sobota, 27 października 2012

8. Tchórzyk




Ostatnie kilka dni z Theo spędziliśmy na uświadamianiu mu jak bardzo niepotrzebnie jest zazdrosny o swojego przyjaciela. Treningi i przebywanie u mnie budowały jego dni. Kwestia nowego kontraktu, wciąż nie została wyjaśniona. Nie chciałam wywierać na nim żadnego zdania zważywszy na to, że znaliśmy się dopiero niecały miesiąc. Budowaliśmy dopiero między nami tą relację. Karina wielokrotnie powtarzała mi, że to nienormalne, że chłopak jest o mnie tak szybko zazdrosny. Ale dla mnie to było raczej słodkie. Dni leciały mi szybko. Nim się obejrzałam, a środowy wieczór był sobotnim popołudniem wzywającym na derby z Chelsea. Wybrałyśmy się tam razem z Kariną. Podczas meczu targały nami skrajne emocje. Z rozpaczą patrzyłam na Abou Diaby'ego opuszczającego boisko, ze łzami w oczach oglądałam Torresa strzelającego pierwszego gola, z nieopisaną radością przyjmowałam dwójkową akcję Alexa i Gervinho. Zakrywałam twarz dłońmi widząc nie potrzebny faul Thomasa, a później jego efekt, czyli bramkę na 2-1. Karina natomiast wszystko to odbierała dokładnie inaczej, nie było wątpliwości, że tego dnia była za Chelsea. Kiedy Theo wszedł na boisko ściskałam tak mocno kciuki, że pobielały mi aż kostki, a dłonie zaczęły się pocić. Stresowałam się razem z nim, razem z nim chciałam zdobyć tego gola. Widziałam pod jaką presją gra i nie chodziło tu tylko i wyłącznie o zdobycie choć 1 punktu w tym starciu. To wszystko miało większe podłoże.
Po gwizdku obwieszczającym koniec meczu skierowałam się do szatni. Karina szła ze mną, z tą różnicą, że na jej twarzy gościł uśmiech, na mojej nie. Stanęłam pod wejściem do części piłkarzy Arsenalu, podczas gdy brunetka przytulała już Edena i składała mu gratulacje. Theo wpadł do korytarza jak burza, posłał krótkie i pełne wściekłości spojrzenie Hazardowi, po czym złapał mnie za nadgarstek ciągnąc za sobą do szatni.
-Co robisz? - spojrzałam na niego mrużąc lekko brwi.
-No chodź - bąknął pod nosem spoglądając mi w oczy.
-Przecież wiesz, że nie powinnam tam wchodzić - westchnęłam wywracając oczami.
-Dzisiaj Ciebie tam po prostu potrzebuje, okej? - spojrzał na mnie jasno dając mi do zrozumienia, że zależy mu na tym, żebym z nim poszła. - Karina jedziesz później z nami na obiad?
-Nie, nie - zaśmiała się. - Zostaję.
-Poczekaj - westchnęłam puszczając go na chwilę i kierując się do przyjaciółki. - Masz mu dzisiaj powiedzieć. Wygrał mecz, strzelił gola. Kiedy przyjmie to lepiej jak nie dziś?
-Pomyślę - widziałam jak przygryzła wargę. - Miłej zabawy.
Kręcąc głową ruszyłam do Theo, który teraz objął mnie ramieniem. Otworzył przede mną drzwi do męskiej szatni. Moim oczom ukazało się kilka całkiem nagich torsów i facetów paradujących w samych ręcznikach lub bokserkach. Z daleka pomachał mi Jack. Skierowałam się ostrożnie w jego stronę podczas gdy Theo udał się do swojej szafki, a potem pod prysznic. Słuchałam jak Vermaelen pokrzykuje na swoich kolegów z drużyny próbując wlać w nich choć odrobinę nadziei na kolejne mecze. Atmosfera, która do niedawna była wspaniała teraz zaczynała się psuć. Widziałam to po minach wszystkich, widziałam po ich zachowaniu. Nie wiedziałam, czemu Walcott zaciągnął mnie do tej ich świątyni, miejsca, w którym nie powinnam przebywać bezpośrednio po zakończeniu przegranego meczu. Podniosłam się z ławki kierując w stronę wyjścia, poczułam jak Wilshere łapie mnie za rękę odwracając lekko w swoją stronę.
-Nigdzie nie idź - swój wzrok przeniósł z mojej twarzy na drugi koniec szatni. - Nie przyprowadził Cię tu bez powodu. Idź do niego - wskazał mi brodą na Theo, który stał pod ścianą szukając czystej koszulki. Przełknęłam głośno ślinę spoglądając to na mojego chłopaka, to na przyjaciela. Ja jako kibic sama czułam zawód, teraz jednak musiałam odłożyć go na bok i pocieszyć mojego chłopaka. Kiwnęłam głową powoli kierując się do Brytyjczyka, a następnie przytulając się do jego pleców. Swoje dłonie oplotłam gdzieś na jego brzuchu uniemożliwiając mu przy tym naciągnięcie koszulki. Czułam na sobie wzrok połowy składu, wszyscy jakby czekali na to, co się teraz stanie. Odplątał moje ręce, by odwrócić się do mnie przodem i opaść na ławkę ściągając mnie przy tym na swoje kolana.
-Chciałem im tylko pokazać jak bardzo chcę wygrać dla tego klubu - rzucił szeptem sprawiając, że moje oczy lekko się zaszkliły, jednak dusząc je w sobie pogłaskałam go tylko po głowie.
-Robiłeś co mogłeś - szepnęłam mu na ucho następnie go przytulając. 
Podniosłam wzrok kierując go na Alexa i Kierana stojących kawałek dalej i przyglądających nam się uważnie. Oni też wiedzieli, że Theo chciał jak najlepiej pokazać się w tym meczu. Wszyscy tego chcieli, ale nie wszyscy mieli na sobie tą presję jaką nosił od kilku dni Walcott. 


Wyszliśmy z szatni jako ostatni. Alex i Jack czekali na nas przy samochodzie tego drugiego. Ciągnęłam Theo za sobą niemal na siłę. Zatrzymałam się odwracając do niego przodem i spoglądając mu w oczy.
-Uśmiechnij się - westchnęłam uśmiechając się do niego. - Jest okej, jeszcze tak dużo nie tracicie do nich. Jak chcesz to możemy wrócić do domu. Nie musimy jechać na ten obiad. Zamówimy coś do domu.
-Nie, jedźmy - pochylił się nade mną całując mnie krótko w usta. 
-Theo... - spojrzał na mnie pytającym wzrokiem ponownie łapiąc mnie za rękę. - Jesteś pewny?
Kiwnął głową ciągnąc mnie w stronę chłopaków i dwóch samochodów, które pozostały na parkingu: swojego i Jacka.

Kiedy dojechaliśmy do knajpki humor Theo momentalnie się poprawił. Jeśli nie można było świętować zwycięstwa chłopcy skupili się na minionych urodzinach Kierana. Siedziałam obok jego dziewczyny Kate i śmiałyśmy się z byle czego. Do środka wszedł Carl z bojową miną i blondynką idącą za nim.
-To Susie - rzuciła Kate uśmiechając się do mnie. - Dziewczyna Carla.
-W porządku? - rzuciłam uważnie obserwując Angielkę.
-Zależy od sytuacji. Nie jest najgorsza - moja rozmówczyni zaśmiała się. 
Kiwnęłam głową następnie tonąc w kolejnej rozmowie z szatynką. Widziałam jak Theo się uśmiecha i jak ewidentnie poprawia mu się humor. Każdy jego nawet pojedynczy śmiech przywoływał moje spojrzenie. Tak jego śmiech był czymś, co wywoływało uśmiech u mnie. Widząc, że wszystko z nim w porządku mogłam siedzieć i skupiać się na rozmowie z dwoma dziewczynami. Nie słuchałam nawet głupich tematów, które napoczynali chłopcy, najważniejsze jest to, że poprawiali sobie nawzajem humory. I tak by było zapewne gdyby nie bojowy nastrój pół Anglika pół Fina. Poczułam jak mój chłopak łapie mnie za ramię i lekko przyciąga w swoją stronę.
-Idziemy - bąknął przywołując moje spojrzenie, widziałam, że jest wściekły.
-Co jest? -spojrzałam mu w oczy, jednak on podniósł się ciągnąc mnie za rękę.
Rzuciłam zdziwionym spojrzeniem po wszystkich chłopakach, którzy teraz w skupieniu przyglądali się Theo. Pożegnałam dziewczyny, a wychodząc schyliłam się jeszcze koło Wilshere'a. 
-Co mu się stało? - szepnęłam mu prosto do ucha. 
-Carl - rzucił krótko widząc, że chłopak chce jak najszybciej opuścić ze mną restaurację.
Ruszyłam za brunetem i po chwili zajmowałam już miejsce pasażera w jego Audi. Przez całą drogę uważnie mu się przyglądałam, widziałam jego irytację i poddenerwowanie. Widziałam jak systematycznie dociska pedał gazu dając upust temu wszystkiemu, co w nim siedziało.
-Zwolnij... - westchnęłam ciężko odwracając się teraz lekko w stronę okna.
-Zawsze tak jeżdżę - burknął dość niemiło jak na niego.
-Theo mam to w nosie - ponownie swój wzrok przeniosłam na niego. - Masz do jasnej cholery zwolnić. Jesteś wkurzony, ale to nie znaczy, że masz się zabić!
-Jedziesz do siebie czy do mnie? - spojrzał mi w oczy, wciąż nie zwalniając nogi z gazu.
-Robisz to specjalnie prawda? - poczułam jak kąciki moich ust zgodnie z jego podnoszą się lekko do góry.
-Czyli do mnie. - zaśmiał się ponownie patrząc na jezdnię.



Leżałam na łóżku Theo tępo patrząc w sufit. Od dłuższego czasu leżał obok mnie i ściskał mnie za rękę, przekręciłam się lekko na bok, by móc na niego spojrzeć. Z jego twarzy, wciąż nie zeszło strapienie.
-O co się pokłóciliście? - westchnęłam nie wytrzymując dłużej.
-O to, że jestem tchórzem... - spojrzał na mnie. - Inga, spotykasz się z tchórzem.
-Przestań - zaśmiałam się przytulając go. - Nie jesteś żadnym tchórzem. Jak Carl jest taki mądry to ....
-On przyjąłby ten kontrakt i pozycję na jakiej aktualnie gra. - przerwał mi, wciąż mi się uważnie przyglądając.
-Theo.. - westchnęłam bezradnie. - On jest w innej sytuacji...  Od zawsze kibicował temu klubowi, dla niego granie dla niego to coś innego niż dla Ciebie.
-Myślisz, że powinienem się zgodzić? - widziałam jak przymknął powieki, by złapać powietrze.
-Nie chcę wpływać na Twoje decyzje. - podniosłam się lekko i pocałowałam go krótko w usta. - Sam wiesz czy powinieneś przedłużać kontrakt czy jeszcze trochę poczekać.
-Kocham ten klub - jęknął mocniej przytulając mnie do siebie. - Ale czuję, że na innej pozycji mógłbym być jeszcze lepszy.

22 komentarze:

  1. oczywiście, że mam ochote:)
    podoba mi się,tylko czy przedłużać czy raczej nie? skoro kocha klub to tak.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyjemny odcinek, jak zwykle. :) Ja bym chyba ten kontrakt przedłużyła.. :)

    + chętnie weszłabym do tej szatni zamiast Ingi. :P

    OdpowiedzUsuń
  3. podoba mi się ten odcinek... Jeżeli kocha klub powinien zostać.
    Ja to bym wleciała do szatni jak strzała! :DD
    czekam na nowość :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Argh, niefajnie. Przypominasz mi o tym cholernym kontrakcie a to mnie wale nie cieszy! Nie wiem jak przeżyję kolejną stratę po Fabregasie, Robinie, Alexie Songu... można by tak długo. Dobrze, że dziewczyna nie chce wpływać na jego zdanie. Ciekawi mnie też co z tą całą ciążą. Przecież nie da się tego ukrywać w nieskończoność. Czekam na kolejny, równie dobry rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział ;)
    Myślę, że Karina powinna powiedzieć Torresowi, chyba, że to Eden ma ochotę być ojcem ;PP
    Czekam na kolejny i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jak zawsze wspaniały. Wiadać, że Theo kocha Ingę. A Karina niech już wreszcie powie Torresowi o tej ciąży, bo chcę sobie poczytać o jego reakcji ;d
    Pozdrawiam i życzę weny ! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cały rozdział kręci się wokół kontraktu Theo... I jak ja mam to skomentować? Męczysz mnie tym dzień w dzień i tutaj też xD Śmieję się oczywiście ;) Jestem za tym, żeby Theo został w Arsenalu :) A tak wracając do opowiadania, to uważam, że podpisanie go poprawi nieco stosunki Walcott - Inga, bo mam wrażenie, że Anglik jest mocno zestresowany całą sytuacją...
    Co z ciążą? Chcę wiedzieć!

    OdpowiedzUsuń
  8. Szkoda mi Theo. Nie powinien się tak dołować, bo przecież nie on sam grał... Nie wiem czy powinien przedłużać kontrakt czy nie. W sumie jeżeli ma polepszyć swój talent to może powinien się przenieść? Tak mi się zdaje, że Inga podświadomie chciałaby, żeby Theo został w Arsenalu, bo w końcu byłaby blisko Jack'a. Nadal uważam, że to właśnie z nim powinna być :) A co z Kariną? Co z dzieckiem? Dodawaj szybko nowość, bo umieram z ciekawości!!
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiem, dlaczego, ale czytając ten odcinek ciągle mi w głowie grała piosenka Video, i te słowa "i boję się każdego dnia, że pęknie nam pod nogami lód...". Może dlatego, że każdy z nas się boi, że jego decyzje spowodują w przyszłości takie "pęknięcie"...Theo nie jest wyjątkiem pod tym względem. Pokazujesz tą wrażliwą, ale jednocześnie dojrzałą stronę jego osobowości, i bardzo dobrze. Należy mu się trochę takiego dopieszczenia:D
    Poza tym mam nadzieję, że jakoś opiszesz akcję Kariny pod tytułem "Fernando, jestem w ciąży i to jest twoje dziecko". Coś czuję, że mogłoby to być zabawne:DDD

    OdpowiedzUsuń
  10. o jejku, trafilam na twoje opowiadanie, dzis, w sumie to wczoraj, ale mniejsza o to, wiesz co chce napisac? To jest genialne! GENIALNE! naprawde, zakochalam sie w kolejnym opowiadaniu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja nie rozumiem czemu ona wahała się wejść do szatni! Ja tam bym chyba bez pozwolenia weszła XD
    Co do meczu to nie rozumiem czemu Theo obwinia tylko siebie.. Rozumiem, że jest o nim głośno, bo kontrakt itp. i chce pokazać, że jest dobrym zawodnikiem, ale nie jest tylko sam na boisku. Jest jeszcze 10 piłkarzy, którzy tak samo jak on walczą i popełniają błędy, więc nie powinien napajać się myślą, że to tylko jego wina.
    Co do przedłużenia kontraktu to mam nadzieję, że to zrobi. Jak widać kocha klub i zrobiłby dla niego wszystko.
    Czekam na nexta ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Dwójeczka na gdzie-jestes.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie wyobrażam sobie, że Theo miałby opuścić Arsenal... Już za duzo dobrych zawodników odeszło ;c Jakoś tak mi smutno było jak czytałam ten rozdział... Szkoda mi go było po tym meczu, dawał z siebie wszystko, ale jak to w Arsenalu bywa...czegoś zabrakło żeby wygrać. Mam nadzieje, że podejmie roządną decyzje ;) No i jak wszystkie, czekam na rozwinięcie akcji na plaszczyźnie Karina-Nando ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapraszam na bloga http://so-suprising.blogspot.com/ Jest on oczywiście o Arsenalu, pisany z trzech różnych perspektyw, przez trzy różne autorki, trzema różnymi stylami. Pojawił się już prolog ! <3 Zapraszam ! <3

    OdpowiedzUsuń
  15. zpraszam na 15
    karim-and-love-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Jeśli odrobią tak jak wczoraj, to spokojnie Wojtek może wpuszczać szmaty, choć wolałabym, by jednak nie. No i żeby w ogóle zagrał, bo się stęskniłam! Wczorajszy mecz to coś nie do opisania. Nie mogłam oglądać, bo zabił mnie brak czasu, skończyłam na 4-1, wchodzę dziś na komputer a cały tumblr trąbi 7-5 dla nas. Niemożliwe. Za hiszpańską piłką, a raczej ligą nie przepadam, choć Cesca, jak i Artetę oraz oczywiście kochanego Cazorlę cenię bardzo. Po prostu jakoś nie mogę przekonać się do tej całej otoczki na temat Barcelony i Madrytu. Nie wiem :) Myślę, że u mnie nowość w ten weekend.

    OdpowiedzUsuń
  17. Osobiście mam pojedynczych piłkarzy, których w miarę cenię ze względu na umiejętności np. właśnie Fabregas, Iker, Messi, Ronaldo i tak dalej, aczkolwiek jak widać jest to ogromna roszada pomiędzy dwoma drużynami. Poza tym w angielskiej lidze wydarzyć się może wszystko, tu rywalizacja jest pomiędzy dwoma drużynami :) Tak mi się przynajmniej wydaje.

    OdpowiedzUsuń
  18. http://bloem-van-de-liefde.blogspot.com/ zapraszam na 10 odcinek ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Opowiadania o Kanonierach wprost uwielbiam, jako, ze od czasu odejścia Fabregasa z Arsenalu zaczęłam kibicować temu klubowi. Tu pojawia się Theo, którego uwielbiam, więc kocham podwójnie, wszystko co napisałaś i napiszesz. Ponadto pojawia się Hazard i Torres. Mimo, że Dzieciaka nie lubię, to od dawna serce mam niebieskie i to pierwsze opowiadanie, w którym spotykam się z ich postacią. Mam nadzieję, że poinformujesz mnie o nn na too-easy-to-destroyed.blogspot.com
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń