czwartek, 4 października 2012
5. Francuskie numerki
Obudziłam się w środku nocy. Theo wciąż spał koło mnie obejmując mnie swoim silnym ramieniem. Podniosłam się z łóżka i ruszyłam do szafy wydobywając z niej luźną koszulkę i męskie bokserki, celem przebrania się do spania. W łazience zmyłam makijaż i wróciłam do śpiącego piłkarza. Ściągnęłam mu buty, lecz kiedy chciałam zdjąć z niego bluzę musiałam się już bardziej namęczyć.
-Theo - szepnęłam nie chcąc go paradoksalnie obudzić. - Czekaj zdejmij tą bluzę.
Posłusznie ściągnął nie tylko bluzę, ale i spodnie, jednak wyciągnięcie z pod niego kołdry nie było już tak łatwe, bo zasnął na nowo. Gdy już się z tym uporałam naciągnęłam na siebie materiał jednocześnie przykrywając nim też chłopaka. Jak na zawołanie podsunął się do mnie i ponownie mnie przytulił. Przymknęłam powieki i lada moment powróciłam do krainy Morfeusza.
Rano, a właściwie koło 12, bo tak się obudziliśmy wygoniłam Theo na trening. Zdawałam sobie, bowiem sprawę z tego jak bardzo chce we Francji wyjść w podstawowym składzie. Kiedy odprawiłam go za drzwi ruszyłam do Kariny. Musiałam porozmawiać z nią o wyjeździe i namówić na to samo. Nie stawiała oporu, wczoraj bowiem zdołała pogodzić się ze Szczęsnym. A jej zdaniem z tych wakacji powinnyśmy wyciągnąć ile się da, dlatego decyzja o wylocie była oczywista. Postanowiłam jak najszybciej powiadomić o tym Theo, który obiecał, że wpadnie do mnie wieczorem.
Po południu przyjechał natomiast Jack cały rozentuzjazmowany powrotem do pełnych treningów. Nasłuchałam się trochę o tym jak to bardzo mu tego brakowało i jak to lubi. Potem poopowiadał mi swoim rocznym potomku, a ja z uśmiechem na twarzy słuchałam tych opowieści. Słuchałam z zaciekawieniem, bowiem czymś niezwykłym był widok mężczyzny, który jest dumny z tego, że w tak młodym wieku jest ojcem. Te popołudnia w towarzystwie Jacka umożliwiały mi poznanie go bliżej i lepiej. Z dnia na dzień stawał mi się co raz bliższą osobą.
-Na prawdę lecicie z nami? - od momentu kiedy powiedziałam mu o jutrzejszej podróży do Montepellier patrzył na mnie z niedowierzaniem.
-Tak - zaśmiałam się. - Theo Ci się nie pochwalił na co mnie namówił?
-No widzisz jaki z niego przyjaciel? - udał oburzenie, by za chwilę wybuchnąć śmiechem. - Rozumiem, że się pogodziliście.
-Stawiał trochę oporu, ale wybaczył mi - spojrzałam teraz w ciemne tęczówki rozgrywającego.
-Następnym razem się pilnuj - uśmiechnął się do mnie. - Normalnie jak dziewczyna rzuca się na moją szyję nie zastanawiam się czy odwzajemnić ten gest.
-Nie mniej cieszę się, że to rozważyłeś - zaśmiałam się uprzednio sprzedając mu kuksańca w bok.
-Doceń, doceń... - tajemniczo się uśmiechnął.
Następnego dnia z Kariną zjawiłyśmy się punktualnie na lotnisku, z którego miałyśmy lecieć z chłopcami z Arsenalu. Zajęłyśmy z brunetką miejsca obok siebie, Theo siedział, gdzieś dalej z Alexem, a Wojtek z drugim z polskich bramkarzy. Z tą różnicą, że to nie Walcott ciągle spoglądał na nas podejrzliwie.
-Chcesz to zamienię się z nim miejscami - rzuciłam szeptem do Polki czując ponownie na sobie wzrok chłopaka.
-Daj spokój - zaśmiała się. - Siedzimy tu razem, przyleciałyśmy do Anglii razem to polecimy do Francji też.
-Jak wolisz - uśmiechnęłam się do niej wracając do tematu naszych plotek. A tych tematów w zasadzie było sto tysięcy: począwszy od znajomych z Polski, a skończywszy na tych reprezentantach Kanonierów, którzy lecieli z nami blaszanym ptakiem. Po jakimś czasie dosiadł się do nas Jack i uważnie przysłuchiwał się naszym rozmowom.
-Obgadujecie Theo? - wtrącił się słysząc imię swojego kolegi.
-Inga narzeka, że niby wszystko się układa, ale... - Karina przerwała patrząc na mnie podczas, gdy ja właśnie zabijałam ją wzrokiem.
-Ale? - dostrzegłam teraz zniecierpliwienie Jacka i wtedy postanowiłam mu powiedzieć, przecież już raz udowodnił, że mogę na nim polegać.
-Ale on się jeszcze nie odważył mnie pocałować - wyrzuciłam z siebie na jednym wdechu, po czym poczułam jak zaczynam się czerwienić.
-Długo go znasz? - Karina widząc moje zakłopotanie postanowiła wyciągnąć coś z Anglika. - Zawsze jest taki?
-Inga - słysząc swoje imię wypowiadane z ust chłopaka podniosłam lekko wzrok. - Musisz wiedzieć, że on ma za sobą ciężki i długi związek. I mimo, że od rozstania minął około rok, to wiesz on nadal to trochę dusi w sobie. Lubi Cię, to mogę Ci zagwarantować.
Lekko się uśmiechnęłam kiwając głową, a dłonią ocierając jakąś pojedynczą łzę, która zakręciła mi się w oku. Karina widząc moja reakcję cicho się zaśmiała, a on mnie przytulił.
-Nie klej się już tak - usłyszałam jego radę. Miał rację nie mogłam tak łatwo się rozklejać, jednak to było czasem silniejsze ode mnie. W końcu nie codziennie spotyka się chłopaka, którego do tej pory podziwiało się tylko na szklanym ekranie, nie co dzień ten chłopak zaczyna coś do Ciebie czuć, spotyka się z Tobą, przytula. Musiałam być silna - to było teraz jedyne słuszne wyjście z tej sytuacji.
Na meczu siedziałam w loży pomiędzy Kariną a Jackiem. Theo biegał właśnie po murawie zostawiając na niej swoje serce, starał zaangażować się chyba w każdą możliwą akcję. I wszystko to dawało jakiś efekt. Właściwie nie jakiś tylko bramkowy. Po strzeleniu pierwszego gola przebiegł wzdłuż boiska wskazując palcem na Jacka i śmiejąc się.
-Strzelił dla Ciebie - zaśmiałam się patrząc teraz na chłopaka siedzącego obok mnie.
-Taaa - westchnął. - Obiecał na treningu, że pierwszy jego gol w LM będzie dla mnie.
-Nie tłumacz się - klepnęłam go w ramię. - Wcale nie jestem zazdrosna.
Bo przecież o kumpla nie musiałam być zazdrosna, zwłaszcza, że kolejna bramka padła około 10 minut później, kolejna autorstwa Theo. Tym razem podbiegł do narożnika boiska z palcami dłoni ułożonymi na herbie klubu w serduszko.
-Ten był dla Ciebie - usłyszałam Wilshere'a i od razu zrobiło mi się cieplej na moim sercu.
-Przestań - zaśmiałam się. - Wcale nie. On kocha klub, nie bez powodu serce było na herbie.
- Nie jego wina, że herb jest na lewej piersi. A zresztą myśl jak chcesz. I tak wszyscy w loży myślą inaczej, w końcu jako jedyna siedzisz w oryginalnej koszulce z numerkiem 14 na plecach.
Spojrzałam na chłopaka i poczułam ponownie jak zaczynam się czerwienić, stać było mnie już tylko na kuksańca w bok młodego reprezentanta Anglii.
Tuż po zakończeniu meczu czekaliśmy na chłopaków w tunelu prowadzącym do szatni zawodników. Zobaczyłam Theo, który szedł dyskutując o czymś z Thomasem. Wykorzystałam moment, w którym zarówno Karina jak i Jack byli pochłonięci rozmową i podeszłam do niego. Dopiero wtedy dostrzegłam, że jest cały mokry od potu, ale jego oczy na nowo świeciły tą nieopisaną radością. Vermaelen widząc mnie zostawił nas samych, a ja bez zawahania zawiesiłam mu ręce na szyi przytulając się do jego torsu. Przyciągnął mnie bliżej siebie i przycisnął do swojego mokrego stroju.
-Drugi gol dla Ciebie - wydyszał mi na ucho będąc, wciąż zmęczonym.
Nie odpowiedziałam nic tylko spojrzałam mu na nowo w oczy i .... Zrobiłam to, złożyłam pocałunek na jego ustach. Odwzajemnił go, swoim językiem rozchylając moje wargi i napawając mnie teraz tą słodyczą jego pocałunków. Kiedy skończyliśmy wydałam z siebie tylko krótkie:
-Nareszcie.
Spojrzał na mnie lekko zdziwiony, ale za chwilę się zaśmiał i ponownie mnie pocałował. Oparł się swoim czołem o moje obejmując mnie teraz w talii i przyciskając do siebie.
-Jestem cały spocony i mokry. Muszę iść pod prysznic - usłyszałam jakiś grymas w jego głosie.
-Po co? - wysiliłam się na całkiem obojętny ton. - Taki jesteś bardziej pociągający.
Zaśmiał się, skradł mi jeszcze jednego soczystego całusa, po czym uciekł do szatni. Czułam, że kolana lada moment się pode mną ugną, a ja osunę się na ziemię. Spojrzałam na Karinę, która pokazywała mi teraz kciuk uniesiony w górę. Była tu ze mną i mnie wspierała. Czułam to.
I Ty też tam byłeś... Też mnie wspierałeś. Mimo, że nie musiałeś... A jednak, chciałeś...
* Wiem, że był inny wynik i inni strzelcy, jednak na potrzeby opowiadania musiałam to nieco zmienić
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No ej! Dziwi mnie Jack! Nie wiem czemu, alemi go szkoda, to nie jemu podoba się przypadkiem główna bohaterka? I tak cierpliwie znosi te wszystkie czułości między nią, a Theo? Co nie oznacza, że rozdział jest gorszy. Jest świetny! :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny, no i jakieś dalsze rozwinięcie akcji z Jackiem, albo coś :D
Pozdrawiaam :D
PS Pierwsza! :DD
aahhh, jaki piękny odcinek! bardzo mi się podoba!! taki przyjemny... serio :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejny :*
Oj, cóż za słodki odcinek. No i wreszcie nowy rozdział!Ich sympatia nieco rozkwita, ale co z Jackiem? Przecież Jack nie może być takim uroczym forever alone, no. No i mam nadzieję, że Walcott będzie strzelał jeszcze więcej goli, niż w twoim opowiadaniu :D
OdpowiedzUsuńNo cóż, ja do cierpliwych osób nie należę :D
OdpowiedzUsuńAle to nic, postaraam się! :)
WoW, to było coś. Mi też szkoda Jacka, w końcu ma specjalne miejsce w moim sercu, ale wydaje mi się, że Inga i Theo będą tworzyć słodką parę. Ogólnie Theo jest uroczy. Rozdział jak najbardziej pozytywny, nic tylko czekać, co wydarzy się dalej ;)
OdpowiedzUsuńdziwnie sie porobiło... myślalam że Jack jakoś bardziej będzie reagował na ten związek z Theo.. Chyba że z takim powodzeniem ukrywa swoje emocje. W każdym bądź razie sielanka trwa, aż miło się czyta ;D Szczególnie po wczorajszej ładnej wygranej <3 ;D
OdpowiedzUsuńMogę znowu zacząć od "awww"? :D Awwwww <3 Końcówka była taka romantyczna... :) (moja definicja romantyczności - spocony facet, tunel... xD)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział. Tylko szkoda, że taki krótki
Fajny rozdział... Mimo, iż nie czytałam od początku bardzo mi się podoba i czekam na kolejny... Zapraszam do siebie: http://daughters-of-gloom.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńGdybyś miała ochotę do mnie zajrzeć, to na metrydwa.blogspot.com pojawił się nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńMagiczna końcówka! :D Chociaż spodziewałam się, że to Jack jako pierwszy ją pocałuje, jednak pozory mylą ;p
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny! ;*
Nadrabiam i zaczęłam od Ciebie. Mega jest to opowiadanie:P Naprawdę, nie spodziewałam się, że Inga i Theo będą razem:D. Ale podoba mi się, nawet bardzo, i czekam z niecierpliwością na nowe części. Informuj o nowościach. Idę czytać resztę. Pozdrawiam:DDD
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie ! <3
OdpowiedzUsuńKażdy rozdział czytałam z zapartym tchem...
A pod koniec tego rozdziału normalnie zamarłam... To było takie romantyczne, że normalnie... awww <3
Ja tak samo jak reszta moich poprzedniczek jestem zdziwiona, że to Theo jest z Ingą, a nie Jack.
No ale ja uwielbiam takie efekty zaskoczenia w opowiadaniach :)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
http://long-way-to-happiness.blogspot.com/
Nowy na http://silent-whisper.mylog.pl ;-)
OdpowiedzUsuńnowość na metrydwa.blogspot.com
OdpowiedzUsuńmoże będziesz zainteresowana :)
Widziałam, widziałam ;<
OdpowiedzUsuńZłamane żebro i zapewne nie wystąpi w meczu z Polską.
Kurcze szkoda mi go, bo i w Arsenalu dostał szansę gry i tu nagle kontuzja..
Ooooooo..... jednak zaczynam lubić Theo :):) zobaczymy dalej co się wydarzy!
OdpowiedzUsuń