poniedziałek, 6 maja 2013

24. I wanna wear you like a Gucci sweater



Czy może być coś bardziej seksownego od nagiego Jacka? Oczywiście, że tak. Przekonałam się o tym jakiś czas temu, kiedy weszłam do łazienki podczas gdy on brał prysznic. Zrobiłam to pierwszy raz od kiedy mieszkamy razem i chociaż z pozoru jego tył ze ściekającą po nim wodą nie przerażał mnie tak bardzo to, kiedy tylko zobaczyłam, że się obraca zakryłam oczy dłonią i pisnęłam.
-Możesz ostrzegać, kiedy zamierzasz się obrócić? - rzuciłam z wyrzutem stając jednocześnie tyłem do niego i prysznica. Oczu jednak nadal nie odsłoniłam, bo zdałam sobie sprawę, że moim nowym wrogiem okazało się wiszące przede mną lustro. Jack nie wydusił z siebie ani słowa, a jedynie się zaśmiał.
-To nie jest śmieszne! - rzuciłam nieco oburzona i utkwiłam swój wzrok w kafelkach położonych na posadzce jego łazienki. - Ani trochę.... Jesteś nagi...
-Jakby moja nagość była dla Ciebie jakąś nowością... - bąknął z przekąsem, a następnie usłyszałam dźwięk zakręcanej wody.
-Pff! - prychnęłam starając się opanować swój spanikowany ton głosu. -Nie jest dla mnie nowością...
Tak na prawdę była. Od kilku tygodni unikałam momentów, w których ten nago paradował po łazience albo sypialni. Unikałam każdego momentu, w którym mogłam go zastać w stroju Adama. Sama nie wiedziałam, czemu to robię, ale czułam, że muszę. Czułam, że muszę przystopować. Być może to słowa Theo nadal tkwiły mi w głowie, a może sama zdałam sobie sprawę z tego, że za szybko podałam mu siebie na tacy. Bałam się, że równie szybko jak mnie posiadł znudzi się mną.
-Jesteś ostatnio dziwna. - krótko za wyrokował, a do moich uszu dodatkowo dotarł dźwięk stawianych przez niego kroków, zapewne w stronę wieszaka z ręcznikami.
-Nie jestem dziwna... - zaczęłam, ale przerwał mi jego dotyk na moim ramieniu, a ja poczułam jak jakiś dziwny i do tej pory nieznany mi dreszcz przebiega po moim ciele.
- Po prostu tak nie można! - wybuchłam, obracając się w jego stronę. - Nie możesz wyglądać tak dobrze nawet pod prysznicem! Ja nie mogę Ci ulegać od tak! I....
-I? - zaśmiał się, widząc jak łapię powietrze do ust, jednak z momentem,w którym mi przerwał moje myśli uciekły gdzieś z dwutlenkiem węgla z moich płuc.- Tak właśnie myślałem... Ulegać mi? -zaśmiał się ponownie, kręcąc przy tym głową. - Czy kiedykolwiek mi uległaś? Zrobiłaś coś na co sama nie miałaś ochoty?
-Teraz mną manipulujesz.... - skierowałam swój wzrok na jego nagi tors, po którym w dalszym ciągu spływały nieliczne kropelki wody. - Stoisz przede mną w samym ręczniku i próbujesz na mnie wpłynąć.
-Wpłynąć? - ponownie wybuchł śmiechem, sprawiając, że poczułam się zupełnie malutka. - Zadałem Ci tylko pytanie...
-Tak! - sama nie wiedziałam, co mówiłam, ale słowa same cisnęły się na moje usta. - To znaczy nie wiem... Nie wiem czy chciałam tak szybko się z Tobą przespać. Przespać w sensie przespać....
-Pytałem się Ciebie czy chcesz, pamiętasz? - spojrzał mi w oczy, a jego dłoń powędrowała na mój policzek. Ja natomiast bez najmniejszych skrupułów strąciłam ją i wywróciłam oczami.
-Nie... Przynajmniej nie pamiętam... - poczułam chłód lustra rozchodzący się po moich plecach i sama zaczęłam zastanawiać się, kiedy się pod nim znalazłam.
-Myślałem, że sama tego chciałaś... - wywrócił oczami, opierając swoje czoło o moje, a palcami lewej dłoni oplatając moje prawej.
-Nie wiem czy chciałam... - pociągnęłam nosem, czując jednocześnie kolejne dreszcze podniecenia kształtujące się pod moją skórą. - Ja taka nigdy nie byłam, Jack... Nie wskakiwałam facetom do łóżka na pierwszej randce i....
-I mi nie wskoczyłaś do niego na pierwszej randce - mruknął niepocieszony, wciąż mi się przyglądając. - Usłyszałem od Ciebie najwspanialsze wyznanie miłości jakie była w stanie mi zaoferować jakakolwiek kobieta. Naprawdę uważasz, że po tym wszystkim mogę mieć Cię za małą dziweczkę?
Już zamierzałam coś dodać, ale przerwał mi przykładając palec do moich ust i lekko się uśmiechając. -Może to ja to źle rozegrałem. Może już dawno powinienem Ci powiedzieć jak mi na Tobie zależy, ale nie zrobiłem tego. Nie zrobiłem tego, bo jestem idiotą i byłem zbyt pochłonięty faktem, że w końcu jesteśmy razem. Teraz też Ci tego nie powiem, bo nie chcę Ci dostarczać kolejnych argumentów do wątpienia w ten związek.... W nas... Nie chcę robić nic na siłę.
Odwróciłam swój wzrok od jego ciemnych tęczówek wpatrzonych we mnie jak w obrazek i nerwowo spojrzałam gdzieś na bok, jednocześnie czując jego miękkie wargi przelotnie całujące mnie w szyję.
-Może powinienem dać Ci czas na przemyślenie tego wszystkiego... - mruknął cicho, sprawiając tym samym, że moje oczy się zaszkliły. - Gram w weekend mecz na wyjeździe... Wpadnę w piątek po treningu tylko po rzeczy i dam Ci spokój... Obiecuję. Będziesz mieć cały weekend dla siebie i swoich myśli.
Poczułam jak delikatnie przejeżdża swoją dłonią po moich włosach i już nie wiedziałam, co dodać. Ostrożnie obróciłam swoją twarz w jego stronę, a chwilę później wysunęłam się spod uścisku jego ramion, a następnie opuściłam łazienkę.





Byłam największą idiotką na świecie, bo jak nazwać kogoś kto zachowuje się tak jak ja? Jak nazwać kogoś, kto z niemal opuchniętymi oczami ląduje przed drzwiami swojego byłego chłopaka, tylko po to, żeby przyznać mu rację. Powiedzieć jak bardzo nie mylił się, co do mojego stylu życia. Co prawda Jack nigdy nie zakazał mi przebywania z Theo, ale Jack też nie wiedział o naszej rozmowie, kiedy ten pijany spał na kanapie w salonie. Nie wiedział, że Theo wyznał mi miłość i powiedział, że będzie czekał. I kto by w końcu pomyślał, że się doczeka? Kiedy otworzył mi drzwi, momentalnie zarzuciłam mu swoje ręce na szyję niechybnie uderzając go przy tym torebką.
-Ała... - potarł swoje ramię i lekko mnie od siebie odsunął. - Co Ty tam nosisz?
-Może jakieś: Miło mi Cię widzieć albo: Dawno Cię tu nie było ? - spojrzałam na niego wyczekująco, a kiedy zrozumiałam, że tego nie powie ponownie się do niego przytuliłam. - Miałeś rację....
Szeptałam tak cicho, że sama miałabym problem ze zrozumieniem moich słów. Mówiłam tak cicho, jakby bojąc się przyznać rację swojemu byłemu. Bojąc się przyznać do błędu.
-Rację? - zmarszczył brwi, łapiąc mnie za nadgarstek, a następnie wciągając mnie do swojego domu. - O czym Ty mówisz?
-To ty mnie znasz, nie on... - zaczęłam powoli, ale kiedy tylko wypowiedziałam te słowa poczułam jak słone łzy niebezpiecznie nagromadziły się w moich oczodołach i teraz powoli z nich uciekały wprost na moje policzki. - Miałeś rację jak mówiłeś mi, że jestem inna.  Ja nie sypiam z facetami dla zabawy...
-Jasne, że nie... - pokręcił głową, jakby nadal nie rozumiejąc co mam mu do powiedzenia. - Uspokój się i spokojnie wytłumacz mi co się stało....
Poczułam jak swoimi kciukami ostrożnie ociera łzy znajdujące się na moich policzkach i zupełnie odruchowo przymknęłam powieki. Nie zamierzałam się nigdzie stąd wybierać. Nie teraz, nie dzisiaj.... Teraz to właśnie u niego czułam się dziwnie bezpiecznie i spokojnie. Na tyle bezpiecznie, żeby wiedzieć, że dom Walcotta to ostatnie miejsce w jakim będzie mnie szukał Jack.



Obudziłam się na czymś twardym. Czymś co jednocześnie falowało, a nie przypomniałam sobie, żeby Theo posiadał w domu łóżko wodne. Ostrożnie wsparłam się na ręku, sprawiając jednocześnie, że to coś twardego pode mną lekko jęknęło, a ja wyczułam pod moją dłonią kilka żeber. W popłochu oderwałam od podłoża swoją dłoń i podniosłam się do pionu z przerażeniem spoglądając na chłopaka, który jeszcze do niedawna leżał ze mną na kanapie.
-Która godzina? - wyparowałam z tym tekstem, nie oczekując chyba nawet rozsądnej odpowiedzi.
-Czekaj... - widziałam jak Theo potrząsa ręką, żeby zsunąć w dół rękaw bluzy i móc spojrzeć na zegarek.
-Nie, wiesz co... - westchnęłam drapiąc się po głowie. - Nie sprawdzaj. Pewnie to i tak pora na to, żebym już poszła.
-Gdzie? - zmarszczył brwi i niemal w ostatniej chwili złapał mnie za nadgarstek. Gdyby tego nie zrobił zapewne kierowałabym się już w stronę drzwi.
-Do domu? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie i wbiłam swój wzrok w podłodze.
-Pokłóciłaś się z Jackiem, prawda? - w odpowiedzi skinęłam głową. - Przyszłaś z tym do mnie, a ja Cię po prostu tak nie wypuszczę. Dał Ci czas na przemyślenie, więc z niego skorzystaj.
-Theo, wy jutro wyjeżdżacie - burknęłam zakładając ręce na piersi i robiąc minę niczym mała naburmuszona dziewczynka.
-Jeśli spędzicie bez siebie te kilka dni i się kochacie to nic Wam się nie stanie. - pokręcił głową i cicho się zaśmiał. - Możesz zostać tu na noc. Dobrze wiesz, że mam dwie sypialnie.
-Sama nie wiem... - bąknęłam, a po chwili ostrożnie ponownie ułożyłam swoją głowę na torsie Walcotta. - Czemu to wszystko jest takie trudne... Wiem, że on mnie kocha, tylko, że....
-Ciii... - w porę poczułam dłoń Theo, głaszczącą mnie po głowie  zrozumiałam, że gdyby nie on to pewnie siedziałabym teraz na jakiejś parkowej ławce i wylewała morze łez. -Już dobrze....
Zupełnie odruchowo spojrzałam na jego twarz, a chwilę później pocałowałam go w policzek. Zrobiłam to jednak tak niechybnie, że moje usta spotkały się z kącikiem jego.
-Nie chc... - zaczęłam, ale nie dane było mi skończyć, bo moje usta zadrżały, a Theo wykorzystując ten moment przypomniał mi jak moje życie smakowało zanim nasz związek się zakończył.  Nie protestowałam, wręcz przeciwnie zarzuciłam swoje dłonie na jego szyję i na chwilę zapomniałam o bożym świecie.




Próbowałam zasnąć przekręcając się z boku na bok. Skorzystałam z propozycji Theo i zostałam na noc w sypialni gościnnej. Mój problem polegał na tym, że miałam problem ze snem. Ze snem bez Jacka. Co piątek, kiedy spędzał noc w hotelu wraz z całą drużyną nie potrafiłam zasnąć, a teraz? Teraz miałam spędzić bez niego jedną noc z rzędu więcej. Dlatego zdecydowałam się ubrać i powoli wymknąć z domu Walcotta. Doszłam do głównej ulicy dzwoniąc tym samym po taksówkę, a kilka minut później podawałam kierowcy adres mieszkania, w którym mieszkałam z Wilsherem. Do środka weszłam na palcach, nie chcąc go zbudzić. Tak jak mogła się spodziewać w środku panowała głucha cisza. Odstawiłam na ziemię buty i odwiesiłam kurtkę, a chwilę później zmierzając w stronę sypialni zaczęłam zrzucać z siebie niepotrzebną garderobę tylko po to, żeby móc zając przy nim miejsce, choćby w samej bieliźnie... Kiedy dotarłam do sypialni wsparłam się o framugę i z uśmiechem na twarzy przyjrzałam śpiącemu chłopakowi. Byłam niemal pewna, że moje miejsce jest właśnie przy nim i że to z nim chcę być już na długie lata. Ostrożnie zamknęłam za sobą drzwi i po ciemku skierowałam się w stronę łóżka. Uderzyłam stopą w jakąś pustą butelkę stojącą na ziemi, sprawiając że z hukiem uderzyła o posadzkę  Jack jednak nadal spał. Widząc opróżnioną butelkę szkockiej pokręciłam jedynie z rezygnacją głową. Chwilę później wślizgnęłam się pod kołdrę i ostrożnie do niego przytuliłam. Poczułam jak podnosi do góry swoją rękę pozwalając podsunąć mi się jeszcze bliżej.
-Ostrzegam... - mruknął sennie nie otwierając nawet powiek. - Dzisiaj śpię nago.
Cicho się zaśmiałam, szturchnęłam go w bok, sprawiając, że na jego twarzy zawitał uśmiech, a chwilę później posłusznie wtuliłam w jego tors. Objął mnie swoimi silnym ramieniem i cicho mruknął do mojego ucha.
-Mogłem dodać, że wstęp tylko bez bielizny - zaśmiał się ponownie, przyciskając mnie jeszcze bliżej siebie. - Ale jak będzie taka potrzeba to sam ją z Ciebie ściągnę... Gdzie byłaś?
-Musiałam pobyć sama - westchnęłam wypuszczając powietrze wprost na jego szyję. - I nie będziesz musiał nic dzisiaj ze mnie ściągać. Mam nadzieję, że Ty i Twój mały kolega wytrzymają tą bliskość...
-Mały? - aha trafiłam w czuły punkt Jacka, a może nawet czuły punkt każdego faceta, a przecież wtedy zrobiłam to zupełnie nie chcący. - On wcale nie jest mały i zaraz Ci pokażę.
Poczułam jak przyciska mnie jeszcze bliżej siebie i niebezpiecznie zaczyna przejeżdżać swoimi dłońmi po moim brzuchu. Cała zadrżałam, a kiedy poczułam jego usta na mojej szyi odruchowo zarzuciłam swoje dłonie na szyję.
-Nic mi nie musisz pokazywać... - westchnęłam ciężko, skupiając się bardziej na tym, żeby odpowiednio ułożyć szyję do kolejnych pocałunków.
-Muszę... - mruknął gdzieś w moją szyję, a ja poczułam jego dłonie majstrujące przy moich majtkach. - Kwestionujesz jego rozmiary. Może tylko Ci przypomnę przed wyjazdem. Ot tak, żeby pokazać Ci każdą moją zaletę przed przemyśleniami, a propos nas?
-Jack... - westchnęłam kręcąc głową i zamykając powieki. - Możemy iść po prostu spać?
-To nie jest takie łatwe... - poczułam jak ostrożnie ściąga ze mnie dolną część bielizny i przyciąga mnie jeszcze bliżej siebie.
-Zaraz nie będę miała jak oddychać - szepnęłam wprost do jego ucha z nadzieją, że jednak rozluźni uścisk.
-Dasz radę... - mruknął cicho obejmując mnie teraz gdzieś w talii, a ja poczułam jak jego twarde podbrzusze ściśle do mnie przylega. - To tylko chwilka...
-Nie jęcz mi tak. - ostrożnie odsunęłam się od niego i ręką zanurkowałam gdzieś pod kołdrę szukając bielizny, którą zdołałam zgubić kosztem Jacka. - Nie zgodziłam się na żaden seks, a już nie na pewno po tym, co powiedziałam Ci dzisiaj.
Poczułam jak Jack złapał mnie za rękę i pociągnął ją, następnie układając na swoim torsie, na wysokości serca walącego jak głupie.
-Czujesz? - spojrzał mi w oczy, a chwilę później oparł swoje czoło o moje. - Tylko przy Tobie tak się zachowuje... Jakby miało wyskoczyć z tej klatki piersiowej... Wiesz jak dużo krwi teraz pompuje?
Nic nie odpowiedziałam jedynie spuściłam wzrok i przyglądałam się teraz mojej dłoni.
-Nie wiem czy to ze stresu, bo boję się, że jednak ode mnie odejdziesz czy dlatego, że moje ego zostało pobudzone. - kontynuował, a ja w dalszym ciągu patrzyłam się w to samo miejsce. - Proszę Cię... Nie chcę Ci teraz mówić o tym jak ważna jesteś dla mnie... Powiem to, w swoim czasie.
-Dobrze wiesz, że nie o to chodzi. - mruknęłam ponownie wtulając się w jego szyję. - To po prostu kwestia moich prywatnych przekonań.
-Pieprz je... - westchnął wypuszczając ciepłe powietrze na moje ramię. - Jeśli jesteś szczęśliwa to pieprz je.
-Mogę iść spać? - szepnęłam ledwo dosłyszalnie. - Na prawdę nie mam siły na tą rozmowę.



__________________________________________________________

Od autorki:  Rozdział 24 miał wyglądać inaczej, ale... To samo pojawiło się w mojej głowie. Po prostu pomijam urodziny Theo. To i tak raczej byłby denny rozdział, a ten może wniesie coś więcej. No i w końcu udało m się coś napisać, co cieszy mnie jeszcze mocniej. Mam nadzieję, że i Wam się spodoba. Miłego czytania, a teraz zostawiam Was z Jackiem i Benikiem.

P.S. Zaległości mam przeczytane zostaje skomentowanie. Wybaczcie, ale wczoraj wróciłam z 10 dniowych wakacji.