piątek, 21 września 2012

3. Spojrzeniem peszysz


Nie spodziewałabym się tego, że spotkam go tak szybko, zwłaszcza w apartamencie, w którym się zatrzymałyśmy z Kariną. Byłam totalnie zdziwiona, kto by nie był? Wychodząc ze swojej sypialni zastałam go na kanapie przed telewizorem. Rozumiałam, że moja przyjaciółka wyrwała się spod opieki rodziców i nieco się rozszalała, dziwiło mnie bardziej, że to on dał się jej zwieźć. Skierowałam się po jakiś owoc, kiedy wyrzucił z siebie to jedno słowo:
-Cześć - odruchowo się odwróciłam przyglądając się jego perfekcyjnie przystrzyżonemu zarostowi. -Jak noga?
-Hej... Noga? A no tak piłka - zaśmiałam się podchodząc bliżej i zajmując wolne miejsce obok piłkarza. - Już okej.
-Przepraszam nie chciałem trafić w Ciebie - zmarszczył nerwowo brwi, przejeżdżając dłonią po twarzy.
-Rozumiem, że twoim celem był Jack - zaśmiałam się, by po chwili podnieść do góry rękę, a drugą przyłożyć do swojej lewej piersi. - Obiecuję nie powiem mu.
-Doceniam. - zaśmiał się. - Będę miał u Ciebie dług.
Spojrzałam teraz w te jego przepełnione radością i serdecznością oczy. Co on tu robił?
-Karina Cię tu ściągnęła, a teraz każe Ci czekać? - zapytałam niepewnie.
-Nie - pokręcił głową uśmiechając się. - To Wojtek, chciał, żebym poczekał na niego. Poszli z twoją koleżanką do sypialni...
-Chcesz mi powiedzieć, że oni... tam teraz...- patrzyłam na niego w pełni zszokowanym wzrokiem.
-Nie wiem co mój kumpel robi z twoją przyjaciółką - zaśmiał się. - Ale to na pewno nie jest nic przyzwoitego.
-Okej.. - westchnęłam lekko speszona tą całą sytuacją. - I zamierzasz tu czekać aż skończą?
- A mam coś lepszego do roboty- westchnął lekko rozsiadając się na kanapie.
-Jeślibyś chciał mógłbyś już teraz sfinalizować swój dług - spojrzał na mnie z zaciekawieniem, a ja się lekko uśmiechnęłam. - Na dole jest restauracja. Osobiście miałam i tak iść zaraz coś zjeść...
-Okej. - energicznie podniósł się odpowiadając mi z nadspodziewanym entuzjazmem. - Masz tylko kartkę? Zostawię wiadomość Wojtkowi.

W restauracji rozmawialiśmy w zasadzie o wszystkim i o niczym. Poznawaliśmy się i śmialiśmy niemal ze wszystkiego. Kilkukrotnie musiałam mu odmówić i jednocześnie utwierdzić w przekonaniu, że moje kolano nie potrzebuje masażu. Do tej pory zastanawiam się czy może piłkarze mają coś z tymi masażami? Najpierw Jack, teraz Theo....  Co do rozmowy to była naprawdę przyjemna, a Theo okazał się niesamowicie serdecznym chłopakiem. Wymieniliśmy się numerami w celach czysto koleżeńskich, przynajmniej ja byłam póki, co tego zdania. Przecież dopiero go poznałam.
-W takim razie dam znać jak będzie ta impreza - uśmiechnął się do mnie puszczając mi oko. - Pewnie Karina i tak będzie jechała na nią z Wojtkiem.
-O ile nie znudzą się sobą - wtrąciłam.
-Raczej Szczęsny z chęcią ją tam zabierze, Sandra nie należy do dziewczyn uwielbiających nasze towarzystwo.
Kiwnęłam głową ze zrozumieniem posyłając mu kolejny szczery uśmiech.


Następnego dnia rano obudziła mnie Karina, która wpadła do mojej sypialni i zaczęła grzebać w mojej szafie.
-Jasne nie krępuj się - burknęłam zaspanym głosem, wciąż mrużąc oczy. - Co  ty robisz?
-Jak to co? - spojrzała na mnie z wyrzutem. - Wymieniłaś się z Walcottem tymi numerami, a nie sprawdzasz telefonu? Wojtek do mnie napisał, że wieczorem jest impreza. Zobacz może twój piłkarzyk też napisał.
-Po pierwsze on nie jest mój - powoli zaczęłam podnosić się do pionu. - A po drugie nie jestem tak zdesperowana, żeby co chwilę sprawdzać telefon z nadzieją, że napisał do mnie znany piłkarz.
-Mogę tą? - zachowywała się jakby w ogóle nie słyszała co powiedziałam.
-Jasne bierz - westchnęłam zrezygnowana sięgając po telefon.
Jedna nieodebrana  wiadomość. Od Theo.
Ta impreza jest dzisiaj. Przyjechać po Ciebie? Podejrzewam, że nie chcesz jechać z Kariną i Wojtkiem.
Uśmiechnęłam się sama do siebie widząc treść wiadomości.
-Karina? Jak jedziesz do tego klubu?
-Taksówką - rzuciła wciąż przeglądając się w lustrze. - Z Tobą.
-Serio? - wytrzeszczyłam oczy.
-Tak. Powiedziałam Wojtkowi, że dojadę sama. Stwierdziłam, że skoro pewnie obie się tam wybieramy to możemy chociaż razem wejść do klubu.
-Dzięki - uśmiechnęłam się do niej wracając do telefonu i wybijając krótką treść:
Jadę z Kariną. Bez Wojtka. A nie chcesz przypadkiem skoczyć ze mną do sklepu?
-Będę musiała wyjść do sklepu - spojrzałam na moją przyjaciółkę. - Po zmywacz.
-Po co? - zaśmiała się. - Mogę pożyczyć Ci mój.
-Przecież wiesz, że nie mogę używać twojego. - kłamstwo wymyślone na poczekaniu zdało egzamin, bowiem moja przyjaciółka była tak pochłonięta dzisiejszym wieczorem, że nie była w stanie zrozumieć błahostwa tej wymówki.
Chcesz iść ze mną na zakupy? O nie, nie znam się na damskich zakupach.
Kolejny uśmiech na mojej twarzy.
Raczej będziesz pełnił rolę doradcy. Potrzebuję czujnego męskiego oka. Nie chcę odstawać wyglądem od mojej psiółki. To co za godzine pod Harrodsem?

O umówionej godzinie zjawiłam się w ustalonym wcześniej miejscu, Theo już czekał. Nerwowo sprawdziłam zegarek w obawie, że się spóźniłam, jednak sama byłam wcześniej. Uśmiechnęłam się i ruszyłam w jego stronę.
-Cześć - wydałam z siebie pogodnym tonem.
-Hej - podsunął się bliżej mnie przytulając mnie na powitanie. - A oświecisz mnie chociaż, co chcesz kupić?
-Sukienkę - rzuciłam obojętnie ruszając powoli w stronę wejścia do sklepu. - Moja przyjaciółka obrabowała moją szafę.
-I dla sukienki ciągniesz mnie ze sobą aż tutaj? - jęknął podążając za mną, a po chwili łapiąc mnie za nadgarstek i ciągnąc w lewą stronę. No tak przecież on lepiej znał się na rozmieszczeniu sklepików.
Po przymierzeniu dziesiątek sukienek chłopak wydawał się już dość znudzony, a ja nie mogłam, wciąż znaleźć odpowiedniej kreacji.
-Ta chyba jest dobra co? - westchnęłam wychodząc w sukience bez ramiączek.
Widziałam jak leniwie podnosi wzrok i każe mi się obrócić. Po chwili podnosi się i podchodzi do mnie.
-Tu mi się nie podoba - złapał za materiał leżący na wysokości moich piersi. - W tej wcześniejszej wyglądałaś lepiej.
-Na pewno? - odwróciłam się teraz od niego uważnie oglądając swoje odbicie w lustrze i lekko marszcząc brwi. - Nie stać mnie na sukienkę za 400 funtów. Mogę dać za nią 300.
-Dołożę Ci te 100 - uśmiechnął się odprawiając mnie do przymierzalni.
-Ale na pewno dobrze leży? - wychyliłam głowę z przymierzalni.
-Dobrze! Przebieraj się idę do kasy. - zawołał oddalając się.
Kiedy skończyłam już z projektem Roberto Rodrigueza w dłoni Theo tylko się uśmiechnął.
-Gwarantuję Ci, że Jackowi się spodoba.
-Spadaj - zaśmiałam się uderzając go lekko w plecy. -Nie kupuję tego z myślą, że mu się spodoba.
-Taa, jasne - zaśmiał się próbując wciąż się ze mną droczyć.
-Tak - spoważniałam obierając jednocześnie inną metodę. - Po za tym to nie on był mi doradzić, tylko ty. Do zobaczenia wieczorem.

Zostawiłam go z nietęgą miną. Może trochę przegięłam, ale przecież nikt nie zabroni mi droczenia się z piłkarzami. Czemu wzięłam jego ze sobą, a nie Karinę? Gdyby to ona szukała ze mną sukienki nie zdążyłybyśmy na tą dzisiejszą potańcówkę z chłopcami. A chyba nie muszę mówić jak mocno obie chciałyśmy tam iść. Jeszcze w drodze do domu postanowiłam dobrać do nowego zakupu czerwone szpilki spoczywające gdzieś w mojej szafie.


Kiedy wieczorem z Kariną weszłyśmy do wskazanego przez Kanonierów klubu od progu poraził nas jego wystrój. Czegoś takie nie widziałyśmy w Polsce, to przerosło nasze oczekiwania. Nim się obejrzałam Karina jednak wylądowała w objęciach Szczęsnego, a ja zostałam zdana na pastwę własnego losu. W porę jednak dostrzegłam stolik przy którym siedział Walcott z kilkoma kolegami ze składu. Niepewnie podeszłam do nich i uśmiechając się zapytałam czy mogę się do nich przyłączyć. Brytyjczyk z uśmiechem na twarzy zrobił mi miejsce, a następnie zamówił drinka. Patrzyłam jak kelnerka wdzięczy się do niego, jednak on zdawał się tego nie zauważać, ponieważ właśnie był zaaprobowany moją osobą i chęcią przedstawienia mnie chyba każdemu piłkarzowi noszącemu na co dzień armatkę na piersi. Karina gdzieś na parkiecie odważnie poczynała sobie z rzekomo kontuzjowanym bramkarzem numer jeden, a ja wlewałam w siebie kolejne porcje drinków. Ramię Theo co raz odważniej zaczynało mnie obejmować, ale mi w tym momencie to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie czułam dziwną potrzebę, żeby przyciągał mnie do siebie i momentami stanowił rusztowanie dla mojego ciała. I wtedy zobaczyłam jego.
-Wielki spóźniony - zaśmiał się AOC witając się z kolegą.
Poczułam jak Walcott wyciąga do niego rękę, na której aktualnie się opierałam przymuszając mnie tym samym do zmienienia pozycji. Jack uścisnął mu dłoń, po czym zasiadł na skrawku wolnego miejsca obok mnie wołając do stolika kelnerkę. Po złożeniu zamówienia spojrzał na mnie. Jednak nie patrzył mi na twarz, a na dłoń Walcotta ułożoną teraz na wysokości mojego biodra.
-Musiałem zająć się małym - rzucił w stronę Alexa niemrawo się uśmiechając, by po chwili schylić się w moją stronę i szepnąć. - A nie mówiłem, że wpadliście sobie w oko.
Obróciłam się i spojrzałam na niego zdziwiona. Zdziwiona i speszona jednocześnie. Sama nie wiem czemu zrobiło mi się głupio. Głupio z powodu Theo, który siedział teraz koło mnie. Głupio z powodu Jacka, który musiał to obserwować. Jednak on się uśmiechał, tak serdecznie jakby życzył nam tym uśmiechem szczęścia. Dziękowałam Bogu za przerwanie tej niezręcznej chwili Wojtkowi, który dopadł do stolika i złapał za stojący kufel z piwem upijając kilka solidnych łyków. Jednak coś mnie zmartwiło, nie było z nim Kariny.
-Gdzie zgubiłeś Karinę? - podniosłam się z siedzenia stając pomiędzy dwoma angielskimi piłkarzami.
-Tam - wskazał na brunetkę tańczącą właśnie z jakimś chłopakiem w głębi tłumu. - Właśnie kręci w głowie nowemu nabytkowi The Blues.
Poczułam jakąś dziwną ulgę i opadłam z powrotem na swoje miejsce, jednak wieść od Szczęsnego wywołała poruszenie w szeregach kopaczy piłki. Przekrzykiwali się jeden przez drugiego z kim dokładnie tańczy Karina, jak śmie i dlaczego on się na to godzi. Oparłam dłonie o siedzenie chcąc jednocześnie się nieco na niej podciągnąć i powiedzieć im, że przecież dziewczyna nie orientuje się w tym jaki klub z jakim się nie lubią. I wtedy napotkałam swoją dłonią dłoń Wilshere'a, który tkwił pochylony na stolikiem podobnie jak pozostali. Speszona zabrałam swoją rękę podsuwając się bliżej Theo, który przyjął to z ogromną aprobatą uśmiechając się szerzej i odgarniając z mojej twarzy jakieś kosmki włosów, które na nią opadały. Czułam jak alkohol szumiał mi w głowie. Postanowiłam ruszyć na parkiet niezależnie od tego czy z nim czy bez niego. To był ten czas, kiedy to ja Inga Czyż wchodziłam na 'parkiet płonie'.


Odprowadziłeś mnie wtedy wzrokiem... Ciągle nim odprowadzałeś, ale przecież ostrzegałeś... Ostrzegałeś, że będziesz zazdrosny. 

15 komentarzy:

  1. Ojej! Jak dotąd najlepszy rozdział i po prostu pokochałam go w całości. Jestem strasznie zainteresowana jak to wszystko się potoczy, zwłaszcza znajomość głównej bohaterki z Theo no i Jackiem. Jeju, pisz jak najszybciej kolejny rozdział, bo po prostu się niecierpliwię! Przy okazji zapraszam do mnie na kolejną część.

    [metrydwa.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  2. no no... Theo czy Jack? wciąż nie do końca wiem do którego ją bardziej ciągnie ^^
    pisz szybko i czekam na nowość! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. no to się dzieje :D jestem ciekawa jak to będzie i z kim Inga będzie dzieliła większość czasu, bo póki co Theo jest bardzo odważny, a Jack jest bardzo spokojny :D Karina to istna wariatka, hm co ona mogła robić w pokoju ze Szczęsnym hahaha :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dziękuję za komentarz. Szczerze zazdroszczę ci weny, bo mnie ostatnio opuściła, co widać w ostatnim rozdziale. Tak więc czekam na tą dojrzewającą nowość i cieszę się, że idzie tobie tak łatwo, bo to naprawdę fajne opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział, nic dodać, nic ująć ;)
    Będzie miała Inga spory dylemat...Jack czy Theo? ;> Liczę, że Jack! Ale to ty to piszesz :P
    Więc mogę poczekać jedynie na następny. W takim razie pisz szybko kolejny ;D Weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Twoje komentarze dla mnie wiele znaczą, bo przynajmniej wiem, że mam dla kogo pisać, haha! Oj rozumiem, takie oceny potrafią zniszczyć nastrój i chęć do czegokolwiek, lecz mam nadzieję, że na Ibim też ujrzę coś nowego.

    OdpowiedzUsuń
  7. O mój ........ Jack jest obłędny i wiem komu kibicować jeśli chodzi o względu u Igi! :-) Theo jest sympatyczny, ale bardziej mi basuje w roli kumpla, a Jack.... ugh! No! :D
    Dodawaj szybko nowość :* ciekawe jak potoczy się ta impreza, bo coś czuję że będzie ostro ;-) myślę, że Theo będzie dalej bajerować Igę, ale chyba Jack wkroczy do akcji i porwie ją do tańca ;-)
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. 1. Theo Walcott u boku? Czego chcieć więcej?
    2. Zakupy w Harrodsie mmm... Szkoda że to nie na kieszeń zwykłego śmiertelnika ;x Ja gdy tam weszłam i zobaczyłam gumkę do włosów za 90 funtów, od razu sobie darowałam...
    3. Jack jest niesamowiecie słodki i cudowny cokolwiek by nie robił. Jeśli juz o tym wspominałam to wybacz powtórzenie, ale tak po prostu jest. I ta jego urocza zazdrosć. Rany boskie ten człowiek aż się prosi żeby go przytulić i spędzić z nim resztę życia.
    I jakby nie było, Jack zawsze będzie moim numerem jeden w tym opowiadaniu <3

    OdpowiedzUsuń
  9. No bardzo ciekawe :D a Inga musi wybierać pomiędzy Jackiem a Theo. oj trudny wybór. a Karina najpierw ze Szczęsnym, teraz z piłkarzem Chelsea. nie ładnie ;D poza tym nowy rozdział na justpiazon.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  10. gdybyś była zainteresowana, to na metrydwa.blogspot.com nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cóż, nie uważam abym pisała genialnie, jednak bardzo dziękuję za twoje słowa! Naprawdę dużo dla mnie znaczą. Na razie jednak mam kompletny zastój i nawet nie wiem jak zabrać się za kolejny rozdział, dlatego niecierpliwe czekam aż przynajmniej ty coś napiszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam Theo w tym odcinku! :D
    Widać, że polubili siebie nawzajem, ale jednak to są raczej takie przyjacielskie kontakty, na miejsce chłopaka idealnie nadałby się Jack, który widać, że walczy, na razie tak w głębi swojej duszy, ale już coś zaczyna się dziać! :D
    Mam nadzieję, że niedługo zacznie wysyłać coraz głębsze sygnały :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. 20 year-old Developer II Arlyne Terbeck, hailing from Alexandria enjoys watching movies like Demons 2 (Dèmoni 2... l'incubo ritorna) and Graffiti. Took a trip to Ha Long Bay and drives a Ferrari 340 Mexico Coupe. tak

    OdpowiedzUsuń
  14. prawnik rzeszów - Jesteśmy prawnik-rzeszow.biz, kancelarią prawną z siedzibą w Rzeszowie. Jesteśmy małą kancelarią, dopiero zaczynamy swoją działalność, dlatego potrzebujemy dotrzeć do większej liczby osób. Oferujemy usługi prawnicze i musimy rozpowszechnić naszą nazwę, więc jeśli masz czas, aby napisać o nas, będziemy wdzięczni. Chciałabym podziękować za poświęcony czas, ponieważ wiem, że jesteście bardzo zajęci i naprawdę to doceniamy. Jeśli masz jakieś pytania, proszę nie krępuj się pytać.

    OdpowiedzUsuń