sobota, 17 listopada 2012

11. Plotkarze



W dzień meczu z Norwich zamknęłam się w sypialni, żeby nie słuchać euforii wypływającej z ust Theo. Miałam przed sobą pierwsze zaliczenie z przecudownego przedmiotu jakim są podstawy prawa, a Theo i jego stres przed meczem, w którym nie grał uniemożliwiały mi zajrzenie do literatury przedmiotu. Zagłębiałam się właśnie w kolejne artykuły kodeksu prawnego, kiedy do moich uszu dobiegł głos chłopaka.
-Cholera! - wściekłość, aż z niego kipiała. - Czemu oni psują każdą taką akcję?!
Zajrzałam zdziwiona do salonu i ujrzałam siedzącego na kanapie z dość wymowną miną mojego chłopaka.
-Wzięli Jacka, żeby straszyć nim z ławki, a powinni postraszyć na boisku... Zwłaszcza przy takim wyniku. - spojrzał na mnie z wyrzutem jakby, co najmniej to była moja wina, że jego przyjaciel nie gra. - I jeszcze Alex...
Widziałam jak Anglik się skrzywił, więc zajęłam miejsce obok niego. Wynik i czas jaki pozostał do zakończenia spotkania zmroził mi krew w żyłach. Nic nie mówiłam, po prostu z milczeniem wpatrywałam się w ekran. Poczułam jak obejmuje mnie ramieniem, a następnie wygodnie oparłam głowę na jego torsie.
-Co z Chambo? - podniosłam lekko swój wzrok do góry.
-Był na boisku 2 minuty... Coś sobie zrobił jak tylko wszedł - rzucił z niesmakiem łapiąc przy tym kolejny haust powietrza. - Inga wracam do treningów w tygodniu...
-Co? - spojrzałam na niego wyraźnie zszokowana. - Wydaje mi się, że to za wcześnie.
-Nienawidzę siedzieć i nie grać - burknął uważnie mi się przyglądając, podczas gdy ja w dalszym ciągu w geście niezadowolenia marszczyłam swój nos. - Nie marszcz się tak.
Skupiłam ponownie swój wzrok na końcówce przegranego meczu Kanonierów, po chwili poczułam jednak usta chłopaka najpierw na moim czole, a potem na czubku nosa. Obróciłam się w jego stronę wraz z uniesionymi już do góry kącikami ust. Przejechał swoją dłonią po moim policzku podczas gdy ja delikatnie zaczęłam przymykać powieki. Jakby w odpowiedzi na tą czynność przylgnął swoimi ustami do moich wpijając się w moje wargi. Czuły pocałunek zaczynał przeradzać się w co raz bardziej zachłanny i łapczywy. Theo, który przed chwilą przeklinał na swoich kolegów i trenera teraz jak gdyby
zapomniał o wszystkich strapieniach. Ja też zapomniałam, bo po raz pierwszy dotyk Walcotta tak bardzo rozpalał moją skórę. Czując jego opuszki palców pod moją koszulką, chciałam więcej. Wygięłam szyję lekko do tyłu jednocześnie swoją dłonią przejeżdżając od jego karku do czubka głowy. Jego oddech na mojej szyi i pocałunki doprowadzały mnie do szału. Nie wiem nawet kiedy wciągnął mnie na swoje kolana zmuszając jednocześnie do zasiądnięcia na nich okrakiem. Obejmował mnie na wysokości bioder, co chwilę jednej ręce pozwalając powędrować gdzieś wyżej. Po chwili poczułam jak zgrabnym ruchem dłoni rozpiął mój biustonosz. Spojrzałam na niego z lekkim wyrzutem i jednocześnie uśmiechem na twarzy, odpowiedziała mi jedynie jego zaskoczona mina i krótkie "Ups". Zaśmiałam się mocniej przylegając do niego, by następnie ponownie wpić się w jego usta, znaleźć ukojenie w jego ramionach. Sama nie wiem po jakim czasie moja koszulka i górna część bielizny znalazła się na podłodze w salonie, a Theo niósł mnie na rękach do sypialni. Wiedziałam, że wspólne mieszkanie wiązało się z tym, że decyzja, co do tego czynu w końcu zapadnie, a my wylądujemy półnadzy na łóżku Theo. Kiedy mnie na nim położył, jednym ruchem zrzucił z siebie koszulkę, a następnie zaczął obsypywać mój dekolt i brzuch kolejną setką gorących pocałunków, które sprawiały, że stado motyli w moim brzuchu rozmnażało się w zastraszającym tempie. W równie szybkim tempie odnalazłam sprzączkę od jego paska, którą następnie odpięłam. Na nowo przylgnął swoimi ustami do moich jednocześnie okrywając mnie swoim ciałem. Poczułam jego dłonie wędrujące do rozporka moich spodni, moje powędrowały śladem jego. Kiedy zostałam jedynie w dość skąpych majtkach miałam ochotę to wszystko przystopować i zacząć prawić mu morały o tym, jak bardzo niedojrzali jesteśmy i że to zdecydowanie za szybko. Nim jednak zdołałam wydobyć z siebie choć jedno słowo, on zamknął mi usta na nowo kolejnym słodkim pocałunkiem. Kiedy usłyszałam głośny huk wywołany przez książki, które Walcott właśnie zrzucił na ziemię w pełni zapomniałam o moim zwątpieniu. Chciałam teraz poczuć to, co było między nami w pełni. Niemal pewny był fakt, że ja i Theo przeżyjemy dzisiaj naszą pierwszą w pełni wspólną noc.
-Kocham Cię, Inga - usłyszałam jego zapewnienie zanim ściągnął ze mnie ostatni fragment mojego ubrania.
-Mhm - mruknęłam zadowolona odrywając go od mojej szyi i spoglądając mu w oczy. - Ja Ciebie też.


Leżałam z głową wspartą na piersi Theo, podczas gdy on przejeżdżał opuszkami swoich palców po moim ramieniu. Patrzyłam w sufit, wciąż łapiąc oddech i wspominając '7 minut w raju',  które właśnie przeżyłam. Obróciłam się teraz na brzuch układając swoje ręce i głowę na jego torsie, tak by móc patrzeć mu na twarz. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Chłopak tak samo skupiał się teraz na mojej twarzy podczas gdy ja podziwiałam teraz głębie koloru jego oczu. Usłyszałam dźwięk wiadomości przychodzącej na mój telefon, nie umknęło to, także Theo. Mimo wszystko nie miałam ochoty podnosić się i sięgać po aparat telefoniczny. Liczył się teraz tylko Theo. Uśmiechnęłam się do niego najpiękniej jak umiałam, kiedy poczułam jego dłoń przejeżdżającą po moim biodrze. Wszystkie obawy, co do tej chwili zniknęły, a ja leżałam teraz w pełni usatysfakcjonowana i zadowolona. Chłopak sięgnął jednak po mój telefon nie przestający wibrować, a następnie mi go podał. Kiedy to robił skradłam mu jeszcze całusa, po czym wygodnie układając się na nim odczytałam wiadomość od Kariny.
From Karina: Powiedziałam mu, uciekłam, a teraz on przyszedł i.... Leży koło mnie. Tylko, że kurde ja wiem, że to litość...
To Karina: Powiedz mu o tym, że jej nie chcesz. Ej... Przyjadę do Ciebie, chcesz?
From Karina: Nie, nie, nie. Porozmawiam z nim na spokojnie. Siedź z Theo, pewnie jak zwykle będzie jęczał jak znikniesz.
To Karina: Trudno. Pojęczy, pojęczy i przestanie. Dla przyjaciółki zaryzykuję. Chyba, że wolisz posiedzieć sama z Torresem?
From Karina: Chyba tak... Musimy sobie sporo wyjaśnić.
-Co jest? - Brytyjczykowi nie umknęła lekka zmiana mojego nastroju.
-Nic, nic - uśmiechnęłam się odkładając telefon i spoglądając na niego. - Karina chyba sobie układa życie. A ja... - podsunęłam swoją twarz bliżej jego. - Zastanawiam się co będziemy jeszcze robić tego wieczora...
Nim zdążyłam coś dopowiedzieć Theo już zaczął mnie całować. Ale przecież po części o to mi chodziło. Chciałam go więcej i więcej, nie wyobrażałam sobie po skosztowaniu tego uczucia z nim, że po prostu wstaniemy z łóżka i spędzimy to późne popołudnie oddzielnie. Chciałam więcej i starałam się mu to powiedzieć tym przeciągniętym i namiętnym pocałunkiem. Odsuwając od niego swoją twarz przygryzłam lekko jego wargę, sprawiając tym samym, że wylądował na mnie. Dłuższą chwilę uważnie mi się przyglądał, by ponownie zacząć mnie całować.




-Co się z Tobą dzieje? - Jack po trzech dniach prób właśnie nawiązał ze mną kontakt.
Co robiłam przez te trzy dni? Olałam zaliczenie, olałam też trochę zajęcia dochodząc do wniosku, że jestem w stanie załatwić sobie jakieś zwolnienie od lekarza. Niemal całe dnie spędzałam w łóżku z przerwami na wizyty w łazience: te dłuższe i krótsze. Nie mogę nawet doliczać do tego posiłków, bo Walcott rozpieszczał mnie podając je mi do łóżka. Siedziałam teraz trzymając przy uchu telefon, a drugą ręką szczelnie przyciskając kołdrę do mojego ciała.
-Nic - zaśmiałam się spoglądając na śpiącego jeszcze po mojej lewej stronie Theo. - Po prostu miło spędzałam te trzy dni.
-Nie odbierałaś telefonów. - rzucił z wyrzutem, który jednak nie przykuł mojej większej uwagi. - Do Ciebie jest się ciężej dodzwonić niż do papieża.
-Masz rację Jack, pora się ogarnąć. - ponownie wybuchłam śmiechem zsuwając się teraz po oparciu łóżka i ponownie kładąc obok mojego chłopaka. - Nie bądź zły, wynagrodzę Ci tą moją niedostępność.
-Przestań - burknął ponownie niezadowolony. - Choćby się waliło, paliło to ani Ty, ani Walcott nie umiecie odebrać telefonu.
-Załóżmy, że to był ciężki weekend - rzuciłam uśmiechając się sama do siebie. -Oj Jacky, już się tak nie złość na mnie. Wynagrodzę Ci to, obiecuję...
-Miałem do Was sprawę - chłopak nie odpuszczał i nawet nie starał się kryć, że jest zły.
-Co to za pilna sprawa? - ułożyłam się teraz wygodnie w dalszym ciągu obserwując śpiącego chłopaka.
-Nie miałem z kim zostawić Archiego, ale co to was obchodzi.. - burknął ledwo dosłyszalnie w słuchawce.
-O przepraszam! Akurat wiesz, że dlatego przystojniaka zrobiłabym wszystko - zaśmiałam się patrząc na Theo, który jak na zawołanie otworzył oczy i zaczął przysłuchiwać się mojej rozmowie. - Zresztą Theo też, dobrze wiesz jak go lubimy....
-Teraz to już nieważne - głos Wilshere rozniósł się po pokoju, bowiem włączyłam tryb głośno mówiący. - Byliście tak zajęci sobą, że musiałem zaryzykować i zawieść go do Frimponga.
Po sypialni skrzydłowego Arsenalu rozniósł się zarówno mój śmiech jak i jego. Nie wyobrażaliśmy sobie widoku Dencha opiekującego się małym Wilsherem.
-Nie mów mi, że namówiłeś go na opiekę nad dzieckiem? - Theo próbował się uspokoić, jednak ledwo zadał pytanie, a wybuchł kolejną salwą śmiechu. Teraz to ja przytykałam mu rękę do ust próbując zahamować jego śmiech, jednak w efekcie niewyżyty Kanonier wciągnął mnie na siebie i zaczął całować.
-O księżniczka Theo się odnalazła - przypomniał nam o sobie Jack, sprawiając, że odsunęłam się od mojego lubego i zajęłam ponownie miejsce obok niego. - Już zamęczyłeś Ingę?
Popatrzyłam zdziwiona na mojego Anglika, po czym przeniosłam swój wzrok na telefon, na którym wciąż widniało zdjęcie rozmówcy.
-Nie zdołałem, bo zadzwoniłeś - zaśmiał się uważnie mi się przyglądając. - I generalnie nie chcę być niemiły, ale trochę nam przeszkadzasz.
Po tych słowach poczułam jego usta przylegające ponownie do mojej szyi i jego ciepły oddech na niej.
-Dobra nie przeszkadzam Wam, ale wieczorem wpadam na piwo! - do moich uszu dotarł głos Jacka, pomimo, że pocałunki skrzydłowego sprawiały, że czułam się jakbym unosiła się nad ziemią. - Na razie, wróbelki!


Kiedy usłyszałam głos Jacka, który wieczorem pojawił się u nas momentalnie uciekłam do łazienki. Sama nie wiem czy wstydziłam się tego, co rano mówił Theo czy zwyczajnie bałam się spojrzeć mu w oczy. Chyba jednak się bałam, że mnie nie zrozumie, że zacznie oceniać, a tego teraz nie potrzebowałam. Stałam zatem przeglądając się w lustrze i sprawdzając milimetr po milimetrze swoją twarz i szyję jakby chcąc na nich znaleźć jakiś ślad po ostatnich dniach. Jednak jedyne, co uległo zmianie to moje spojrzenie i uśmiech.
-Gdzie zgubiłeś swoją dziewczynę? - do moich uszu dotarł głos Jacka.
-Zamknęła się w łazience. Pewnie wisi na telefonie z Kariną - głos Theo wydawał się dość obojętny. - Pół weekendu na nim wisiały.
-Karina? - podejrzliwy ton głosu Jacka świadczył o tym, że chłopak jeszcze nie wiedział o dobrych wiadomościach.  - A tej co się stało, że nagle chce wisieć na telefonie?
-Podobno jest w ciąży i ułożyła sobie relację z ojcem dzieciaka - kolejny obojętny ton jego głosu przywołał mnie do salonu.
-Ale z Ciebie plotkara, Theo - obruszyłam się stając w przejściu i zakładając ręce na boki.
-Patrzcie kto wyszedł z ukrycia - za moimi plecami rozległ się głos Jacka, na który tylko podskoczyłam.
Obróciłam się na pięcie stając z nim twarzą w twarz, patrząc w jego ciemne tęczówki. Zasłaniałam go w pełni przed Theo, więc mój chłopak nie mógł widzieć tego, że Jack też spogląda mi w oczy. Czułam jak stara się wybadać swoim wzrokiem wszystko co dotyczyło Kariny i wszystko co dotyczyło mnie. Przymknęłam powieki, by za chwilę je otworzyć i ponownie utonąć w jego ciemnych oczach. Był jednak szybszy, wykorzystał moment, w którym zamknęłam oczy i przytulił mnie mówiąc głośno:
-Stęskniłem się za Tobą. Jakoś się zmieniłaś.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam ten jego uśmieszek, za który oberwał tylko po głowie. Następnie odwróciłam się w stronę Theo rzucając z wyrzutem.
-O tym też już zdołałeś mu powiedzieć?!


Od autorki: W takich chwilach jak ta mam ochotę powiedzieć jak bardzo Was kocham. Arsenal właśnie wygrał 5-2 z Tottenhamem. Dominacja w północnym Londynie jest nasza. Z tej okazji dodaje Wam rozdział i pędzę kończyć rozdział na drugie opowiadanie.  Mam nadzieję, że mimo, że nieco krótszy to jednak nadaje się do publikacji. Zostawiam Was z Theo:



32 komentarze:

  1. a jaki jest link do Twojego drugiego opowiadania ?
    a co do rozdziału to jest jak najbardziej ok. Mam nadzieję, że na następny rozdział nie będę musiała długo czekać... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. www.gorzki-smak.blogspot.com

      Podaj mi do siebie jakiś kontakt, choćby maila, żebym mogła Cię informować, bo nie posiadam Google +

      Usuń
  2. Ohohoho! świetny! ;D cóż za noce z Theo ;> hahaha :D A co do Jacka: Jejku.. on jest słodki, noo <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S : http://wielcypotrzebujaczasu.blogspot.com/ NOWY ROZDZIAŁ! ♥

      Usuń
  3. "- Byliście tak zajęci sobą, że musiałem zaryzykować i zawieść go do Frimponga." Wybuchłam śmiechem równie głośno, jak wtedy kiedy Howard Webb pokazał czerwony kartonik Adebayor'owi. Wreszcie nowy rozdział! Bohaterka z Theo to prawdziwe gołąbeczki. Tak, nowy blog jest ale brakuje jeszcze weny i chęci do dokończenia przynajmniej prologu. Co do dzisiejszych derbów... Wow. Nigdy chyba nie przeżywałam tylu chwil grozy i ataków serca i ilości łez szczęścia. No i wreszcie nasze "złe letnie transfery" urządziły piękną kanonadę <3

    OdpowiedzUsuń
  4. oglądałam ten mecz! Piękny! :D
    odcinek też fajny. Też chcę taką sielankę! :)
    czekam na nowość :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Też się cieszę, że Arsenal wygrał < 3

    A co do rozdziału, brak słów. Tak bardzo się stęskniłam Theo, mimo że to tylko kilka dni ;)

    A teraz idę czytać kolejne Twoje opowiadanie ;3

    Papa ; *

    OdpowiedzUsuń
  6. "7 minut w raju" - swietne, tak samo jak reszta,
    i z chęcią zostanę z Theo!

    OdpowiedzUsuń
  7. No tak ;) Sielanka wprost :D
    Podoba mi się rozdział jak najbardziej!
    Radość ogromna po zwycięstwie Arsenalu, tak dużym! :D
    Poza tym, no liczę, że szybko dodasz kolejny, no! :D
    No i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jacky znowu czaruje oczętami... Nie! Dalej trzymam stronę Theo :P Widać, że zakochańcom coraz lepiej się układa. Chciałoby się powiedzieć 'oby tak dalej', ale dobrze wiem, ze kiedyś skończysz tę sielankę :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Miałam ogromny problem w wybraniu Man of the match, bo dziś to była po prostu jedna, zgrana drużyna (no dobra, z wyjątkiem Santosa :D). Nie tylko North London, a cały Londyn! Piękna powtóreczka przed ostatniego sezonu. Theo pokazał klasę i modlę się o to, by został, bo naprawdę wiele nam daje. Brawa dla Chambo, że zachował się jak prawdziwy kolega i oddał mu tego gola. Jezu, głupie 90 minut a poprawiło mi humor na cały weekend!

    OdpowiedzUsuń
  10. Jack ma jeszcze czas, zwłaszcza, że raczej do żadnego klubu rywali się nie wybiera. Ten sezon to dla niego przełamanie po kontuzji. Za to pięknie dziś przepychał się z Bale, hahaha. Widziałaś może przywitanie w tunelu? Sagna nawet nie chciał uścisnąć Adabayor'a i stał z typowym "bitch face". Uwielbiam tą ich niechęć do Spurs. Gol Theo był akurat typowym przykładem umiejętności i niech gra tak dalej. Dla nas.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ułaaaaaaaa ;> Dziki weekend w łóżku z Walcottem? Mrrrrrr ;3
    HAHAHAH ROZBIŁAŚ MNIE! Frimpong jako niańka? NIE MOGĘ XD
    Jeden z moich ulubionych odcinków :)
    Czekam na nexta ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Upojne dni z Theo ;d
    Ulalala ....;d
    Hahahaha xdd
    Rozdział jak zawsze genialny ! <3
    Czekam na następny z niecierpliwością ! <3
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale powiem, że początek meczu to były chwile grozy. 2 bramki w ciągu kilku minut to tragedia. Na szczęście chłopcy wzięli się do roboty ;)
    A rozdział całkiem przyjemny. Cholera szkoda mi Jacka jak tak słucha o szczęściu Theo i Ingi.
    Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Najpierw śmiechawa, bo już nie wytrzymam po przeczytaniu owych "7 minut w raju" buahahahaha:DDD Ja wiem, że mam zrytą psychę, ale ...No kurcze, czyżby Theo nie mógł dłużej, niż te siedem minut???:DDD
    Walnięta jestem, wiem, staram się z tym walczyć, ale człowiek nie wygra z przeznaczeniem:D
    I znów przegapiłam powiadomienie, czy co się stało? Bo dopiero jak mi dziś napisałaś, że jest nowy, to weszłam i przeczytałam...
    A teraz poważnie, bo komentuję rozdział...I nadal widzę tylko te siedem minut hahahahahahaha, no nie mogę, jaką mam fazę. Wybacz jakość tego komenta, jestem jak najbardziej trzeźwa, ale...baaaaardzo mnie to rozbawiło:D
    Dobra, komentuję rozdział. Cud, miód malinka, widać, że ten wygrany mecz dodał ci weny, polotu, sił, fantazji, dowcipu i wszystkiego innego, bo wyszło pięknie. I bez pewnego pana hihi.On pewnie też spędza upojne chwile z Kariną, więc zostawię ich w spokoju.
    Siedem minut hahahahahahahahaha:DDD

    OdpowiedzUsuń
  15. Dziś rano, kiedy przemyślałam ten mój wczorajszy koment tak sobie podumałam, że chyba trochę przesadziłam...No bo to tak nieładnie śmiać się z takich rzeczy, ale ja wczoraj nie mogłam się powstrzymać. Naprawdę, miałam taką głupawkę, że nie mogłam się chyba z pięć minut uspokoić. Za to serdeczne dzięki, Kochana:)

    OdpowiedzUsuń
  16. U mnie nowośc na pokaz-mi-jak-wyglada-niebo.blogspot.com:D

    OdpowiedzUsuń
  17. Na pewno? Podpisał? Alleluja:DDD

    OdpowiedzUsuń
  18. Nooooowy roooozdział u mnie ♥ http://wielcypotrzebujaczasu.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ale wtedy odejdzie za darmo w lecie...Nic Arsenal nie zarobi.

    OdpowiedzUsuń
  20. No mam nadzieję, że podpisze:D Spróbowałby tego nie zrobić, to chyba bym pojechała do Londynu i przemówiła mu do rozsądku:P Piszesz się na taką ewentualną wyprawę? :DDD

    OdpowiedzUsuń
  21. Jak wszystko, co sobie zaplanowałam na nowy rok się sprawdzi, to przewiduję w planie wyjazd na jakiś mecz, tylko nie wiem, gdzie dokładnie. W grę wchodzi Liverpool, Barcelona, albo Londyn. Nawet kiedy o tym myślę, to mam ciarki, zobaczyć na żywo tych ludzi, których oglądam w każdy weekend w tv:D

    OdpowiedzUsuń
  22. Bardzo bym chciała, jeśli tylko będę mieć możliwość, to będziesz pierwszą osobą, o której pomyślę:D Myślę, że znalazłoby się więcej takich chętnych na taki wyjazd:P Zrobimy najazd na Londyn hehe

    OdpowiedzUsuń
  23. Hehehehehe Londyn tego nie przeżyje:DDD

    OdpowiedzUsuń
  24. Postaramy się czasem zwrócić uwagę na piłkę, szczególnie, kiedy jakaś fajna akcja pójdzie na bramkę hehe.

    OdpowiedzUsuń
  25. Oczywiście, że tylko na bramkę przeciwnika:D Jeśli pójdzie w stronę naszej bramki, to będziemy buczeć:D
    Jaki ostatni rozdział? Jaki epilog? Masz zamiar już kończyć? GL czy opowiadanie o Cescu? Ja się stanowczo nie zgadzam, żebyś cokolwiek kończyła!!!Słyszysz, jak tupię nogą? Na pewno słyszysz:D
    Przeraża mnie Twoja łatwość wymyślania nowych opowiadań:D Zadziwia, napawa podziwem, ale i przeraża:P Co Twój nieposkromiony umysł wytworzył tym razem? Arsenal? I najważniejsze pytanie, kto będzie główną postacią?:D

    OdpowiedzUsuń
  26. Masz już coś prolog? Kurcze, a ja znów będę się zastanawiać i noc przez to stracę...Nie masz litości dla mojego nocnego odpoczynku:DDD
    Jakaś maleńka podpowiedź?

    OdpowiedzUsuń
  27. Kobieto, dobiłaś mnie tą podpowiedzią. To się dużo dowiedziałam, naprawdę, tyle, że piłkarz, przystojny i singiel. Prawdę powiedziawszy te trzy informacje powinny mnie zadowolić i sprawić, że ze spokojem mogę oczekiwać na prolog, ale tylko zaostrzyły mój apetyt. Czy ten piłkarz często występuje na ciachach?

    OdpowiedzUsuń
  28. no a ja ciagle czekam na ten komentarz ;))


    zapraszam na 18
    karim-and-love-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  29. Zacznę tak.
    Wciągnięta w tematykę `ff` aka. opowiadań z gwiazdami piłki nożnej w roli głównej... postanowiłam nie poprzestawać tylko i wyłącznie na jednym blogu :3 i tak to się sprawy potoczyły; że znalazłam gunner`a o: i... jestem wyjątkowo miło zaskoczona :3
    nie przypuszczałam, że z małego, słodkiego Theo da się zrobić tak olśniewającą postać o:
    widząc Jacky`ego w spisie głównych bohaterów ~ skupiłam całą moją uwagę właśnie na nim, jednak... z każdym kolejnym rozdziałem przekonywałam się do Pana 14 coraz bardziej :3
    już teraz informuję, że od dzisiaj ~ staję się stałą bywalczynią na tych salonach c:

    pozdrawiam
    Celia

    OdpowiedzUsuń
  30. nowy rozdział na wszyscy-jestesmy-druzyna-narodoea.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń