sobota, 24 listopada 2012

12. Dilemma




W tygodniu wpadłam do Kariny chcąc upewnić się czy u niej na pewno wszystko w porządku. Musiałam oderwać się na jeden dzień od Theo, żeby odpocząć, nie znudzić się nim. Miałam nadzieję, że w spokoju usiądziemy i porozmawiamy o tym co ostatnio się dzieje, zarówno u mnie, jak i u niej.  Lecz kiedy weszłam do apartamentu byłam zaskoczona. Drzwi otworzył mi Torres stojący w ręczniku, widziałam jak uważnie mi się przygląda. Jak rzuca mi pytające spojrzenie.
-Kto przyszedł? - usłyszałam roześmiany głos brunetki, która po chwili pojawiła się w przejściu. - Inga!
Zaśmiała się, a następnie podeszła do mnie, by mnie przytulić. Stałam tam jak słup soli. Nie wiedziałam jak zareagować, co powiedzieć. Gdybym przyszła pół godziny wcześniej, to....
-Gdzie masz Theo? - powtórzyła pytanie wyrywając mnie tym samym z zamyślenia.
-W domu - bąknęłam wchodząc do środka i mijając napastnika Chelsea. - Wpadłam z nadzieją, że porozmawiamy. Ale widzę, że jesteś bardzo zajęta...
Rzuciłam przelotne spojrzenie na Torresa, który w dalszym ciągu uważnie mi się przyglądał. Nie dziwiłam mu się, przecież nie mieliśmy jeszcze okazji się poznać. Widział mnie chyba pierwszy raz, to znaczy mógł kojarzyć mnie z tunelu z meczu z Arsenalem, ewentualnie z jakiegoś portalu plotkarskiego, ale przecież to nie to samo co normalne poznanie przyjaciółki swojej... No właśnie kogo? Gubiłam się w tej relacji, która niewątpliwie zaczynała ich łączyć.
-Inga - zaśmiała się spoglądając to na mnie to na niego. - Poznaj Fernando, Fernando to Inga.
Chłopak jedynie mi machnął lekko się uśmiechając, po czym znikł w łazience.
-Karina, co Ty wyprawiasz? - syknęłam odwracając się w jej stronę, kiedy tylko Hiszpan zniknął z pola widzenia. - On ma żonę, dzieci...
-I jedno w drodze - przerwała mi spoglądając nerwowo na swój, wciąż płaski brzuch. - I wszystko mam pod kontrolą... Po za tym ciąża nie zmienia tego, że mam swoje potrzeby, a on ostatnio jest przy mnie.
-Co z Edenem? - zmrużyłam lekko powieki wspominając moją ostatnią rozmowę z graczem Chelsea.
-Nie widziałam się z nim od sobotniego meczu. - westchnęła opierając się teraz wygodniej o kanapę. - Ale może to i lepiej. Ostatnio zachowywał się zdecydowanie dziwnie...
-A może po prostu zaczęło mu zależeć na Karinie Preiss? - posłałam jej znaczące spojrzenie.
-Przestań - zaśmiała się. - Jesteśmy przyjaciółmi. Nic więcej, okej?



Obudziłam się czując ból w każdej części mojego ciała. Niepewnie podsunęłam się bliżej chłopaka, który spał obok mnie, a ten jak na zawołanie objął mnie ramieniem. Ostatni raz dałam się zaciągnąć na jakąkolwiek imprezę Jackowi i Benikowi. Po za tym, dlaczego Theo mnie puścił? Na co dzień był chorobliwie zazdrosny o Wilshera, a wczoraj ewidentnie popychał mnie w jego ramiona. Nie miałam, jednak czasu na zastanawianie się nad tym faktem, ponieważ moją głowę zaprzątało teraz kolejne zmartwienie. Zapach chłopaka, który mnie przytulał nie był zapachem Walcotta, a chwilę po lekkim podniesieniu powiek musiałam przyznać, że pościel nie jest tą, w której śpimy ze wspominanym wcześniej Anglikiem.
-Cholera - zaklęłam po polsku sprawiając, że mój towarzysz nerwowo się poruszył. Podniosłam wzrok do góry i ku mojej uldze dojrzałam twarz śpiącego z uśmiechem na twarzy Jacka. Jak na złość jednak u drzwi zadzwonił dzwonek, a piłkarz nie mając siły się podnieść oddelegował mnie do nich.
-To pewnie tylko Benik. Pewnie czegoś zapomniał... - usłyszałam jego głos stłumiony w poduszkę.
Powolnym krokiem skierowałam się w stronę drzwi wejściowych. Ledwo je otworzyłam, a zobaczyłam w nich brunetkę stojącą z małym Archie'm.  Maluch ledwo mnie zobaczył, a uśmiechnął się i wyciągnął do mnie swoje pulchne rączki.
-Jest Jack? - zlustrowała mnie wzrokiem,  a ja dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że stoję tylko w jego koszulce, która ledwo zasłania moje majtki.
-Śpi - tępo rzuciłam nadal próbując zebrać moje myśli do kupy.
-Obudź go - rzuciła mijając mnie i ładując się do jego domu, a następnie zajmując miejsce na kanapie.
-Chodź mały - rzuciłam do Archie'go siedzącego na jej kolanach, a następnie wyciągnęłam do niego ręce. - Obudzimy Twojego tatusia.
Uśmiechnęłam się najpiękniej jak umiałam, sprawiając, że mały się zaśmiał, a następnie powiedział coś zrozumiałego tylko dla siebie. Widziałam jak była dziewczyna z ogromnym dystansem podaje mi malucha, ale kiedy to zrobiła momentalnie skierowałam się do sypialni, w której w dalszym ciągu spał Jack.
-Patrz kto przyszedł - zaśmiałam się sadzając obok niego synka, który ręką wcześniej umoczoną w buzi pacnął go po twarzy wołając niezrozumiałe "tata". Widziałam jak Jack powoli otwiera najpierw jedno oko, a później drugie. W zastraszającym tempie podniósł się do pionu, by po chwili lekko się skrzywić.
-Oj, biedna główka - zaśmiałam się pieszczotliwie go po niej dotykając.
-Co on tu robi? - zmarszczył brwi po chwili pochylając się do malucha i zaczynając go łaskotać.
-Twoja była z nim przyszła... Czeka na Ciebie w salonie - rzuciłam dość niepewnie spotykając ze zdziwionym spojrzeniem chłopaka.
Po chwili siedziałam już sama na łóżku zajmując się synkiem Kanoniera i nasłuchując jego rozmowy, a raczej kłótni z Lauren.
-Nie moja wina, że nie masz czasu i sprowadzasz sobie panienki - albo mi się wydawało, albo w tonie jej głosu było nieco zazdrości.
-Nie rozśmieszaj mnie - gorzki śmiech Wilshere'a sprowadził mnie jednak na ziemię. - Inga to dziewczyna Theo. Spała u mnie, bo... Zapomniała kluczy do domu, a Theo był u rodziców.
Sama nie wiem jak wielką ulgę sprawiło mi tłumaczenie Jacka, chyba po prostu chciałam w to uwierzyć. Chciałam, żeby to było prawdą.
-Musisz z nim zostać - moje myśli zagłuszył ponownie głos Angielki. - Mam ważnego klienta, nie mogę zabrać go ze sobą.
-A ja mam trening - warknięcie Jacka nie wróżyło w tym momencie nic dobrego. - Nie po to płacę Ci na opiekunkę, żebyś przywoziła go do mnie w takich momentach. Wiesz jakie ważne są dla mnie teraz te treningi!
-Treningi czy panienki? - sarkastyczny śmiech dziewczyny rozniósł się tylko echem po mieszkaniu. Wzięłam małego na ręce i powoli ruszyłam w stronę pokoju, w którym przebywali byli partnerzy.
-Nigdy Cię nie zdradzałem, Lauren. Kiedy to zrozumiesz? - tym razem wyczułam żal w jego głosie i to chyba, dlatego postanowiłam się odezwać.
-Ja się mogę nim zająć... - rzuciłam niepewnie spoglądając na piłkarza.
-Inga nie musisz tego robić - ciemne tęczówki chłopaka lustrowały mnie teraz dość uważnie.
-Chcę - puściłam mu oko. - Jestem Ci to winna, a zresztą posiedzimy z nim z Kariną, pójdziemy na jakiś spacer...
-Inga, to wcale nie... - Jack usiłował mi coś powiedzieć, jednak jego dziewczyna mu przerwała.
-Świetnie, więc Archie zostaje z dziewczyną Walcotta, a ty go później odbierasz. Uciekam, bo i tak jestem spóźniona.
Po chwili zostaliśmy sami: ja, Archie na moich rękach i Jack w dalszym ciągu stojący w jednym miejscu i przyglądający się mi z tym samym wyrazem twarzy.
-Zawieziesz mnie do Kar? - uśmiechnąwszy się podeszłam bliżej niego.
-Ubierzesz się? - odpowiedział mi pytaniem na pytanie, a ja poczułam, że autentycznie teraz nie przygląda się mojej twarzy, a moim udom. Podałam mu małego i obróciłam się na pięcie, by skierować się do sypialni, w której leżały gdzieś moje ubrania. Nim jednak się oddaliłam złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął lekko do siebie, by pozostawić na moim policzku mokry ślad swoich ust.

-Inga! Jesteś tu tylko ciałem czy jak? - usłyszałam głos Theo, a następnie poczułam jak mocniej ściska moją dłoń.
Zatrzymałam się w miejscu sprawiając jednocześnie, że ten spojrzał na mnie wyraźnie zdziwiony, a mały Archie rzucił coś z nieskrywanym niezadowoleniem, ponieważ wózek, który go wiózł też właśnie się zatrzymał. Myślami byłam tak na prawdę przy Jacku, który tego poranka zachowywał się dość dziwnie.
-Czemu w ogóle puściłeś mnie z nim na imprezę? - spojrzałam teraz w ciemne tęczówki mojego chłopaka starając się wyczytać z nich jakąkolwiek przyczynę.
-Myślałem, że chciałaś i tego potrzebowałaś - puścił teraz rączkę wózka i podrapał się po głowie. - Jeśli się myliłem to przepraszam.
-Mhm.. - mruknęłam odwracając się ponownie i ruszając dalej przed siebie wyznaczoną parkową alejką.
-Coś nie gra? - zachowywał się jakby widział, że coś jest nie tak, że coś się zmieniło.
-Nie, wszystko okej - uśmiechnęłam się nerwowo spoglądając na zegarek. - Gdzie on jest? Przecież, wie, że nie powinieneś siedzieć na podwórku.
-Przestań - Theo tym razem się zaśmiał. - Trochę świeżego powietrza, nie sprawi, że jeszcze mocniej się przeziębię.
-Trochę na pewno nie - spojrzałam teraz na niego karcąco. - Ale w taką pogodę  jak ta dziś uwierz mi, że to nic korzystnego.
-Masz rację - ponownie zaśmiał się jednocześnie obejmując mnie ramieniem i przyciągając do siebie. - Też wolałbym się zaszyć z Tobą w domu i wykorzystać ten czas inaczej...
-A Tobie jedno w głowie - rzuciłam nieco oskarżycielskim tonem, by po chwili się zaśmiać.
Przez dalszą część spaceru i oczekiwania na młodego tatusia skupiałam się na zabawie z małym leżącym w wózku. Theo przytulał mnie do siebie, co jakiś czas całując mnie w skroń lub policzek. Generalnie musieliśmy wyglądać jak szczęśliwi młodzi rodzice.
-W końcu - usłyszałam głośne westchnięcie Theo, który zabrał teraz ramię, które mnie otaczało i uścisnął dłoń Jacka, który wyrósł jak spod ziemi. Podniosłam wzrok i spojrzałam na chłopaka, który pojawił się obok mnie tylko po to, żeby pomachać swojemu synkowi.
-Dzięki - rzucił spoglądając na mnie, by po chwili ściszyć ton swojego głosu. - I nie rób mi tego więcej i nie biegaj w mojej koszulce po moim domu.
Zmarszczyłam brwi zupełnie nie wiedząc, o co mu chodzi. Widząc moje zdziwienie zaśmiał się, a następnie zaczął mi tłumaczyć.
-Jadę odwieźć Archiego do Lauren... Jestem prawie pewny, że znowu poruszy Twój temat.
Mimowolnie się uśmiechnęłam zostawiając go z Archie'm i schowałam swoją twarz, gdzieś w torsie Theo. Tak było dobrze. Z nim było mi dobrze, ale przecież nadal nie mogłam przestać myśleć o Jacku. Jacku, który zdecydowanie potrzebował dziewczyny. Jacku u którego boku obudziłam się dzisiaj rano...

Od autorki: Po pierwsze jest trochę powtórzeń, być może jutro je poprawię. Rozdział objętościowo też nie jest dziełem sztuki. Nie wiem, może być nudny... Tylko ostrzegam. Napisany na totalnym spontanie, w poszukiwaniu weny. 
Pozdrawiam i uciekam jej nadal szukać. Plus zapraszam na mojego nowego bloga - cor-do-arco-iris


26 komentarzy:

  1. A mi się podoba, powiedziałabym...bardzo mi się podoba! Tak, to odpowiednie stwierdzenie :)
    Tak właściwie, to czemu ona spędziła tą noc u Jacka? Nie że mam coś przeciwko(hehe ;P), ale jakoś tak mnie to ciekawi, no i widać, że Jack zaczyna jej mącić w głowie. No, mimo wszystko jakiś taki nieskładny mi ten komentarz wyszedł. Ale czy jakikolwiek mój komentarz był kiedyś składny? :PP
    No i nic, czekam na dalsze losy bohaterów. Tak więc weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę, rozdarta jestem. Wcześniej wołałam, żeby Inga była z Theo. A teraz? Nie żeby Theo u mnie coś tam stracił, wręcz przeciwnie, ale za to Jack zyskał baardzo dużo. Sama nie wiem czym. I teraz przydałaby się druga Inga, która byłaby z Jack'iem i wszyscy byliby szczęśliwi. A rozdział mi się podoba, bardzo podoba. =]

    OdpowiedzUsuń
  3. JAK TO NUDNY?! Kochana, chyba coś ci się pomyliło. Ten rozdział jest g e n i a l n y. Jack, boże, Jack! Mój najukochańszy! Ta scena ze wspólnym spaniem, z jego koszulką, z najsłodszym dzieciakiem na świecie... awwww. Nic więcej powiedzieć nie mogę. No i nie wierzę, że z Lauren zrobiłaś taką sukę, bo jest jedną z niewielu WAGS, jakie lubię :) Uwielbiam. Kocham. Jezu. Nadal zbieram szczękę z ziemi i modlę się o przypływ weny, taki jaki masz ty. Moja odeszła w siną dal i nie zapowiada się na szybki powrót. Mam też nadzieję, że chłopcy w dzisiejszym meczu godnie się zaprezentują. W sumie to Jack, bo Walcott chyba nie zagra.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, nie zdążyłam popatrzyć na line-up. W sumie nic dziwnego. Odpoczynek przez kontuzję był pewny, a Jacka po prostu nie chcą zamęczyć, tak samo jak Sagny. Oboje wracają po dłuższych urazach, a chyba nikt by nie chciał by one znowu powróciły. Za to wraca Gibbo i Carl! Na dodatek cieszę się, że Nieszczęsny też już regularnie broni.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki nudny?! Dziewczynooo! :D Świetny jest :) i jakoś tak szybko mi się czytało.. :> A jeszcze lepiej się czyta przed meczem ;> Czekam na następny :) A no i ... Jestem ciekawa jak będzie z Wilsherem.. Jack to naprawdę świetny chłopak:)
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam w trakcie meczu i stwierdzam; że Kanonierom nie idzie dobrze przez to, że po murawie nie biegają nóżki Jack`a :3

    jeżeli chodzi o rozdział, to.. nie wiem czemu, ale zrobiło mi się trochę smutno :c Jacky sprawia wrażenie; zakłopotanego :< {nieudana akcja Laurenta po dośrodkowaniu o: + przerwa na mecz c:} Taki... przechodzący ze skrajności w skrajność; przez co trudno jest odczytać jego `zamiary` :c Ale ten styl ukazywania jego postaci nadaje całemu rozdziałowi ~ pewnego rodzaju pikanterii. :3 {koniec I połowy c:}
    A w momencie czytania o Archie`m ~ myślałam że umrę z zasłodościawienia :3 Chłopaczek to taka mała kopia ojca, i przy każdej linijce tekstu w jakiej się pojawiał ~ nie mogłam przestać się uśmiechać :3
    Natomiast Theo to taki słodziaczek :3 którego słodkości nie da się przyćmić niczym :3
    na zakończeniu chcę dodać; iż rozdział bardzo mi się podobał c:
    J. nareszcie objął funkcję `tego który poważnie namiesza` :3 a I. ma tak dobry kontakt z jego synkiem, że już teraz jest dla niego jak matka :3 {pozwólmy rozpocząć II połowę meczu :3}

    gratuluję rozdziału i czekam na kolejne :3
    Celia

    OdpowiedzUsuń
  7. nie jest nudno. jest Jack, więc jest doskonale :D
    aa Theo jaki słodki *.*

    OdpowiedzUsuń
  8. wcale nie jest nudno, świetny jest odcinek ale ciutke się pogubiłam :P
    Wyobraziłam sobie jak Inga chowa twarz gdzieś w tors Walcotta, słodkie :D
    Czekam na nowość :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakoś dziwne wydało mi się, że Inga budzi się w łóżku Jacka...Nawet bardzo dziwne. A jeszcze dziwniejsze jest to, że za zgodą i błogosławieństwem Theo...Albo coś mi się poplątało...
    Robisz z Lauren wredotę? Bo trochę tutaj wyszła na taką, co nie odpuści byłemu chłopakowi, na dodatek ciągle zazdrosna o jego "przygody":).
    I Torres...Szkoda mi Kariny, bo coraz bardziej się angażuje, a ten pan po prostu z tego korzysta. Chyba, że ma zamiar opuścić żonę i dzieci dla Kariny i ich maluszka. Jak wiesz, nie przepadam za tym panem, ale dziś niech zna moje dobre serduszko, nie będę na niego narzekać:D

    OdpowiedzUsuń
  10. Jaki nudny rozdział? Mi się bardzo dobrze go czytało :) Jestem ciekawa co dalej będzie z Torresem i Kariną. Wiecznie raczej nie będzie jego kochanką...
    Jack miesza, ale wciąż trzymam stronę Theo. Jest uroczy, ale nie bardziej niż Archie :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo miły rozdział ;)
    Coraz bardziej szkoda mi Jacka... Mam nadzieję, że będą ze sobą aczkolwiek to może być ogromny cios dla Theo, bo i on kocha ją bardzo mocno.
    Czekam na kolejny :) Życzę dużo weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kurcze tu Theo tu Jack, jestem cholernie ciekawa jak to wszystko się potoczy.
    I denerwuje mnie Lauren, która coś mi się wydaje, że może nieco namieszać w życiu dziewczyny.
    Pozdrawiam i http://bloem-van-de-liefde.blogspot.com/ zapraszam na kolejny odcinek ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. wyjątkowo fajny blogspot z wyjątowo fajną historią :) zacznę tu zaglądać częściej :D

    czy mógłby mi ktoś polecić jakieś opowiadanka? bo bardzo mi się to spodobało :DD
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. oby wiecej takich spontanów! świetny!
    pozdrawiam i weny!

    OdpowiedzUsuń
  15. 'Obiecowywuję', że w tym tygodniu nadrobię zaległości na obu blogach! :) Tymczasem zapraszam na nowość. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. zapraszam na nowość:)
    karim-and-love-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. wielcypotrzebujaczasu.blogspot.com zapraszam na nowość :>>

    OdpowiedzUsuń
  18. Wreszcie przeczytałam :) Sama nie wiem, czy wolałabym żeby Inga była z Theo czy Jackiem. Na początku byłam zadowolona że jest to Theo a teraz jakoś tak mi się odmieniło, nie wiem czemu. Nie mogę się za bardzo wysłowić :D Powiem jeszcze tylko, że opowiadanie bardzo przyjemnie się czyta :)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  19. chciałabym serdecznie zaprosić do zapoznania się z nowym rozdziałem normality is boring. :3

    dziękuję za zapoznanie się z treścią informacji c:
    Celia

    OdpowiedzUsuń
  20. w końcu się udało i oto jest, nowy na sufrir-y-llorar-significa-vivir , zapraszam serdecznie! :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Po pierwszym wspomnieniu o Archim odpłynęłam ze słodkości na samą myśl o tym dziecku... No ale co do rozdziału... Zaskoczyło mnie, że Theo zgodził się na to spędzenie wieczoru no i nocy z Jackiem...A sam Wilshere... też dość dziwnie się zachowuje, pewnie nie jest mu łatwo z taką sytuacją, może to przez to, że coś czuje do Ingi, a ona przecież jest dziewczyną jego kumpla? Pogmatwane to, ale to oczywiście sprawia, że historia jest ciekawsza. Nie mogą się doczekać nastepnego rozdziału, bo coś czuje, że będzie się działo coraz więcej ;>

    OdpowiedzUsuń
  22. Epilog: www.somewhere-in-barcelona.blogspot.com :))

    OdpowiedzUsuń
  23. Hej założyłam nowego bloga: www.be-spicy.blogspot.com, jeśli masz ochotę to zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Świetny rozdział. Jestem zakochana w twoim opowiadaniu. Kibicuje parze Theo&Inga i mam nadzieję, że będą razem. Chociaż ta sytuacja z Jackym robi się coraz bardziej poważna. U mnie też tak samo ma główna bohaterka. Jest z Bambim a ma coś do Wojtka - swojego najlepszego przyjaciel. Gdybyś w swoim opowiadaniu od czasu do czasu zawarła Bambiego, to Nataszka byłaby wtedy w siódmym niebie.

    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, który mam nadzieję, że pojawi się już niedługo.

    Pozdrawiam N.


    Jeśli lubisz opowiadania o piłkarzach i zwykłych dziewczynach to zapraszam na http://another-life-another-story.blogspot.com/ a także na blog z one - shotami, gdzie można zamawiać swoje historie: http://football-oneshots.blogspot.com/(link dodany automatycznie)

    OdpowiedzUsuń
  25. zapraszam na ostatni (20 rozdział):)
    karim-and-love-story.blogspot.com
    miłego czytania

    OdpowiedzUsuń
  26. serdecznie zapraszam na kolejny już rozdział naszego bloga
    Normality is Boring.

    dziękuję za uwagę :3

    OdpowiedzUsuń