sobota, 10 listopada 2012

10. Sekret


Od kiedy Inga przeprowadziła się do Theo żyli swoją sielanką z daleka ode mnie. Odpowiadało mi to, chociażby ze względu na to, że nie musiałam patrzeć na to jak przesiadują szczęśliwi i uśmiechnięci wieczorami na kanapie. Miałam na głowie swoje problemy, a patrzenie na nich nie do końca mi w tym pomagało. Miałam wsparcie w  Edenie, jednak to wciąż nie odpowiadało mi tak bardzo jak powinno. Siedziałam teraz ściskając w ręku telefon i wystukując na nim krótką wiadomość do sprawcy całego ciążowego zamieszania.
To Nando: Wpadniesz do mnie? Chcę pogadać.
From Nando: Jesteś znowu sama?
To Nando: A ty pewnie z żoną...
From Nando: I dziećmi. Daj mi pół godziny.
To Nando: Skoro muszę... Czekam.
Odłożyłam telefon i zaczęłam kręcić się po apartamencie. Chciałam uprzątnąć to, co zalegało w mojej sypialni lub salonie jednak zwyczajnie nie miałam co. W przeciwieństwie do Ingi nie wybrałam się na studia w efekcie spędzając każdy wolny dzień w domu na sprzątaniu, ewentualnie samotnych spacerach po Central Parku. Kilkukrotnie wyciągał mnie na nie też Hazard specjalnie i zarazem na złość mi ciągając ze sobą Torresa z dziećmi. Do tej pory nie wiem, co miały na celu te przechadzki: pokazanie mi jakim przykładnym ojcem jest Hiszpan czy może pokazanie mi, że on już ma swoją rodzinę i nowej nie potrzebuje. Zdawałam sobie z tego doskonale sprawę, sama nie wiedziałam czy chcę mu powiedzieć o dziecku, czy może wolę udawać, że już do Anglii przyleciałam będąc w ciąży. Nie mogłam podzielić się tą obawą z Ingą, bowiem spotkałabym się z jej silnym sprzeciwem. Rozmowa na ten temat z Jackiem, wciąż usilnie próbującym zbliżyć się jeszcze mocniej do Ingi też odpadała, zważywszy chociażby na lojalność psa jaką ostatnio reprezentował w jej stosunku. Eden podobnie jak Inga ganił mnie za każdy moment, w którym wspominałam, że nie chcę mówić nic piegowatemu. Nie miałam wyjścia. Dzwonek do drzwi przerwał moje rozmyślanie. Niechętnie podniosłam się z kanapy, a kiedy otworzyłam mój apartament dostrzegłam nonszalancko wspartego o framugę Torresa. Momentalnie podjęłam decyzję. Nie, to nie był moment na to, żeby przekazać mu jakże radosną wiadomość. Podsunął się bliżej mnie, szybko obejmując mnie i przyciskając do swojego torsu.
-Trochę się za Tobą stęskniłem - mruknął mi do ucha przejeżdżając swoją wolną dłonią wzdłuż mojego karku.
-Fernando... - szepnęłam cicho przymykając powieki, kiedy ten zamknął za nami drzwi stopą.
-Ci... Porozmawiamy później. - poczułam teraz jego usta gdzieś na mojej szyi.
-Nie pisałam po to, żebyś przyszedł i... - przerwałam na chwilę, bo teraz przywarł swoimi gorącymi wargami do moich.
-Wiem.. - jego oddech na mojej szyi doprowadzał mnie do szału.
Zarzuciłam swoje ręce na jego szyję spoglądając w jego czekoladowe tęczówki. Kiedy był tak blisko traciłam rozum, traciłam siłę w nogach, moje serce gubiło swój naturalny rytm bicia. Jego dłonie delikatnie teraz wsunęły się pod moją koszulkę spoczywając na moim nagim brzuchu, a jego usta ponownie wpijały się w moje. Nawet nie wiedział, co czułam, kiedy dotykał już nie tylko mojego brzucha, ale też i swojego dziecka. Zaczynałam się co raz bardziej angażować w pocałunki płynące z jego ust.


Leżałam na łóżku obsypywana tysiącami pocałunków przez samego Fernando Torresa. Czułam jego gorące usta krążące gdzieś po moich obojczykach i dekolcie, jego dłonie przemierzające od mojego biustu do podbrzusza. Odruchowo oplotłam swoimi nogami jego biodra, zawieszając swoje ręce lekko na jego szyi. Każdy moment, w którym był ze mną był jak cielesne urzeczywistnienie moich snów. Pod wpływem opuszków jego palców moje ciało kipiało radością. Czułam się dumna z faktu, że jest tu ze mną, że pozostawia na mnie swój ślad.
-Cholera! - warknęłam zrzucając go z siebie i kierując się pędem do łazienki.
Wylądowałam przytulona do toalety, modliłam się, żeby nie przyszedł do mnie. Żeby nie musiał oglądać mnie w takim stanie. Jak bardzo się przeliczyłam...
-Co się dzieje? - stał w drzwiach w samych bokserkach z lekko zmarszczonymi brwiami uważnie mi się przyglądając.
-Wszystko w porządku, coś mi zaszkodziło. - nim zdołałam dokończyć kucał już przy mnie jedną ręką odgarniając mi włosy z twarzy, a drugą delikatnie przejeżdżając po moim brzuchu. Odruchowo spojrzałam na jego dłoń, a następnie okryłam ją swoją. Powoli odciągnęłam jego palce, jakby w obawie, że dotykając mojego jeszcze płaskiego brzucha, czegoś się domyśli.  Nie odpuszczał, kiedy odgarnął już moje włosy oburącz objął mnie w talii następnie do siebie przyciągając. Poczułam jego usta na mojej szyi. Dyskomfort spowodowany tym, co przed chwilą robiłam był większy niż mogłam się spodziewać. A jemu? Zdawał się zupełnie nie przeszkadzać. Obróciłam się do niego przodem przejeżdżając swoją dłonią po jego policzku.
-Daj mi się ogarnąć - szepnęłam tak cicho, żeby tylko on usłyszał. - Poczekaj na mnie w łóżku.




Obudziłam się rano na jego torsie. Czułam spełnienie, radość i poczucie bezpieczeństwa. Chciałabym czuć je zawsze. Spojrzałam na jego twarz. Wciąż spał słodko się uśmiechając. Przeczesałam lekko jego włosy pozwalając sobie na skoncentrowanie swoich myśli teraz na tym maleństwie, które spoczywało gdzieś pod moim sercem. Pociągnęłam nosem wzdłuż jego mostka. Jego dłoń z mojego biodra powędrowała nieco wyżej mocniej mnie do siebie przyciskając. Wiem, że nie tylko ja byłam wtedy bezpieczna, ale nasze poczęte dziecko też. Mimo, że Hiszpan nie miał o niczym pojęcia zapewniał to uczucie nam obojgu. Tak bardzo chciałam mu powiedzieć, że dzisiaj w tym łóżku wcale nie leżymy we dwoje, ale we trójkę. Czemu tego nie robiłam? Chyba się bałam. Bałam się, że mi nie uwierzy. Bałam się, że mnie po prostu od tak zostawi.
-Nie śpisz? - usłyszałam jego lekko zachrypnięty głos.
Uniosłam do góry głowę uważnie mu się przyglądając. Patrzył na mnie tymi czekoladowymi tęczówkami, wciąż się uśmiechając.
-Już nie - podsunęłam swoją twarz bliżej niego oczekując na powitalnego całusa.
Doczekałam się go prawie natychmiast. Słodycz jaka z niego płynęła była inna niż słodycz pocałunków ze Szczęsnym. Ta była z jednej strony bardziej  dojrzała, z drugiej nieco bardziej gorzka. Uświadamiała mi, że jestem tylko kochanką. Ale przecież do jakiegoś czasu obojgu nam to odpowiadało. Byłam prawie pewna, że jemu to nadal odpowiada. W domu miał żonę i dwójkę uroczych dzieci, w wolnych chwilach odrywał się od nich przyjeżdżając do mnie. Byłam dla niego tą chwilą zapomnienia, tematem tabu.
Poczuła ponownie ból brzucha i mdłości. Treść pokarmowa, której już prawie przecież w sobie nie miałam podchodziła mi do przełyku. Momentalnie zerwałam się z łóżka, by w spokoju dojść do łazienki nie wzbudzając podejrzeń napastnika The Blues. Będąc już w łazience włączyłam prysznic, żeby nie słyszał żadnych podejrzanych dźwięków wydawanych nad toaletą. Nienawidziłam swojego tchórzostwa i tego, że nie jestem w stanie powiedzieć mu prawdy.



Po popołudniowym treningu wpadł do mnie Eden. Jak zwykle opadł na kanapę zmęczony,  sięgając jedynie po pilota. Przez dłuższą chwilę zdawało się, że nie zwracał na mnie uwagi. Po chwili jednak nerwowo zaczął się oglądać szukając mnie. Zrezygnowana westchnęłam sięgając po butelkę wody i skierowałam się w jego stronę. Oklapłam na wolne miejsce obok niego, a ten objął mnie ramieniem wyciągając z mojej dłoni trunek. Eden od kilku dni zachowywał się dość dziwnie, ale ja postanowiłam udawać, że nic nie zauważam. Tak było bezpieczniej, zdecydowanie bezpieczniej. Dość niepewnie oparłam swoją głowę o jego ramię starając się skupić swój wzrok na ekranie telewizora. W efekcie moje myśli były teraz gdzieś w zachodniej części Londynu. Czułam się wykończona. Mimo, że było dopiero po 17, już 4 razy lądowałam w łazience. Wchodziłam właśnie w najgorszy i najbardziej wykańczający okres ciąży.
-Rozmawiałaś już z nim? - głos Edena zadźwięczał mi gdzieś nad uchem.
-Nie.. - westchnęłam dość głośno. - Nie umiem. Próbowałam...
-Ehh.. - nie krył swojego niezadowolenia, jednak coś w jego głosie się zmieniło. - Może faktycznie nie powinnaś mu mówić.
Pierwszy raz spojrzałam na niego z takim zdziwieniem jak wtedy. Nie kazał mi już powiedzieć prawdy Hiszpanowi, a jedynie na mnie patrzył ze współczuciem, którego przecież od niego nie chciałam nigdy doświadczyć.
-Eden... Nie patrz tak na mnie - bąknęłam pod nosem, skupiając ponownie swój wzrok na ekranie telewizora.
-Tak się zastanawiam po prostu - skrzyżował teraz swoje ręce na piersi jednocześnie uniemożliwiając mi opieranie się o jego ramię. - Co ty w nim widziałaś, Karina?
-Byłam pijana, Eden - pociągnęłam lekko nosem podkładając sobie pod głowę poduszkę. - Byłam upita, a on był moim idolem. Gdybyś był dziewczyną na moim miejscu, też byś się tak zachował.
-I tylko dlatego się z nim przespałaś? - wciąż usilnie mi się przyglądał.
-Nie wiem, Eden... Nie, nie tylko - jęknęłam przymykając powieki, by powstrzymać napływające łzy.
-Ok. Kończę ten temat - poczułam teraz jego dłoń gdzieś na moich żebrach, to jak zaczyna mnie łaskotać. - Uśmiechnij się.
Kąciki moich ust najpierw powędrowały do góry, dopiero później wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Wylądowałam na plecach pod wpływem łaskotek, Eden natomiast kucał nade mną nie zaprzestając torturom. Nim się obejrzałam, a jego twarz znalazła się niebezpiecznie blisko mojej. Zamarłam nic nie mówiąc, patrząc mu w oczy i jednocześnie przestając się śmiać. Nie wiedziałam, co się dzieje, ani czy zrobił to specjalnie. Ale dlaczego Eden Hazard chciałby specjalnie znaleźć się swoją twarzą tak blisko mojej. Bałam się, że za chwilę moje usta zetkną się z niego, więc pospiesznie uwiesiłam mu ręce na szyi i pociągnęłam w dół tak, żeby mógł się do mnie jedynie przytulić. Mruknął coś pod nosem w geście niezadowolenia, następnie zajmując wolne miejsce za moimi plecami.
-Wpadniesz na mecz pojutrze? - mruknął w moją stronę. - Gramy z Tottenhamem...



Zgodnie z prośbą Edena udałam się w weekend na mecz Tottenhamem. Pierwszą połowę wytrzymałam  w pełni. Minęła dość przyjemnie i szybko. Z uśmiechem na twarzy skierowałam się do szatni, żeby wpaść w ramiona Edena. Dopiero, kiedy mnie przytulał zemdliło mnie. W efekcie wylądowałam w łazience znajdującej się w szatni. Eden trzymał mi włosy, podczas gdy ja przytulałam się do mojego nowego przyjaciela.
-To normalne?  - rzucił uważnie mi się przyglądając.
-Normalne. Jest październik. Jestem w drugim miesiącu ciąży, dlatego rzygam jak kot - warknęłam na niego zwracając uwagi na to, gdzie się znajduje aktualnie.
-Ciszej - przypomniał mi odgarniając z mojej twarzy kolejny kosmyk włosów. - Jesteś...
-Już nie musi siedzieć cicho - do moich uszu dobiegł ten dobrze mi znany hiszpańskim akcent.
Niepewnie obróciłam się w stronę,  z której dochodził głos. W przejściu stał Torres, który uważnie mi się przyglądał. Nie dość  że nie czułam się za dobrze, to dodatkowo zrobiło mi się słabo. Czułam jak pobladłam jeszcze mocniej. Jego wyraz twarzy jednak się nie zmieniał. Chciałam odczytać z niego wszystko, co się tylko da, ale nie umiałam.
-Gratuluję Wam - burknął odwracając się na pięcie.
-Czego Ty nam do cholery gratulujesz?! - nie wytrzymałam sprawiając tym samym, że obrócił się ponownie i na mnie spojrzał. - Tego, że jestem w ciąży, a Eden zajmuje się mną i twoim dzieckiem?! Czy może tego, że boję się powiedzieć Ci o tym, że urodzę Ci dzieciaka, bo wiem, że masz rodzinę?! Gratuluj dalej, tylko zapomnij....
-Co Ty powiedziałaś? - momentalnie zrobił krok do przodu znajdując się blisko mnie, zbyt blisko.  - Jesteś w tej ciąży ze mną?
Sama nie wiem, kiedy jednak z moich oczu poleciały łzy. Hormony robiły swoje. Patrzyłam na jego piegowaty nos nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Czułam się jak idiotka siedząca przy kiblu, z jednym facetem trzymającym moje włosy i drugim trzymającym mnie za podbródek. Przymknęłam powieki, jednocześnie pozwalając polecieć kolejnym kilku łzom.
-Chodź tu - usłyszałam jego szept, po czym poczułam jak przyciąga mnie do swojego torsu, a następnie przytula. - Nie płacz już....
-Nie chciałam tego - burknęłam topiąc kolejne łzy w materiale jego niebieskiej meczowej koszulki. -Nie wiedziałam, że jak raz wejdę z Tobą do łóżka to od razu to skończy się tak...
-Ciiiii... - poczułam jak głaszcze mnie teraz po głowie, a każdy inny komentarz był zbędny. Wiedziałam, że on też musi przetworzyć tą wiadomość. Może nie raz już słyszał, że zostanie tatusiem, ale na pewno nie od innej kobiety niż jego żona




Leżałam na łóżku w moim londyńskim apartamencie. Powoli zaczynała mnie wkurzać jego wielkość i pustka jaka panowała w nim od jakiegoś czasu. Ale przecież ta pustka zdecydowanie mogła utożsamiać się z tym, co aktualnie czułam. Usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Nie miałam teraz ochoty stawać twarzą w twarz z Hazardem. Nie miałam ochoty na nic, chciałam po prostu leżeć na łóżku i myśleć o niczym, zupełnie niczym.
-Karina otwórz! Wiem, że tam jesteś! - usłyszałam głos hiszpańskiego byczka.
Leniwie podniosłam się z łóżka, by wpuścić go do środka i żeby się zamknął. Kiedy go wpuściłam szybkim krokiem skierowałam się z powrotem do mojego łoża, na które runęłam jak długa. Usiadł koło mnie uważnie swoją dłonią przejeżdżając gdzieś po mojej łopatce. Milczał podobnie jak ja. Odpowiadało mi to w zupełności. W tamtym momencie właśnie te wspólne milczenie było dla mnie najlepszym wsparciem, jakie mógł mi ktokolwiek okazać. Jego dłoń spoczywająca na moich plecach i zapach unoszący się w powietrzu, niczego innego nie potrzebowałam. Po chwili położył się obok mnie zaglądając mi w oczy.
-Znowu siedzisz sama? - w odpowiedzi kiwnęłam tylko głową. - Nie powinnaś...
-Moja przyjaciółka zajmuje się swoim chłopakiem, który traci oddech jak tylko przebiegnie 100 metrów... - bąknęłam pod nosem starając się ukryć łzy, które zakręciły mi się w oczach.
-A Eden?  - poczułam jego dłoń na moim policzku.
-Nie chcę jego współczucia - mruknęłam zamykając oczy. - Twojego też, Fernando.
-Naprawdę jesteś zdania, że jestem tu tylko ze współczucia? - przymarszczył brwi uważnie mi się przyglądając.
-Nie licz dzisiaj na żaden seks - warknęłam. - Nie mam ochoty, ani nastroju.
-Karina... - podsunął swoją twarz bliżej mojej. - Jestem tu, bo do jasnej cholery nie jesteś mi obojętna. Nie zauważyłaś tego? Wszystko co robił Hazard, niezależnie od tego w jakim celu, sprawiło, że zrozumiałem, że jesteś kimś więcej niż dziewczyną na jedną noc. Pozwól mi, chociaż z Tobą posiedzieć, zająć się choć trochę Wami.
Niepewnie wtuliłam swoją twarz w jego ramie nic nie mówiąc. Nie potrafiłam wydać z siebie żadnego słowa, chciałam po prostu teraz z nim leżeć i cieszyć się tą chwilą. Cieszyć się nią jak każdą inną, którą z nim spędzałam. Chciałam, żeby  był przy mnie jak najdłużej, a on? On chyba też tego chciał, bo jednym ruchem ręki przyciągnął mnie bliżej siebie całując przy tym gdzieś w skroń. Milczał razem ze mną. Nie wiedziałam, co czeka mnie w ciągu najbliższych dni. Liczyła się ta chwila i to, że w końcu się dowiedział. Nie kazał mi iść do diabła, nie posądził mnie o nic. Po prostu był. Wiedziałam jednak, że bajki kiedyś zawsze się kończą....



Od autorki:
Specjalnie dla Was część widziana oczami Kariny. Mam nadzieję, że Torres Was trochę usatysfakcjonuje  Co jakiś czas będę dodawać też takie Karinowe rozdziały, żeby zadowolić każdego. Kolejny? Raczej wrócę do trójkątu: Inga, Theo i Jack. Mam nadzieję, że uporałam się z Torresem i Edenem, było ciężko i starałam się ( naprawdę). 
Dziękuję za ponad 3000 wyświetleń, cieszę się, że to czytacie, że się Wam nie nudzi. Każdy komentarz jest dla mnie nową motywacją do pisania. Kolejny postaram się dodać tradycyjnie przed meczem Kanonierów w kolejną sobotę, ale zobaczymy jak to wyjdzie.
A teraz byle do 16.00 i derby z Fulham. Będzie się działo! Theo do pierwszego składu <please>



25 komentarzy:

  1. Jej, teraz mi szkoda Edena. Dobrze, że Karina powiedziała Torresowi, choć myślę, że Hazard nie miałby nic przeciwko opiece nad nią i dzieckiem. Tak jakoś myślę. Rozdział miły, nie powiem. Podoba mi się, jak każdy z resztą :D

    Zapewne Karina będzie musiała wybrać między Edenem a Torresem(on ma rodzinę! ;O), a Inga między Theo, a Jackiem.

    Dodawaj więc szybko kolejny, no i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. No to tu mamy chyba też trójkącik, bo Edenowi Karina też nie jest obojętna, jak sądzę. A do do Torresa...
    Ja nie wiem, robisz wszystko, żeby piłkarze, których niezbyt lubię, znaleźli się mi przed oczami, a to skutkuje tym, że zaczynam ich nie lubić trochę mniej:) Przyznaję, Torres blond tleniona menda ma u mnie duży plus, za to, że wykazuje jakieś ludzkie uczucia, jakąś odpowiedzialność za to, co zrobił, ale z drugiej strony..Dwójka dzieci i żona, a ten się zabawia na prawo i lewo...Muszę się zastanowić, jak się do tego ustosunkuję:)))
    Fajnie, że dodałaś coś z perspektywy Kariny, kiedy czytałam, jak widzi ją Inga, wydawała mi się pustą laską, która uwielbia zabawę, pod każdym względem. A tu wyłania mi się obraz samotnej zagubionej, na dodatek nieszczęśliwie zakochanej dziewczyny.
    Nawet nie próbuję zgadnąć, jak to się skończy, więc jak zwykle, po prostu czekam na następną część, żeby się o tym przekonać:) Pozdrawiam:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Markelu słyszałam, i mam zajebistą satysfakcję, że del Bosque go powołał. Oby coś zagrał, pokazał się w dobrym świetle, bo to ja strasznie lubię tego piłkarza. Cichy, spokojny chłopak, ale coś mnie do niego ciągnie...
      Cieszę się też, że przybliżyłam Ci graczy z Bilbao:DDD. A jak tam samopoczucie po info o tym, że Cesc zostanie tatusiem? Bo ja nadal nie wierzę...

      Usuń
    2. No cóż, co mogę powiedzieć, oprócz tego, że miałaś rację przepowiadając to? Pozostaje tylko machnąć ręką i liczyć na to, że ta femme fatale nie zrobi z Cesca za szybko rogacza/idioty/maminsynka/nie pogrąży jego gry dając mu się cały czas zajmować dzieckiem...
      Szkoda mi go...

      Usuń
    3. Ale co nie pasuje Theo, że nie chce podpisać, kasa, czy coś innego?

      Usuń
    4. Napastnik? Przecież Theo, owszem, może grać w ataku, ale mi się wydaje, że tylko na skrzydle, jakoś nie widzę go jako typowej dziewiątki...
      A dziś znalazłam newsa, że Arsene chce zaszaleć w styczniu i ma zamiar wydać ponad 50 mln na nowego napastnika, plotki mówią o Cavanim z Napoli...

      Usuń
    5. Ja wiem, że plotki idą w obiegu straszne, ale kogoś na atak jeszcze Wenger musi kupić, bo jak na razie bardzo słabo się spisuje ta formacja. Lubiłam kiedyś oglądać Arsenal, grali fajnie, kombinacyjnie, aż przyjemnie było popatrzeć, ale teraz...Nie wiem, czasami mam takie wrażenie, jakby zatracili wszystko to, co ich odróżniało od innych klubów, tą siłę płynącą z tych "młodych wilków" Wengera, które tak zachwycały w poprzednich sezonach. Teraz jeszcze przyszli Giroud, Podolski i Cazorla, ale nie weszli tak bezproblemowo do tej drużyny. Najlepiej chyba radzi sobie Santi, ale mam nadzieję, że reszta też się dopasuje i zaczną się pokazywać z jak najlepszej strony...

      Usuń
    6. Nie wiem, jak Ty, ale ja jestem fanką Chamakha, jeszcze za czasów jego gry w Bordeaux, kiedy tworzyli taką fajną parę z Gourcuffem...Potem Wenger posadził go na ławce, a teraz praktycznie wystawia tylko w końcówkach meczów...Szkoda mi go, bo to naprawdę świetny zawodnik, tylko żeby się rozegrał, myślę, że spokojnie by mógł grać na stałe, rosły, silny piłkarz, dobrze grający głową, do niego dokupić jakiegoś szybkiego zwrotnego zawodnika, albo szybkie skrzydła i można coś działać z takim atakiem...

      Usuń
    7. Gourcuff w Arsenalu? W Lyonie ostatnio nie zachwyca, lubię go oglądać co najwyżej pod względem jego aparycji:DDD Skubaniec jest chyba najprzystojniejszym gościem, jakiego widziały moje oczy...Myślisz, że Wenger poszuka kogoś z Hiszpanii na atak? Może rzeczywiście znów ściągnie jakiegoś krajana z Francji?

      Usuń
    8. Tak, tak, ofert niby sporo, jak donoszą angielskie media, ale potem i tak się okazuje, że kogoś zupełnie innego się sprowadziło...
      Kurcze, dzięki naszej pogawędce teraz będę czekać na to zimowe okienko podwójnie, teraz mam dwa zgryzy, kogo kupi Liverpool do ataku, i kogo kupi Arsenal...

      Usuń
    9. Powiem szczerze, że też mam taką nadzieję. No bo c'mon, przeceiż Theo gdzie indziej, niż w Arsenalu...Nijak mi się to nie widzi...

      Usuń
    10. Skubany blogspot nie dodał mi komenta...
      Jak to, nawet takie ploty to nic dobrego, destabilizują tylko drużynę i wkurzają kibiców...Może jeszcz ktoś wymyśli, że np. Jacka sprzedaje Arsenal co? Durne ploty...
      Sorki, że się uniosłam, ale wkurza mnie coś takiego.
      Poza tym dodałam nowość na floris-i-ja, jeśli masz ochotę, to zapraszam.

      Usuń
    11. Oby to były święte słowa...I piękne, muszę przyznać, że się wzruszyłam:D Jacky, to kochany chłopaku, co ty ze mną robisz takimi wyznaniami?:DDD

      Usuń
    12. I takich ludzi, okazujących przywiązanie do barw klubowych, szanuję najbardziej. Coś pięknego, wspaniałego, i jeśli będziesz mieć inne tego typu perełki,proszę o podesłanie:D Uwielbiam takich "wiernych" piłkarzy.

      Usuń
  3. Oj, lubisz zaskakiwać. Od początku nie lubię Kariny i chyba tak pozostanie do końca. Może przez te przygody z Fernando oraz jej lekką niedojrzałość. Jestem ciekawa jak to wszystko się potoczy, bo w końcu Nando ma rodzinę, a Eden też najwyraźniej polubił bohaterkę. Nie bawię się w domysły, gdyż i tak mnie zaskoczysz. Oczywiście bardziej wolę Ingowy trójkąt ( chyba ze względu na nie do końca docenianego przez nią Wilshera :D ). Och, też żyję derbami Londynu, jednak jeszcze bardziej myślę o tym nieszczęsnym 17.11 ze względu na mecz z Tottenhamem. Nie wiem czy przeżyję psychicznie ten mecz. :D Weny życzę kochana i czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  4. wreszcie Karina i Torres! :DD Ahh, jaki on czuły! myślałam, ze wybuchnie jak sie dowie o dziecku... że bedzie wkurzony itp... a tu takie coś:D
    czekam na nowość<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzę, że Karina zdecydowanie lepiej odnajduje się wśród The Blues niż wśród Kanonierów. Tak dziwnie odgrodziła się od Ingi, Theo i Jacka. Rozumiem, że oni szczęśliwi, ona nieszczęśliwa, ale żeby tak całkiem całkiem?
    Torres ponownie gorącym kochankiem xD Zdradzającym żonę, co już nie jest cool... Ale miło, że poczuł się odpowiedzialny za tę sytuację

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta muzyka sprawiła, że chciało mi si,e ryczeć..
    Ooo, i jak fajnie, że Nando nie okazał się jakimś dupkiem, tylko się nią opiekuje..*.*
    Szkoda tylko, że zdradza żonę, ciekawa jestem jak to się wszystko skończy ;)
    Ale szkoda mi Edena, kurczę no. ;<
    * Ten gif rozwala mój system. >.<

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny rozdział... czekam na następny, pozdrawiam i zapraszam do siebie: http://daughters-of-gloom.blogspot.com/ już niedługo nowe posty ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nowy so-suprising.blogspot.com. Nie wiem czy mam cię powiadamiać czy nie ale jeżeli jednak nie to proszę zignoruj ten komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  9. jeju dopiero teraz znalazlam czas.... doba powinna miec 30 godzin:)
    rozdzial swietny i z niecierpliwoscia czekam na natepny


    zapraszam na 17 rozdział
    karim-and-love-story.blogspot.com
    liczę na twą opinię i mam nadzieje że się spodoba:))

    OdpowiedzUsuń
  10. Trafiłam na twojego bloga kilka dni temu. Baaardzo mi się podoba jak piszesz. ;) Przeczytałam wszystko na raz i teraz czekam na kolejną część ;)
    Bardzo lubię Torresa i jakoś to jak go przedstawiłaś w opowiadaniu mi nie pasuje do niego ;) Ale dzięki temu historia jest ciekawsza.
    Pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cieszę się bardzo, że Ci się moje opowiadanie spodobało ( http://wielcypotrzebujaczasu.blogspot.com/ ) :))
    Co do twojego: Przeczytałam wszystko na raz i od razu mi się spodobało! Theo jest najlepszy ♥ Masz świetny styl pisania :) Oby tak dalej!
    A no i mam Cię powiadamiać na tumblr? :) Bo ogólnie to chyba zacznę dodawać posty za każdym razem jak dodam rozdział :)
    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Karina mogłaby się zastanowić co robi.. dlatego też dostała za swoje.
    Torres jak na razie wydaje się być całkiem poważny w uczuciach do dziewczyny, ciekawe jak długo to będzie się ciągnąć, przecież w rodzinnym mieszkaniu czeka na niego żona z dziećmi!
    Btw. fajniuchny gif z Theo haha ;d
    Pozdrawiam i czekam na nexta ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Przeczytałam już wszystkie rozdziały. Trochę to trwało, ale niestety, nie mam aż tak dużo czasu. I powiem ci że fajne masz opowiadanie. Jest w nim prawie wszystko co lubię... Jacky, Theo, piłka nożna... Będę co jakiś czas wpadać.

    Pozdrawiam N.

    Jeśli lubisz opowiadania o piłkarzach i zwykłych dziewczynach to zapraszam na http://another-life-another-story.blogspot.com/ (link dodany automatycznie)

    OdpowiedzUsuń