy jakoś na nią działał. A potem wszystko się potoczyło własnym, innym torem. Widziałam jak Inga zdzieliła go po głowie, a chwilę później wybuchła śmiechem. Poczułam jakieś dziwne kłucie w sercu, a potem momentalnie moje oczy zaszkliły się. Czułam jak kolejna warstwa łez gromadzi się w moich woreczkach łzowych, a ja za chwilę nie będę w stanie ich powstrzymać. Te ich zachowanie i przyjaźń... To wszystko tak bardzo przypominało mi Edena. Edena, który nie odzywał się do mnie od ładnych kilku tygodni.
-Wiecie, co? - westchnęłam próbując zatrzymać łzy. - Zobaczę co u Theo....
Skierowałam się w stronę drzwi i wyszłam z sali. Ledwo ją opuściłam, a poczułam jak zsuwam się w dół  po uprzednio zamkniętych drzwiach. Słone jak morska sól łzy zaczęły ściekać po moich policzkach. Dopiero teraz zrozumiałam jak wiele straciłam, że straciłam tak na prawdę prawdziwe oparcie. Przyjaciela, który zawsze pomagał mi podnieść się, kiedy upadałam. Osobę, która pomagała mi zawsze wrócić do gry. Ludzie mijali mnie korytarzem i uważnie przyglądali się mi jak dziewczynie siedzącej na ziemi i płaczącej. Dla nich byłam tylko kolejną ciężarną nastolatką. Zdecydowanym ruchem podniosłam się z podłogi i skierowałam korytarzem w stronę sali, w której przebywał Walcott. Czułam się w pewnym sensie zobowiązana go odwiedzić. Moja przyjaciółka, a jego dziewczyna była przykuta do łóżka, a jego najlepszy przyjaciel stanowczo odmawiał złożenia mu jakiejkolwiek wizyty, zasłaniając się tym, że prawie zabił i siebie i ją. Zastanawiałam się czasem czy Jacka nie boli bardziej to, że Theo żyje i nie będzie mógł tak łatwo zająć jego miejsca. Tak byłoby łatwiej....
-Cześć - rzuciłam dość cicho, kiedy tylko otworzyłam drzwi do jego sali.
-Hej - uśmiechnął się, odkładając na bok książkę i poprawiając się na łóżku. - Co u Ingi?
-Chyba dobrze - niemrawo się uśmiechnęłam, pociągając nosem. - Dostała coś przeciwbólowego... Wszystko chyba wraca do normy. Obiecasz mi jedno?
Spojrzał na mnie lekko marszcząc brwi. Nie wiedział, co mam na myśli i chyba nie chciał się domyślać. Na pewno po jego głowie krążyły setki różnych myśli.
-Nie kłóć się już z nią o byle gówno. Rozumiem, że może jesteś o nią zazdrosny, ale proszę Cię nie kłóć się z nią... - westchnęłam ciężko spoglądając mu w oczy.
-Jasne - zaśmiał się. - To chyba mogę Ci obiecać. Odwiedziłbym ją, ale boję się, że Jack powita mnie swoim prawym albo lewym sierpowym prosto w szew.
-Przestań... - zaśmiałam się spoglądając przelotnie na niego. - Na pewno nie urządziłby ze szpitala ringu.
-Masz rację. - pokiwał głową nadal się śmiejąc. - Najpierw wyciągnąłby mnie za fraki przed budynek.
-Theo... - spuściłam lekko głowę bojąc się teraz spojrzeć na niego. - Wiem, że może powinnam zapytać jak się czujesz, ale.... Możemy porozmawiać? Jak kumple... Jak ktoś kto mi doradzi?



Inga

Kiedy Karina wyszła z sali uświadomiłam sobie na nowo jak bardzo brakuje mi teraz Theo. Odsunęłam się od Jacka, który mnie teraz przytulał i szeptał do ucha, jak to dobrze mieć mnie znowu całą i zdrową.  Chciałam się podnieść z łóżka, ale jednym ruchem powstrzymał mnie. Widziałam jak uważnie mi się przygląda i kręci głową. Ale ja przecież musiałam iść do Walcotta, zobaczyć go i na własne oczy upewnić się, że nic mu nie jest. Że wyszedł z tego wszystkiego bez szwanku. Po południu wpadł do nas Kieran. Na powitanie zostawił całusa na moim policzku i podrzucił mi kilka soczystych pomarańczy. Zrobiłam mu miejsce w moich nogach, tak, żebyśmy mogli usiąść spokojnie we trójkę i zajęłam się obieraniem owocu. Jack co chwilę podbierał mi albo obierki, albo kradł mi cały owoc, chcąc mnie wyręczyć. Irytowało mnie to niesamowicie, bowiem czułam się jakby robił ze mnie ostatnią kalekę.
-Przestań! - rzuciłam poirytowana spoglądając na niego urażonym wzrokiem. - Przepraszam Kieran, mów dalej...
-W każdym bądź razie lekarz klubowy powiedział, że nic wielkie się nie dzieje i może grać. - kontynuował opowieść o moim chłopaku. - Wenger rozmawiał z lekarzami i wypuszczą go stąd dopiero jak będzie mógł w pełni wrócić do treningów.
-Czemu? - zmarszczyłam brwi wyciągając w stronę chłopaka obrany owoc.
-Dzięki - odebrał ode mnie jedną ćwiartkę cytrusa i kontynuował. - Znając Walcotta to poleciałby choćby na siłownię jeszcze tego samego dnia. A ma się nie forsować, tylko trochę odpocząć. Co prawda tylko się poobijał, no ale to jednak żebra... Zresztą dostał ultimatum: szpital albo dom rodziców. Chyba nie muszę mówić, co wybrał.
Zaśmiałam się kręcąc głową. To był cały Theo. Choćby nie wiadomo, co się działo nie zamierzał wrócić do rodzinnego domu, nawet na tydzień. Uparty zazdrośnik. Osoba, którą bez wątpienia pokochałam i nie chciałam opuszczać. Chłopak, któremu zaufałam już przy pierwszym spotkaniu. Chłopak, który tak łatwo mnie urzekł i zjednał sobie. Tak na prawdę to chyba moja pierwsza młodzieńcza prawdziwa miłość. Zdecydowanie prawdziwa.


Od autorki: W końcu dodaję. Nie wiem, kiedy kolejna nowość, bo sesja już nie tylko starszy z ukrycia, ale też przypomina, że do niej trzeba zaliczyć sporo rzeczy. Mam nadzieję, że rozdział i jego forma się spodoba. Początkowo miał być tylko punktem widzenia Ingi, ale szło mi tak opornie, że postanowiłam go pomieszać i przez to jakoś ruszyłam. Generalnie rozdział miał być dłuższy, ale rozbije treść, którą miał zawierać na dwa. Na pewno to jakoś przebolejecie. A teraz pora spać, by jutro móc się nauczyć, obejrzeć Arsenal vs City i iść na światełko do nieba. Pozdrawiam wszystkich gorrąco.

26 komentarzy:

  1. Aż się boję, co Theo poradzi Karinie...Serio, jakoś ostatnio stracił w moich oczach, już coraz bardziej przekonuję się do Jacka. I szkoda mi Kariny, bo, choć poniekąd sama sobie jest winna, że znalazła się w takiej sytuacji, ale widać, jak teraz tęskni za Edenem. O panu Torresie jakoś ani widu, ani słychu, chyba, że nie piszesz o nim, żeby oszczędzić moje nerwy:DDD
    Ty masz dziś mecz Arsenalu, ja United-Liverpool. Emocje będą, to pewne:) Trzymam kciuki za Twoją sesyję:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech no ja wrócę do domu i bede na lapku a zostawie taki komntarz ze uhuhuhu...

    Pozdrawiam N.

    OdpowiedzUsuń
  3. No to tak...dobrze, że nic poważnego nie stało się ani Indze, ani Theo. Jestem kurczę strasznie zadowolona, że Jack tak bardzo dba o Ingę, że walczył dla niej o oddzielną salę i był przy niej ciągle. No ojej! :D
    Wiesz, ja od początku byłam za Jackiem, no i to się nie zmieni :) Nie przekonam się do związku Inga-Theo i tyle ;P
    Szkoda mi Kariny, no bo odeszła od Edena niepotrzebnie, ale często tak jest, że dopiero gdy już kogoś stracimy, zdajemy sobie sprawę, jak ważny jest dla nas.Liczę, że się ułoży i między nimi :)

    Bądź co bądź, życzę Ci dużo weny i powodzenia na egzaminach! ;* Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Powtórzę po raz kolejny, że całkowicie zakochałam się w twoim Jacku i jest on tak uroczy, tak cudowny, że z moich ust mimowolnie wydobywa się przeciągłe "aww" i nic więcej. Trzymam jego stronę do końca! Dobrze, że poszkodowani są cali, choć jak dla mnie ich związek nie ma przyszłości. Karina to naprawdę zagubiona osoba, więc szkoda mi jej. Widać, że tęskni za Edenem i dopiero teraz zaczęła go naprawdę doceniać. Czekam na kolejny rozdział i powodzenia w nauce :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku... Jaki Jack jest uroczy <3 po pierwsze jestem cholernie wściekła na Theo i mam nadzieje, że ojciec mu wygarnie (wiem, jestem wredna). Po drugie bardzo szkoda mi Kariny. Pogubiła się w swoim życiu i nie ma się komu wygadać. Mam nadzieję, że znajdzie oparcie w Torresie, albo że pogodzi się z Edenem. Co do Ingi to od samego początku kibicuję jej i Jack'owi <33

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem przeszczęśliwa, że Indze i Theo nic poważnego się nie stało. :D
    Żal mi strasznie Kariny, bo widać, że się dziewczyna męczy z tą swoją sytuacją i mam nadzieję, że i do niej uśmiechnie się szczęście x)
    No i dziewczyno, ja muszę przyznać, że Ty jesteś genialna! Tak wykreowałaś Jacka, że nic tylko go kochać :D Siedział przy niej Bóg wie ile (i to na tyle długo, że zasnął :P) a do tego taki jest opiekuńczy, troskliwy, poprawia jej humor, tak się stara, żeby go Inga doceniła... Echhh, aż się rozmarzyłam... :D

    A. No i powodzenia na sesji życzę!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurczę, ostatnie zdania tak bardzo mnie ucieszyły.. Ja i tak zostaję przy Theo. Żadnego Jacka :D
    On ma być przyjacielem, ale nie chłopakiem :>
    Jestem ciekawa, co u Kariny.. no i u Edena. Niech się już pogodzą..: )
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam dziwne przeczucie, że ta rozmowa Theo i Kariny nie będzie taka normalna... Poniesie ze sobą konsekwencje. Jeszcze nie wiem jakie, ale zapewne wpłynie na bohaterów albo przynajmniej na jednego bohatera.
    Jacky jest wspaniałym przyjacielem :) Widać, że nieźle się wystraszył i Inga jest dla niego bardzo ważna. Jestem bardzo ciekawa rozmowy Theo z Ingą. Przeprosi ją?...

    OdpowiedzUsuń
  9. uff, jak dobrze, że nic im się nie stało tak poważnego! Szkoda, że Theo i Inga nie są w jednej sali :PP
    Trzymam za słowo Theo... Ma nie kłócić się o byle gówno!
    Czekam na nowość ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. No dobra, w miarę odpoczęłam i jestem w miarę przytomna po weekendzie, więc mogę sobie na spokojnie jeszcze raz przeczytać i "jeszcze" raz skomentować.

    No więc... Jack zajmujący się Ingą, który ciągle przy niej czuwa... Hmmm... Koniec świata, bo robisz wszystko tak aby "byli" razem. Całe szczęście, że Theo nic nie jest. Choć już od dawna wiedziałam, że nic poważnego mu nie będzie to i tak się bardzo cieszę. Ciekawi mnie to o czym Karina chce rozmawiać z Theo. Zaczęłaś wątek ale niestety go nie skończyłaś. Hmm... Może to będzie rozmowa o Torresie, może o Hazardzie... Hmmm... Obydwa tematy mogą być ciekawe i już mogę powoli snuć historię na ten temat. Hmm... Ciekawi mnie jeszcze jedna rzecz. Ciekawe będzie to jak zjawią się w szpitalu rodzicie Theo i obwiną za wszystko co go spotkało Ingę, bo mogę snuć taki wniosek, że tak będzie. Co by tu jeszcze napisać.... Tak jak już wiesz, jestem shiperem Theo&Inga i mam nadzieję, że nie zawiedziesz mnie bo jak ostatnio przeczytałam wszystkie twoje opowiadania to doszłam do jednego wniosku: Każdy wątek "trzech" postaci, w tym przypadku wątek na linii Theo-Inga-Jack, jest taki sam.

    Pozdrawiam N.

    Zapraszam do mnie na nowości.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wprowadzenie na http://estar-conmigo.blogspot.com/ ! Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Całe szczęście, że nic poważnego się im nie stało. Jack jest niesamowity, taki przyjaciel to skarb chociaż jemu chyba chodzi o coś więcej niż przyjaźń. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. zapraszam na prawdę drugą ;) http://nocny-marazm.blogspot.com/p/prawda-druga.html

    OdpowiedzUsuń
  14. Serdecznie zapraszam na nowość na http://smak-tygodnia.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  15. http://estar-conmigo.blogspot.com/ <- prolog, zapraszam !

    OdpowiedzUsuń
  16. Zapraszam, jest nowa część na

    http://empisze.blogspot.com/

    ;) Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. rak neta opóźnia mój rozwój :c ale jutro wczytam się w treść na spokojnie c:
    tymczasem zapraszam; ->NORMALITY chapter 09.<-

    OdpowiedzUsuń
  18. OMFG, jak dobrze, że nic takiego się im nie stało.
    BOJĘ SIĘ. BOJĘ SIĘ STRASZNIE tego, co może się dalej dziać. bo Walcott to straszny frajer był do tej pory, ale choćby nie wiem co zrobił, to dalej będzie Walcottem ;33 a wiadomo, że Walcottowi trudno odmówić uroku i w ogóle... kurczę, nie chciałabym, żeby to co łączy go z Ingą skończyło się na tym etapie, dlatego po cichu im kibicuję.
    no ale, cholera jasna, jest jeszcze JACKY. troskliwy, niesłychanie uroczy, być może nawet zbyt opiekuńczy.
    popłakałam się czytając pierwszy akapit tego fragmentu pisanego z perspektywy Kariny. tyle w tym ekspresji. no i w ogóle... Theo wylegiwał się na prywatnej sali, a o Ingę to już nikt [naturalnie poza szanownym panem Wilsherem] nikt się nie martwił?
    zgaduję, że Karina skłania się ku Edenowi i chwała Bogu ;33 im też kibicuję.
    no więc w dalszym ciągu mam nadzieję, że ten wypadek w jakiś tam sposób wpłynie na postępowanie Theo. coś takiego po prostu musi dać człowiekowi do myślenia, prawda?

    pozdrawiam,
    http://iwillpossessyourheart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Jedno szczęście im się nic nie stało O.o a Jack jest taki słoooodki *.* Najlepszy przyjaciel na świecie ♥ Tylko no.. Mu niestety o to nie chodzi ;/

    u mnie nowy rozdział :) http://wielcypotrzebujaczasu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. http://epic-memories.blog.pl/ Zapraszam na szóstkę !

    OdpowiedzUsuń
  21. Zapraszam na NOWOŚĆ: http://because-i-love-you-blogstory.blogspot.com/2013/01/rozdzia-7vii.html

    OdpowiedzUsuń
  22. Nowy na pokaz-mi-jak-wyglada-niebo.blogspot.com:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Nowy na http://how-much-i-need-you.blogspot.com/
    Zapraszam i pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Zapraszam na rozdział 8 http://nie-warta-cierpienia.blogspot.com/ Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Bardzo podoba mi się twoje opowiadanie. :) Kiedy można spodziewać się kolejnego odcinka ?? :D

    OdpowiedzUsuń