sobota, 13 października 2012

6. Komplikacje.


Następnego dnia rano obudził mnie Theo gnany na kolejny trening. Powoli zaczęłam się zbierać podczas, gdy on skierował się pod prysznic. Po powrocie z lotniska nie chciał mnie bowiem puścić samej i naciskał, żebym nocowała u niego. Uległam i spędziłam tą noc zajmując miejsce obok niego w jego pokaźnym łóżku. Kiedy wyszedł z łazienki złapał za swój telefon i sprawdził Twittera pokazując mi przy tym zdjęcie, które zrobili chłopcy podczas wczorajszego powrotu z Francji.
-Pozwoliłeś im zrobić takie zdjęcie? - oburzyłam się, by następnie się roześmiać widząc mnie wtuloną w niego i śpiąca u boku Brytyjczyka strojącego głupie miny.
-Tak słodko spałaś, a oni chcieli takie zdjęcie. - zaśmiał się sprawdzając kolejne wpisy chłopaków z drużyny. - O nie za to to ich zabiję....
Z ciekawości zajrzałam w jego telefon i dostrzegłam mnie śpiącą w tej samej pozycji i chłopaka z podbródkiem wspartym na czubku mojej głowy zasiadającego podobnie jak ja w objęciach Morfeusza.
-Te jest dopiero słodkie - wystawiłam język uciekając przed nim wprost do przedpokoju.


Po południu wpadł do mnie Jack na codzienne świeże wiadomości z treningu. Theo pojechał nieco naładować akumulatory na rodzinnej kolacji, na którą próbował mnie wyciągnąć. Skutecznie jednak odmówiłam, w końcu co za dużo to nie zdrowo. Karina wróciła do domu pod wieczór zajmując wolne miejsce na kanapie i uważnie przyglądając się naszym poczynaniom na konsoli, którą jakiś czas temu dostarczył nam Jack.
-Dajesz jej wygrywać, nie? - zaśmiała się spoglądając na chłopaka.
Ten natomiast w skupieniu przygryzł wargę i pokręcił przecząco głową. Nie wytrzymałam ja włączając pauzę. Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Nie no! Cały czas dajesz mi fory? - skrzyżowałam ręce na piersiach udając wielce obrażoną.
-Nie - zaśmiał się szturchając mnie łokciem. - Dobra nie będę już pomagał Ci oszukiwać.
-Nie oszukuję - teraz to ja szturchnęłam go w ramię szczerząc się w uśmiechu.
Na chwilę zamarłam, bowiem spojrzałam w te ciemne oczy, które też teraz na mnie patrzyły. Moje kąciki ust unosiły się niesamowicie do góry, podczas gdy jego tkwiły w podobnej sytuacji. Sama nie wiedziałam co się dzieje. W głowie powtarzałam sobie jedną frazę "Theo. Theo. Theo.". I gdyby nie Karina nie wiem jak skończyłby się ten moment.
-Jack pokaż - wyciągnęła z jego dłoni joystick. - Zaraz jej skopię tyłek.
-O tak? Ty mi skopiesz? - zaśmiałam się. - Ty nawet nie umiesz w to grać.
Posłałam Wilsherowi ostatnie spojrzenie i wróciłam do potyczki z przyjaciółką.


Czas w Londynie biegł nam nieubłaganie. Lada moment miałyśmy opuszczać stolicę Wielkiej Brytanii. Theo ciągał mnie ze sobą chyba w każde możliwe miejsce począwszy od treningu, a skończywszy nawet na wycieczce do jego starszego brata. Na wszelki możliwy sposób starał się mnie namówić do pozostania z nim w Londynie. Ciągle powtarzał jak to mnie nigdzie nie puści. Był nawet zdania, że do Polski polecę dopiero z nim na mecz Anglików z moim narodem. Bawiło mnie to wszystko i twardo upierałam się, że w przyszłym tygodniu wracam do domu. I zapewne opuściłybyśmy stolicę gdyby nie pewne popołudnie, ale zanim o tym jestem Wam winna najpierw przedstawienie sytuacji Kariny. Otóż dziewczyna powoli zaczynała wariować na punkcie bramkarza numer 1 Arsenalu. Jednak jeśli chłopak ma długoletnią dziewczynę nic nie może trwać długo. Ona zapomniała o tej dziwnej niepisanej zasadzie. Wojtek dał jej jasno do zrozumienia, że ich wyskoki i romanse dobiegły końca. Kilka dni siedziała przygnębiona, wszystko robiła na pół gwizdka, nie chciała nawet ze mną rozmawiać. To wszystko trafiło ją tak nagle, że sama musiała to strawić. W końcu jakoś się pozbierała i na nowo zaczęła się wypuszczać na miasto za dnia i w ciągu nocy. Z tą różnicą, że tym razem już wiedziałam z kim. Pewnego po południa wyznała mi, że na tamtej imprezie w klubie wymieniła się numerami z Edenem Hazardem. Tak właśnie tym Edenem. Nie powiedziała mi na jakich zasadach się widują, ale podejrzewałam, że to z nim przechodzi swój londyński raj.
Leżałam na kanapie przeglądając jakąś gazetę kiedy do domu wpadła Karina. Trzask drzwi nie wzbudził jakoś szczególnie mojej uwagi, więc kontynuowałam swoje zajęcie. I wtedy do moich uszu dotarł dźwięk pociągania nosem. Podniosłam się i spojrzałam na nią stała tam zapłakana i uważnie mi się przyglądała. Ledwo odłożyłam na bok gazetę, a ta już tuliła się do mnie.
-Inga... - szlochała co chwilę łapiąc powietrze celem skonstruowania zdania.  - Ja nie mogę wrócić do Polski.
-Co Ty pleciesz? - patrzyłam na nią jak na idiotkę. - Nie możesz tu zostać. Co się dzieje?
-Ja nie mam innego wyjścia! - krzyczała na mnie wylewając kolejne strumienie łez. - Byłam u lekarza... Jestem w ciąży...
-Jak to? - nie wiedziałam co zrobić, byłam w szoku. - Z Wojtkiem?
-Nie... - odetchnęła, widać było, że fakt, że to nie Kanonier nieco ją uspokajał. - Nawet jak Ci powiem to mi nie uwierzysz...
-Wiem, że balowałaś z chłopakami z Chelsea - zaczęłam przytulając ją szczelniej. - Więc chyba nic już mnie nie zdziwi...
-Ehh... - spojrzała mi w oczy tymi swoimi zapłakanymi patrzałkami. - Fernando Torres, kojarzysz?
-Co?! - zamurowało mnie, nie wierzyłam, że moja przyjaciółka wpakowała się w coś takiego. Oczywiście, że kojarzyłam. Razem oglądałyśmy mecze reprezentacji Hiszpanii. A teraz? Teraz moja przyjaciółka nosiła pod sercem potomka jednego z nich.  - Kiedy wylądowałaś z nim łóżku?
-Po jakiejś imprezce - westchnęła podnosząc się. - Idę się położyć. Chcę zostać na chwilę sama. Możesz zadzwonić po Edena?
Podała mi swój telefon i ruszyła w stronę swojej sypialni.
- Kar! - zawołałam za nią, tak jak zwykli wołać do niej chłopcy z The Gunners. - Będzie dobrze zobaczysz. Nie zostawię Cię z tym. Pamiętaj, masz mnie.
Niemrawo się uśmiechnęła, po czym zniknęła za drzwiami. Pospiesznie odnalazłam numer Hazarda i go wykręciłam. Kazałam mu przyjechać do niej tak szybko jak tylko to możliwe. Dokładnie tak zrobił. Dokonał  niemożliwego, w godzinach szczytu pojawił się w zaledwie 20 minut. Musiał być albo w okolicy, albo znać na prawdę dobre skróty. Theo, Jack i Alex przyjechali do mnie według planu godzinę później. Kompletnie zapomniałam o tym, że umawiałam się z nimi. Stałam w drzwiach patrząc na Theo, który przed chwilą skradł mi całusa i zastanawiałam się jak delikatnie ich spławić. Postanowiłam ich jednak wpuścić. Zdołali rozsiąść się na kanapie, kiedy ich oczom ukazał się skrzydłowy przeciwnej drużyny. Patrzyli na mnie w osłupieniu. Widziałam jak on też spojrzał na nich niezbyt przyjaznym wzrokiem.
-Inga mam trening! - rzucił stojąc już przy drzwiach wejściowych. - Karina śpi, ale raczej będzie Cię potrzebowała. I ja jestem zdania, że powinna mu powiedzieć.
Kiwnęłam potakująco głową. To było jedyne wyjście. Jeśli Torres tak ją załatwił to teraz powinien też ponieść po części za to odpowiedzialność. Chłopcy, wciąż patrzyli na mnie z widocznym na twarzach pytaniem o treści "Ale o co chodzi?".  Uprzedziłam ich, że Polka tak jak słyszeli dzisiaj mnie potrzebuje, więc musimy zostać w naszym apartamencie. Zgodzili się. Theo chodził za mną przez cały czas łapiąc mnie za rękę i kradnąc kolejne całusy. Nawet gdy szłam zajrzeć do mojej przyjaciółki stał gdzieś obok mnie.  Bałam się, że rozmowa z nią będzie utrudniona właśnie przez jego obecność, jednak na moja prośbę odpuścił.  Mogłam w spokoju usiąść obok niej i ustalić kilka kwestii. Po pierwsze obiecałam jej, że razem z nią zostanę w Londynie dopóki nie odważy się stawić czoła rodzicom. Po drugie dałam jej jasno do zrozumienia, że ja i jej nowy londyński przyjaciel wolimy, żeby powiedziała o tej całej sytuacji napastnikowi niebieskich. Po trzecie prosiła mnie, żebym nic na razie nikomu nie mówiła.


-Theo? - spojrzałam na chłopaka opuszczając sypialnię dziewczyny. - Możemy porozmawiać?
Na mojej twarzy zawitał lekki uśmiech, bądź co bądź jemu miałam do przekazania akurat dobrą nowinę. Prawdopodobnie dobrą dla nas dwojga.
-Hm? - spojrzał na mnie odrywając na chwilę wzrok od ekranu telewizora, po którym biegał właśnie wirtualny Theo.
Skinęłam głową w stronę mojego pokoju i powoli się tam skierowałam. Po chwili do mnie dobiegł i kradnąc mi kolejnego buziaka otworzył mi nawet drzwi. Usiadłam na łóżku i upewniając się, że zamknął drzwi i siedzi koło mnie rozpoczęłam mój monolog.
-Trochę myślałam nad tym wyjazdem. I w sumie też bym tęskniła za Tobą jak głupia. Wiesz ile dla mnie ostatnio zacząłeś znaczyć, prawda? Nie wyobrażam sobie, że mam Ciebie teraz opuścić...
-To nie opuszczaj - przerwał mi łapiąc moje dłonie. - Zabiorę Cię do Twojego domu w październiku. Obiecuję.
-Theo - zaśmiałam się. - Nie przerywaj mi, proszę. Rozważyłam wszystkie za i przeciw i ... Zostanę, ale masz mi pomóc ze znalezieniem uczelni dla mnie.
Musiałam zaznaczyć jakiś warunek. Jak głupi pospiesznie kiwnął głową, by za chwilę przyciągnąć mnie do siebie i zachłannie całować.
-Theo - złapałam powietrze lekko odsuwając go od siebie. - Spokojnie, właśnie Ci powiedziałam, że nigdzie się nie wybieram.
-Wiem - przyciągnął mnie ponownie wspierając swoje czoło na moim. - I z tej radości muszę pocałować Cię choć jeszcze raz.
Z uśmiechem na twarzy teraz to ja przyległam swoimi ustami do jego. Serce biło mi z radości coraz szybciej jednocześnie pozwalając choć na chwilę zapomnieć o tym, co działo się z Kariną.

Wróciliśmy do Alexa i Jacka grających w dalszym ciągu na konsoli. Widziałam jak uważnie nam się przyglądali.
-Co się szczerzysz? - Chamberlain patrzył na mojego skrzydłowego, który tylko się zaśmiał.
-Nic, nic. - posłał mi krótkie spojrzenie, po czym ja skierowałam się do kuchni po coś do picia. - Tylko Inga zostaje...
-Żartujesz?! - usłyszałam głos młodego rozgrywającego, a po chwili piski radości Oxa.
Zaśmiałam się pod nosem nalewając sobie sok do szklanki. Jednak po chwili rozlałam go na blat pod wpływem wbiegnięcia we mnie i uniesienia mnie do góry mojego nowego serdecznego przyjaciela.
-On nie kłamał prawda? - zapytał się mnie stawiając moją osobę na ziemi i spoglądając mi w oczy.


Patrzyłam wtedy w ten brąz twoich tęczówek, tak jak i teraz patrzę i nie umiałam nawet zaprzeczyć...

21 komentarzy:

  1. O jejuniu, no nie trawię jakoś Theo i czekam na Jacka ! :D Zdziwiona jestem strasznie, że Karina jest w ciąży z Torresem. Co jak co, ale tego się nie spodziewałam :) Podkreślam wciąż czekam na więcej Jacka :) Pozdrawiam i weny życzę! Czekam na kolejny jaaaak najszybciej! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Och! Karina zachowała się cholernie nieodpowiedzialnie. Z resztą Torres?! Błagam. Toż to jej życie się kompletnie zmieni! Mam też nadzieję, że biedny Jack obudzi większą sympatię u dziewczyny, bo z pewnością wolę jego od Theo :D

    OdpowiedzUsuń
  3. hahah, to sie porobiło xD już wiem dlaczego nie chciałaś zrobić wątku mojego i Torresa! :D mamy cię! :D
    ciąża, ciąża, ciąża. Matko, jak Torres to zniesie? :D
    czekam na nowość ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na kolejny, już ostatni przed epilogiem rozdział na metrydwa.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Torres taki niewierny? Haha, no trudno, będzie musiał ponieść konsekwencje :P Plus taki, że dziewczyny zostają w Londynie :)
    Widzę, że Twoje czytelniczki wolą Wilshera od Walcotta. To ja będę oryginalna i powiem, że trzymam stronę Theo :P A co! Taki uroczy tutaj jest, że nie mogłabym złamać mu serduszka

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za komentarz. Twoja opinia niezmiernie wiele dla mnie znaczy i cieszę się, że podobało ci się moje opowiadanie. Mam nadzieję, iż w niedługim czasie rozpocznę pisanie czegoś nowego :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Uuuuu to się porobiło.
    Sama myślałam, że Karina jest w ciąży z Wojtkiem lub Edenem, a tu Torres?
    Hmm ciekawe jak na to zareaguje. ;D
    Fajnie, że dziewczyny postanowiły zostać w Londynie, widać jak chłopacy cieszą się na tą wieść, a szczególnie Theo ;D

    No jakiś miesiąc na pewno, zanim to się wszystko zrośnie.. I właśnie to jest minusem meczów reprezentacyjnych- kontuzje..

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak jest zawsze..
    W Arsenalu praktycznie za każdym razem zdarzają się takie kontuzje z rep.
    Sędziego pozostawię bez komentarza.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ahhh.... !
    Rozdział cudo, ale Torres taki niewierny ? hahaha xdd
    Nie no...
    Dobrze, że Inga zostaje w Londynie, Kariny mi strasznie szkoda, ale sama sobie w sumie winna...
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością !
    Pozdrawiam i życzę weny !

    OdpowiedzUsuń
  10. Dodałam nowość na let-me-be-your-heroo. blogspot.com. Więc zapraszam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak na serio ja nie mam nic do Aarona! Lubię jego, jak i Arsenal. Zadecydowałam jednak, że chcę kogoś negatywnego w opowiadaniu, no i padło na niego :)

      Usuń
  11. Ouuuuuuuu, Torres, Torres, to sobie pozamiatał. Dobrze, że dziewczyny zostają. No i ja też jestem Team Theo (słodziak z niego) ale może dlatego, że Jack zajmuje w moim sercu specjalne miejsce ;3

    Nic, tylko czekać jak to się wszystko dalej potoczy. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Aaaah, żeby i na wiadomość o moim nie-wyjeździe ktoś się tak ucieszył :PP

    Co ja Ci tu mogę powiedzieć, każdy Ci słodzi więc dobrze wiesz, że odcinek świetny. :) Nadrobiłam wszelkie zaległości i jestem na bieżąco.
    Torres, Torres, od niedawna patrzę na niego bardziej przychylnym okiem. :P A ciąża to w ostatnim czasie dość popularny temat u piłkarzy z tego co mi wiadomo. :P Jakiś wirus, czy coś. :P
    Zapraszam na nowość do siebie, może Ci się spodoba. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, jak potrafię zaskoczyć. :P
      Mimo, że jak już wspomniałam monopol w 'klubowej części mojego serca' ma Barça, to chętnie czytam różne opowiadania nawet o Madritistach :P Ważne, żeby historia była ciekawa, a ta bez wątpienia takową jest. :)

      Usuń
  13. To zdecydowanie dziwne że na każdą wzmiankę o Jacku serce mi mięknie <3 No ale że Karina i Torres? Tego się nie spodziewałam... Dobrze, że dziewczyny zostają, teraz pozostaje mi cierpliwie czekać aż Jack przejmie inicjatywę ;D

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja się tak nie bawię...
    Dlaczego nie dostałam powiadomienia, że jest nowa część? (Dolenka strzela focha, tupie nogą i zalewa się łzami rozpaczy). Gdybym nie weszła tutaj, żeby przekazać info o nowości u mnie, to bym znów była do tyłu, a przy okazji nie przekonałabym się, jaką świnią jest pan Torres:D I Hazard...Nie wiem, ale ten piłkarz coś w sobie ma, i nie jest to tylko umiejętność asystowania i strzelania goli:D. Fajnie, że go umieściłaś w tym opowiadaniu:).
    Jak już pisałam, nowość u mnie, także zapraszam:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Strasznie mi się nie podoba dzień dzisiejszy, jeżeli chodzi o piłkę.
    Cyrk Niemców, głupi gol głupiego francuza, Basen Narodowy.. Dobrze, że chociaż Portugalia przegrywa. :P
    Rafinha też dobry oczywiście :PP

    Doszłam dzisiaj do wniosku, że piłkarze są zdolni zakochać się w brzydkiej kobiecie :P Bo o ile niektóre WAGs są śliczne, to dziewczyna Thiago jest naprawdę mało atrakcyjna. :O
    Kiedy jakaś nowość u Ciebie?

    OdpowiedzUsuń
  16. Hmmm.... nie wiem co napisac, rozdział podoba mi sie, tak jak poprzednie, tylko nie wiem co napisac... ja to mam dylematy, coz informuj mnie dalej, szkoda, ze skonczylas jedno opowiadanie, strasznie mi sie wkrecilo xD

    zapraszam na nowość
    karim-and-love-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. O wooooow. Torres? Łooooo!!!! :D hahahahahah nieźle! Kurcze ale ten Jack na mnie działa! Uhuhu :) ale Theo też jest fajny... i mam dylemat z kim Inga powinna być ;)

    OdpowiedzUsuń