sobota, 3 listopada 2012

9. Wyprowadzka



Dzień meczu Anglików z San Marino miał być festiwalem goli na Wembley. Theo i Alex grali w wyjściowym składzie. Z całą pewnością i Gibbs wyszedłby w pierwszym składzie, gdyby nie kontuzja w meczu z West Hamem. Siedziałam na trybunie tuż obok Jacka. Dopisywały nam świetne humory, w końcu nie każdy może mieć okazję podziwiania reprezentacji Anglii z tak bliska. Ledwo rozpoczął się mecz, a Chamberlain miał już pierwszą okazję strzelecką. Wszystko układało się na prawdę dobrze, aż do szóstej minuty. Theo pędził z piłką na bramkę przeciwnika, kiedy to mieszkaniec San Marino chcąc złapać piłkę staranował go. Dosłownie staranował. Theo wyrzuciło do góry, by za chwilę upadł na murawę. Pochyliłam się lekko ściskając dłonie w pięści i uważnie obserwując co się dzieje na boisku.
-Nic mu nie jest - Jack położył rękę na moim ramieniu. - Zaraz wstanie i będzie dalej biegał.
Ale ja wtedy zamarłam. Widziałam tylko leżącego w polu karnym San Marino Theo. Zbierających się dookoła niego kolegów z drużyny, biegnący sztab lekarzy. Czułam jak moje oczy zaczynają się szklić. Wypuściłam pierwsze łzy, kiedy dostrzegłam pracowników technicznych niosących nosze. Theo wciąż leżał na murawie. Gdybym tylko mogła to przeskoczyłabym przez te cholerne barierki dzielące mnie od boiska i wybiegłabym wprost do niego. Przez chwilę z tego strachu zapomniałam nawet jak się oddycha i w efekcie zaczęłam się dusić. Powoli zaczęłam uspokajać swój oddech. Nie docierały do mnie słowa Jacka, że Theo już wstaje. Widziałam, przecież jak ciężko mu to idzie, jak ledwo chodzi, jak trzyma się za klatkę piersiową. Mecz został wznowiony, a on stał za tą linią boczną. Widziałam na twarzach kibiców cień nadziei, że jeden z ich reprezentantów jednak wróci na boisko, ale widziałam też jak ten lekko zwija się z bólu. Dostrzegłam Lenonna w trykocie Synów Albionu, który właśnie zbierał instrukcje od Hodgsona. A więc zmiana. Podniosłam się z miejsca i nie zważając na nawoływanie Wilshere'a pobiegłam do szatni. Ledwo wpadłam do korytarza, a zobaczyłam Theo na noszach. Przeraziłam się nie na żarty. Po okazaniu przepustki i wypowiedzeniu kilku słów przez Theo mogłam wejść za nim do szatni.
-Nawaliłem - usłyszałam jego westchnięcie podczas, gdy lekarze ponawiali badanie. - Miałem zabrać Cię do Twojego domu.
-Przestań - podeszłam bliżej i złapałam go za rękę. - Teraz najważniejsze jest Twoje zdrowie. Dobrze się czujesz?
-Tak, już jest okej - rzucił, by chwilę po tym lekko się skrzywić, ścisnąć mocniej moją dłoń i wydać z siebie ciche "aua". - Miałaś tego nie słyszeć...
-Theo, nie musisz już udawać takiego twardziela -patrzyłam mu teraz w oczy. - Każdy na Twoim miejscu uroniłby kilka łez, rzucił kilkoma przekleństwami....
-Żebro - naszą rozmowę przerwał lekarz krótką jednak treściwą diagnozą. - Pomóc Ci się przebrać w dres? Musimy jechać zrobić prześwietlenie.
Widziałam jak Theo spojrzał przelotnie na mnie. To wystarczyło, w jego oczach było tyle bólu, że była teraz tylko jedna właściwa decyzja.
-Niech mu pan pomoże - spojrzałam na mężczyznę zajmującego się moim chłopakiem. - Przecież on tylko udaje, że to wcale go nie boli. Pieprzona męska duma.
Theo złapał mnie mocniej za rękę nie chcąc puścić.
-Pojadę z Tobą na prześwietlenie, ale masz iść się przebrać. - dodałam po chwili.



Kiedy biegłam do samochodu, w którym Theo czekał już na mnie zakończyła się pierwsza połowa meczu. Dostrzegłam mojego rówieśnika zmierzającego w moją stronę.
-Co z nim? - rzucił zrównując się z moim krokiem.
-Jedziemy na prześwietlenie - krzyknęłam za nim skręcając w stronę wyjścia na parking. - Chyba połamał żebro.
-Cholera! - usłyszałam gdzieś za mną jeszcze jego krzyk, po czym obróciłam się. - Powiedz mu, że skopiemy im za niego tyłki!
Po tych słowach popędziłam do mojego chłopaka. Po chwili zajmowałam już wolne miejsce obok niego. Poczułam jak opiera swoją głowę o moje ramię. Powoli skierowałam swoją wolną rękę do jego głowy, po której go troskliwie pogłaskałam. Potrzebował mnie teraz bez wątpienia. Poczułam jak swoją dłonią ściąga moją z jego głowy i ściska ją. Nie znałam tego bólu, którego aktualnie doświadczał. Jednak jeśli było to na prawdę połamane żebro cierpienie musiało być niesamowite. Dodajmy do tego zawód jaki czuł, bo przecież we własnym mniemaniu właśnie schrzanił mój wyjazd do rodzinnej Polski.
-Chambo powiedział, że ich rozgromią - rzuciłam lekko się uśmiechając.
-Fajnie - jęknął kuląc się jeszcze mocniej z bólu.
-Dostałeś coś przeciwbólowego? - uważnie mu się teraz przyglądałam.
-Jeszcze nie....
W szpitalu podczas czekania na wyniki znowu żalił mi się, że chciał mnie zabrać do ojczyzny.
-Uspokój się już - nie wytrzymałam w końcu siadając obok niego. - Teraz to ja Cię zabieram do domu. To Ty tego potrzebujesz nie ja. Polecę do domu później, będzie czas. I nie zadręczaj się tym tak mocno. Najważniejsze jest, że nic poważnego Ci się nie stało. To wyglądało zdecydowanie groźniej, zwłaszcza ten kołnierz leżący obok Ciebie na boisku.
-Bałaś się? - spojrzał na mnie lekko się teraz uśmiechając.
-Jak cholera. - podsunęłam swoją twarz do jego krótko całując go w usta. - Przez chwilę zapomniałam jak się oddycha.
Zaśmiał się obejmując mnie ramieniem i przytulając do siebie. Starałam się zachować odpowiedni dystans w obawie o to, żeby go mocniej nie uszkodzić. Nie dane nam jednak było spędzenie tej chwili razem, bowiem w drzwiach pojawiła się rodzina Walcottów. Jego przerażona mama, wkurzony ojciec, brat i siostra. Odsunęłam się od Theo i rzucając krótkie 'dobry wieczór' usunęłam się pod ścianę, o którą się wsparłam.
-Co Ci jest? - jego ojciec jak zwykle musiał okazać swoje niezadowolenie co do części z poczynań swojego syna. - Jak zwykle musiałeś się tam na siłę pchać z tą piłką. Trzeba było ją podać!
-Komu? Biegłem sam na sam, tato - Theo zaczął szukać mnie wzrokiem jakby mając nadzieję na ratunek z mojej strony, w tym czasie podeszła  do mnie jednak jego siostra Hollie.
-Jak on się trzyma? - rzuciła widząc teraz jego dość obolałą minę.
-No właśnie prawie wcale -powiedziałam jej prawdę, wiedziałam, że to bowiem właśnie ona najczęściej go wspierała w ciężkich sytuacjach. - A taka gadka Waszego taty na pewno mu psychicznie nie pomoże.
Po chwili dziewczyna wyciągnęła ojca z sali, a kiedy wrócili ten ewidentnie zmienił swoje nastawienie do skrzydłowego Anglii.
-Wracasz z nami do domu - z zamyślenia wyrwał mnie teraz głos jego mamy. - Musisz najpierw wyzdrowieć, dopiero później na nowo się przemęczać.
-Mamo, Inga ze mną zamieszka - spojrzał teraz na mnie błagalnym wzrokiem. - Już to przedyskutowaliśmy.
Bo przecież o tym rozmawialiśmy kilka dni temu. Od kiedy zaczęłam studia tylko się mijaliśmy. Nie mieliśmy dla siebie już tyle czasu. Kiedy ja byłam na uczelni on siedział w domu, kiedy on był na treningu ja właśnie wracałam do hotelu. Wciąż uważnie analizowałam teraz jego słowa skierowane do rodzicielki. Przecież jeszcze nie powiedziałam mu czy się zgadzam. Teraz jednak nie miałam wyjścia. Mogłam odmówić jednocześnie sprawiając, że będę się z nim mijać jeszcze bardziej.
-Inga naprawdę? - ocknęłam się kiedy jego mama po raz któryś z kolei powtórzyła swoje pytanie.
-Tak - uśmiechnęłam się. - Chciał mnie zabrać do domu, teraz ja go zabiorę i się nim zajmę. Lepiej, żeby został na miejscu. Zacznie później tą rehabilitację, bez sensu się ciągle przemieszczać w tą i z powrotem.
- Ile wy się znacie?! - całą tą sielankę przerwał nam jego ojciec. - Tak szybko chcecie zamieszkać razem?! Theo, rozmawialiśmy już o tym.
-Tato, jestem pewien, że chcę zamieszkać z Ingą, zrozum. - po raz pierwszy usłyszałam jak warknął na swojego ojca. - I wyprzedzam Twoje pytanie: nie, nie zagram z Polską.
-To dobrze, że nie zagrasz - spojrzałam zdziwiona na starszego mężczyznę. - Już Ci mówiłem, że Polska to niebezpieczny kraj.
-Już tam byłem i wróciłem, o dziwo cały i zdrowy - bąknął uważnie obserwując ojca. - Po za tym skończ ten temat. Inga jest Polką.
-No właśnie... - usłyszałam ciężkie westchnięcie. - Polką...
Wątpliwościom na pewno nie podlegała niechęć taty Theo do Polaków. Przed Euro BBC po części spełniło swoją misję przekonując między innymi rodzinę Walcott, do tego, że Polska i Ukraina to niebezpieczny region Europy, a Polacy to najwięksi chuligani na świecie. Tak bardzo chciałam, żeby jego ojciec zaczął mnie akceptować i przestał postrzegać przez ten pryzmat jakiego się sam nabawił. Jego zdaniem byłam z Theo tylko po to, żeby go złapać na jakiegoś dzieciaka, wyciągnąć od niego kasę lub inne podobne rzeczy. Nie rozumiał, że na prawdę zależy mi na jego synu. Napięcie panujące w sali przerwał nam lekarz informujący o stanie zdrowia piłkarza. Hipoteza była słuszna: Theo w meczu złamał żebro, a teraz miał zostać na nocnej obserwacji. Prosił mnie , żebym wróciła do domu, ale ja wolałam zostać przy nim. Nie czułam się nawet na siłach by go opuścić w takim momencie. Ubłagałam lekarza prowadzącego i w efekcie mogłam spędzić noc przy jego łóżku.



Opuszczenie przez Theo szpitala wiązało się z kolejnym bólem w klatce. Jack przyjechał do nas do szpitala po południu. Na wstępie zaznaczył, że Theo jeszcze nigdy nie wzbudził takiego zainteresowania ze strony reporterów, co wczoraj wieczorem. Pomagałam mu wesprzeć się o ramię młodszego od niego pomocnika widząc jak ogromny ból zadaje mu choćby najmniejszym ruchem.  Szpital opuściliśmy w akompaniamencie dziesiątek fleszów i reporterów. Szłam lekko z tyłu nie chcąc wzbudzać teraz nadmiernej sensacji. Zresztą wyglądałam jak osiem nieszczęść: nieuczesane włosy, rozmyty makijaż, niewyspane oczy. Ku mojemu zdziwieniu obaj Kanonierzy się zatrzymali. Z niepokojem podeszłam bliżej nich łapiąc lekko starszego z nich za ramię.
-Wszystko w porządku? - spojrzałam w jego ciemne tęczówki jak gdyby chcąc wyczytać z nich każdy, nawet najmniejszy ból.
-Już tak - złapał mnie rękę próbując przyciągnąć do siebie.
-Żebra - przypomniałam mu o tym, że stoję właśnie po tej stronie, po której doskwiera mu ból.
-Cholerne kontuzje - zaklął ściskając mocniej moją dłoń.
Jack pomógł mi wpakować Walcotta na tylne siedzenie, po czym zajęłam miejsce pasażera tuż obok kierowcy. Pół drogi przesiedziałam odwrócona tyłem do kierunku jazdy, byle tylko mieć oko na chłopaka. Wilshere zgodnie z umową zawiózł nas najpierw do mnie, skąd miałam wziąć najpotrzebniejsze rzeczy. Wysiadłam z samochodu kierując się na górę. Po wpakowaniu części ubrań, butów i kosmetyków do walizki mogłam skierować się z powrotem na parking do moich towarzyszy.
-Wszystko wzięłaś? - usłyszałam po chwili pytanie rozgrywającego, które przerwało ciszę panującą w jego aucie.
Spojrzałam na Theo leżącego na tylnym siedzeniu. Błądził tymi swoimi ciemnymi oczami po mojej twarzy, miałam ochotę po prostu go przytulić i ucałować. To pierwsze odpadało zważywszy na fakt, że ledwo chodził. Każdy, nawet najmniejszy oddech sprawiał mu ból. Kiwnęłam głową uśmiechając się do Jacka, po czym zajęłam ponownie miejsce na przednim siedzeniu.
-Jak nie chcesz - usłyszałam teraz głos Theo. - To nie musisz się do mnie wprowadzać. Dam sobie radę.
-Zgłupiałeś? - patrzyłam teraz w jego ciemne jak smoła oczy. - Ledwo chodzisz, ledwo oddychasz i mówisz, że dasz sobie radę? Theo już wczoraj Ci mówiłam, że nie musisz być non stop twardzielem.
Czułam na sobie uważny wzrok Jacka. Nie wiedziałam, że zabrzmiałam aż tak poważnie, ale jeden i drugi wymieniając się krótkimi spojrzeniami automatycznie zamilkli. Dało się słyszeć tylko muzykę lecącą gdzieś w tle.
-Więc wszystko jasne, jadę do Ciebie. - bąknęłam wlepiając wzrok w szybę.




W środę po południu zawitali u nas Jack i Kieran. Theo zaparł się, że mecz obejrzymy, chociaż na szklanym ekranie. Jack wparował z butelkami wypełnionymi piwem. Przytulił mnie na powitanie, po czym skierował się w stronę kontuzjowanych Anglików okupujących kanapę i konsolę. Do meczu pozostało jeszcze trochę czasu, więc postanowili go jakoś wykorzystać, ja natomiast uciekłam przed nimi do kuchni. Przygotowałam kupione wcześniej chipsy i popcorn przesypując je do pustych misek. Kiedy Walcott zawołał mnie na mecz przyniosłam ze sobą przekąski stawiając je na stole. Theo złapał mnie za nadgarstek pociągając lekko na swoje kolana. O tyle, o ile on czuł się nieco lepiej siedzenie na jego kolanach wciąż było dość ryzykowne. Ostrożnie objęłam go za szyję całując przy tym krótko w usta, a następnie spoglądając w telewizor. Theo podał mi jedno z piw zakupionych przez Wilshere'a, a następnie sięgnął po swój trunek. Upiłam kilka łyków, a następnie zsunęłam się na miejsce, które zrobił mi teraz Jack.
-Dobrze, że wszyscy mamy kontuzje - spojrzałam zdziwiona na Kierana, który teraz upijał łyk piwa. - Możemy przynajmniej w spokoju obejrzeć ten mecz.
-A pomyśleć, że we trójkę mieliśmy grać w tym meczu - Theo nerwowo się zaśmiał. - Brakuje tylko Alexa.
-Oj, lepiej, żeby go brakowało - wtrącił się Jack. - Klubowi brakuje tylko jego kontuzji.
-Dobra złoimy im dzisiaj tyłki, nie? - Gibbs wyszczerzył się w moją stronę. - Przyjmuje zakłady. Ile bramek wrzucimy?
-Nie rozpędzaj się tak - zaśmiałam się wychylając się lekko zza Theo. - Może i nie wygramy, ale wy też nie. Będzie remis.
-Na pewno, na pewno - zaśmiał się Theo, za co oberwał ode mnie lekko po głowie. - Ej jestem kontuzjowany!
-W żebra, kochaniutki, w żebra - wystawiłam język opierając się teraz na jego boku.
Objął mnie ramieniem całując przy tym w czoło i szepcząc na ucho:
-Jak nam skopiecie tyłki to tylko dlatego, że nas tam nie ma.
Mecz ku zdziwieniu i rozpaczy Kanonierów zakończył się remisem 1-1, aczkolwiek Polska spokojnie mogła wygrać ten mecz. Przypominałam im jak obstawiłam i że spokojnie mogłam grać z nimi na kasę. Wkurzeni spoglądali tylko na mnie spod byka starając się wmówić mi, że to przez nasz basen narodowy. Theo przyjął nawet postawę obrażonego, bo już nie przytulał mnie z taką chęcią jak zawsze. Udawał wielce sfochowanego, a wszystko tłumaczył bolącą klatką piersiową. Miałam się z nimi jak z dziećmi. Kiedy sprzątałam puste butelki, a dwójka ze starszych graczy Arsenalu zajęła się ponownie konsolą Jack postanowił pomóc mi z uporaniem się ze szkłem.
-Jak trening? - uśmiechnęłam się do niego.
-Jak zwykle zrezygnowałem z wolnego - wypiął pierś do przodu. - Inga, może zagram w sobotę.
-Obejrzę Cię na ekranie - zaśmiałam się. - Nie za wcześnie na mecz w pierwszej lidze, Jack?
-Czas najwyższy. - wsparł się teraz o kuchenną szafkę. - Kiedyś w końcu muszę do tego wrócić.
-Wrócisz - wskoczyłam teraz na blat siadając na nim i uważnie przyglądając się Brytyjczykowi. - Daj sobie czas Jacky, i tak już trochę grasz w U21 i U20.
-Za mało - uśmiechnął się do mnie uwydatniając swoje dołeczki w policzkach. - Inga zobaczysz jak Theo będzie Ci jęczał, że nie może grać i trenować. Brak gry dla piłkarza to chyba najgorsza kara.
-Jak ktoś w tym związku może jęczeć to raczej nie on - zaśmiałam się uświadamiając sobie jak dwuznacznie to zabrzmiało. Mina mojego rozmówcy, także wskazywała na to, że skupił się bardziej na drugim dnie wypowiedzi niż na tym pierwszym, docelowym.
-Nie patrz tak na mnie - zaśmiałam się rzucając w niego końcówką popcornu, który został w misce.
Śmiał się teraz ze mną, usilnie próbując trafić i we mnie prażoną kukurydzą. Utwierdzał mnie w przekonaniu, że co by się nie działo, czy jakkolwiek głupiutka bym nie była, był przy mnie w każdym momencie.




Od autorki:
Trochę przyspieszyłam akcję. Musiałam. Mogę z dumą powiedzieć, że rozdział był napisany jakiś kilka dni przed meczem z Anglią i przewidziałam remis, musiałam tylko zmienić wtorkowy wieczór na środowe popołudnie. Być może za tydzień to na co tak długo czekacie, czyli rozwiązanie części wątku z Torresem. Oczywiście jeśli się z tym uporami, bo gracze Chelsea kimkolwiek by nie byli są dla mnie ciężkim orzechem do zgryzienia, a aktualnie na obu blogach utknęłam na nich. Długo myślałam nad piosenkę, mam nadzieję, że pasuje. No i odezwałam się w końcu do Was na tym blogu, a miał być to blog raczej czysto treściowy, bez zbędnych komentarzy ode mnie. :P Skoro jednak to zrobiłam to skorzystam z okazji i pozdrowię Was wszystkie i dziękuję za te ponad 2700 wejść i każdy komentarz, mam nadzieję, że tak pozostanie dłużej. 
I pamiętajcie dzisiaj  o 13.45 nastawiamy Streamy i patrzymy jak nasi chłopcy rozwalą ManU.

32 komentarze:

  1. ahh, fajny odcinek... ale nie fajny bo Theo doznał kontuzji :C
    dobra, wiem jak zabrzmiało to zdanie, ale nie ważne xDD
    i bardzo dobrze że przyspieszyłaś akcję, przydało się i genialnie ci to wyszło :D
    czekam na nowość :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeklęta kontuzja... Strasznie szkoda mi Theo. To dobrze, że walczy z uprzedzeniem ojca do Polski.
    Jeśli o mecz Polska-Anglia chodzi, to też przewidywałam remis, bo bez Johna Terry'ego defensywa Anglii traci 50%.
    Drugi blog, w którym też pojawiają się piłkarze Chelsea? Koniecznie daj mi adres :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kontuzjowany piłkarz to jęczący piłkarz hehe Inga teraz będzie mieć z nim fajne przeprawy:D I ta męska ambicja, żeby okazać się typem macho, szczególnie przed oczami ukochanej dziewczyny...
    Zrobiłaś z ojca Theo strasznego ksenofoba, ale chyba się przekona do niej, a razem z nią do wszystkich Polaków, prawda? Bo trochę przykro nawet czytać coś takiego o nas, że mają o nas takie zdanie. To znaczy, wiem, że mają, nawet niekiedy dużo gorsze, ale nie jest miło o tym czytać...
    I czekam na rozwinięcie wątku Chelsea, oczywiście:D Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. A piosenka...CUDO:DDD Kocham Lifehause:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże, ta klawiatura mnie wykończy...Oczywiście, kocham Lifehouse:)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny, aczkolwiek szkoda tej kontuzji Theo. Podziwiam Jacka, że jest przy głównej bohaterce bez względu na wszystko.

    Piosenka jak najbardziej na tak! :D
    Podoba mi się i czekam na kolejny rozdział i rozwinięcie akcji z Chelsea.
    Weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda mi Theo..; /
    I szkoda mi tego, że Arsenal przegrał ; / x2
    Aczkolwiek odcinek świetny.. Czekam na Torresa *.*

    OdpowiedzUsuń
  8. jestem tak podirytowana dzisiejszym meczem, że nie wiem czy uda mi się coś sensownego napisać bo póki co jedyne o czym myśle to moja nienawiść to RvP.... No ale co do rozdziału... Szkooooda tej kontuzji Theo, widać jak straasznie mocno ją przeżył, ale najważniejsze, że Inga jest przy nim, no a Jack przy niej ;> ( mój biedny Jack, ta czerwona kartka hjtghfdgvrbf shit! ) no i panowie Anglicy mają sie czego bać, bo Polska po tym meczu wyrosła na poważnego przeciwnika ;>
    + rany jak ja nienawidze MU....

    OdpowiedzUsuń
  9. Jej, biedny Theo. Jego kontuzja była dla mnie ogromnym przeżyciem,a ty świetnie ujęłaś to wszystko w swoim opowiadaniu. Cóż ja mogę powiedzieć? Każdy rozdział jest cudowny i mam tylko nadzieję, że niedługo doczekam się postaci Chelsea, co na pewno jeszcze bardziej ubarwi rozdziały. Co do meczu... Urgh. Ogromne emocje. Jeden z bardziej frustrujących meczy, bo przecież potyczka z Mułami (poprawka, będę miła - Manchesterem) to też podtekst w kierunku Robina... I Jack i Varemaelen i całe to spotkanie, wwydguhdjwskwl.

    OdpowiedzUsuń
  10. Głupie BBC :/ Właśnie mi przypomniałaś, że jestem na nich wkurzona. Wprawdzie przeprosili, ale... Tatuś Theo chyba tych przeprosin nie słyszał. Anglicy ponoć najczęściej przywozili do domu koszulkę z napisem "Byłem w Doniecku i przeżyłem". On mógłby dostać coś w stylu "Mój syn kocha Polkę i cały czas żyje". Nieeee, to głupie. Bredzę :P
    Kontuzja paskudna... Inga musiała się nieźle wystraszyć. Kibice mało nie poumierali, a co dopiero ona.
    Czekam na Torresa i gratuluję odgadnięcia wyniku :) Dobra jesteś w te klocki ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nowość na gdzie-jestes.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ooo nie, ja planowałam wypadek na boisku! Muszę trochę pozmieniać..

    notka bardzo przyjemna, dużo się działo ale wszystko było napisane jasno i klarownie. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. uuu... żebra, znam ten ból, cztery złamane.
    bardzo mnie cieszy, ze przyspieszylas akcje, przewidziany remis, gratuluje:))
    skoro przewidzialas remis, to jakie bedą liczby w kolejnym losowaniu Lotto?
    żartuje xD
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Taaa nasz basen narodowy wymiataaa ;d
    hahaha xdd
    Rozdział bardzo mi się podoba, naprawdę, oglądałam mecz Anglii wtedy i sama kurde zapomniałam jak się oddycha jak zobaczyłam jak Walcott wpadł na bramkarza. To był straszny widok.
    Pozdrawiam i życzę weny ! <3

    OdpowiedzUsuń
  15. zapraszam na 16
    karim-and-love-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Write more, thats all I have to say. Literally, it seems as though
    you relied on the video to make your point. You clearly know what
    youre talking about, why waste your intelligence on just
    posting videos to your weblog when you could be giving us something enlightening to read?
    Here is my homepage ... acorn mary jane slipper 89

    OdpowiedzUsuń
  17. Thanκs for sharing yοur thoughts
    on abс cаtalogue onlіne. Regаrds
    My blog post - hotmail.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Wow! After all I got a weblog from where I know how to genuinely
    take valuable information regarding my study and knowledge.
    Feel free to visit my blog post : a frame house plans tennesse

    OdpowiedzUsuń
  19. Thank you a lot for sharing this with all of us you really recognize
    what you are speaking approximately! Bookmarked.
    Kindly additionally visit my site =). We may have a link trade contract between us
    Feel free to visit my blog post http://www.germanrottweilers.org/

    OdpowiedzUsuń
  20. Every weekend i used to pay a visit this website, because i want enjoyment,
    as this this website conations truly nice funny stuff too.
    Also see my web page: http://51junrui.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. I am really pleased to read this weblog posts which carries plenty of
    useful information, thanks for providing these kinds of information.
    Also see my website: accounting information system chapter 7

    OdpowiedzUsuń
  22. Very nice post. I just stumbled upon your blog and wished to say that I've truly enjoyed surfing around your blog posts. In any case I'll be subscribing in your rss feed
    and I'm hoping you write again soon!
    Feel free to surf my website ... http://www.Adabalik.com/galeri4/ada042.jpg.php

    OdpowiedzUsuń
  23. Attractive section of content. I just stumbled upon your weblog and in accession capital to assert
    that I get actually enjoyed account your blog posts.
    Any way I'll be subscribing to your augment and even I achievement you access consistently fast.

    Have a look at my web blog: meratol reviews
    My website: meratol review

    OdpowiedzUsuń
  24. With havin so much content do you ever run into any
    issues of plagorism or copyright infringement? My website has
    a lot of completely unique content I've either authored myself or outsourced but it looks like a lot of it is popping it up all over the internet without my agreement. Do you know any methods to help stop content from being ripped off? I'd
    genuinely appreciate it.

    Feel free to visit my webpage :: www.trainzdepot.net

    OdpowiedzUsuń
  25. Pretty great post. I simply stumbled upon your
    blog and wanted to mention that I have truly loved surfing around your weblog posts.
    In any case I'll be subscribing to your rss feed and I hope you write once more soon!

    Here is my website; ver champions league online

    OdpowiedzUsuń
  26. With havin so much written content do you
    ever run into any issues of plagorism or copyright infringement?
    My blog has a lot of unique content I've either created myself or outsourced but it appears a lot of it is popping it up all over the internet without my authorization. Do you know any ways to help stop content from being ripped off? I'd truly appreciate it.


    my weblog :: Hotmail account

    OdpowiedzUsuń
  27. Hello there, You have done an exсellent job.
    I'll certainly digg it and personally recommend to my friends. I am sure they'll be benefіted from
    this site.

    Feеl free to visit my ωeb ѕitе crearfacebook.webs.com

    OdpowiedzUsuń
  28. This ωеb site certainlу has all the info ӏ wanted concеrnіng this subјеct and ԁidn't know who to ask.

    Also visit my web-site :: crear facebook gratis

    OdpowiedzUsuń
  29. Evеrythіng іs vегy open wіth a preсise claгifісatіon
    of the сhallengeѕ. Ӏt ωas truly informative.
    Your site is useful. Τhanks foг sharіng!


    Stοp by my web site http://seapotato.blogspot.dk/

    OdpowiedzUsuń
  30. Toԁay, I wеnt tо the beach frοnt with mу childrеn.
    I found a sea shell anԁ gаνe it to mу 4 yeаr old
    ԁaughter and ѕaіd "You can hear the ocean if you put this to your ear." She
    рlaced the shell to heг еar anԁ
    screamed. There waѕ a heгmіt cгab insiԁe and
    it pinched her eаг. Shе neνer ωants to go back!
    LоL ӏ know thiѕ iѕ totally off toρіc but I had
    to tеll somеone!

    Also visit mу weblоg ... Diariorc.Com

    OdpowiedzUsuń
  31. Pretty great poѕt. I simplу stumblеd upοn yοur
    ωeblog аnd wisheԁ to saу that I've really loved browsing your weblog posts. In any case I will be subscribing on your feed and I'm hoping yоu write once
    more veгy soon!

    My wеb-sitе; coolhunting-galicia.blogspot.co.Uk

    OdpowiedzUsuń