wtorek, 18 września 2012

2. Dotykiem leczysz


Do naszego apartamentu hotelowego wróciłam z uśmiechem na twarzy. Karina w mgnieniu oka wyprzedziła mnie pędząc do swojej sypialni. Skierowałam się do mini barku po sok, jednak moją podróż przerwał mi trzask drzwi. Ze zdziwieniem spojrzałam teraz na drzwi od pokoju brunetki. Jeden z większych i lepszych apartamentów zapewniał nam tą prywatność, ale my nigdy jej nie przestrzegałyśmy. Zawsze jadąc na zagraniczne wycieczki lub obozy wolałyśmy spać w jednym łóżku lub zsuwać je ze sobą. Dlatego teraz byłam w tak ciężkim szoku widząc drewno zasłaniające wejście do jej pokoju. Wyjaśnię od razu jedną kwestię - pierwszy raz wzięłyśmy w hotelu apartament tych rozmiarów, jednak Karina nalegała. Postanowiła bowiem, że w tym roku wyciągnie od rodziców możliwie jak najwięcej, żeby później żałować jak najmniej. Powolnym krokiem skierowałam się w stronę wspomnianego wcześniej pomieszczenia. Nacisnęłam na klamkę i uchyliłam drzwi. Moim oczom ukazała się dziewczyna pospiesznie przerzucająca zawartość swojej torby i wydobywająca z niej co chwilę nową część garderoby, którą następnie przykładała do siebie i oglądała efekt w lustrze.
-Gdzie się wybierasz? - spojrzałam na nią badawczym, ale jednak nieco rozbawionym głosem wchodząc w głąb pokoju.
-Umówiłam się z Wojtkiem na drinka - rzuciła ze stoickim spokojem nie przerywając swojej czynności. - Nic wielkiego...
-Umówiłaś się. Z Wojtkiem Szczęsnym. Tym Szczęsnym. Na drinka. I ty mówisz, że to nic takiego? - powtórzyłam po niej odpowiednio akcentując każdy fragment mojej wypowiedzi.
-No... - spojrzała na mnie z zakłopotaniem. - Bo to zwyczajne spotkanie. Załatwię Ci najwyżej bilety na kolejny mecz...
-Kolejny mecz mają jak nas już tu nie będzie - spojrzałam na nią zakładając ręce na biodra. - A czy przypadkiem twoja dzisiejsza randka nie ma dziewczyny?
-To nie randka, tylko wyjście na drinka - uśmiechnęła się do perliście. - A dziewczynę może sobie mieć. I jak nie mecz to załatwię Ci może jakiś trening.
-No dobra, gdzie się z nim umówiłaś? - westchnęłam siadając na jej łóżku.
-Przyjedzie po mnie pod hotel - te słowa trafiły we mnie jak grad strzał.
-Jak to pod hotel? - lekko się zająknęłam zadając to pytanie, przed oczami miałam teraz widok tego Anglika spędzającego dziś z nami popołudnie.
-No wiesz, ciężko byłoby mi dostać się w miejsce, które by wskazał - zaczęła mi tłumaczyć. - A on i tak musi załatwić coś z Jackiem, potem go odwieźć i w końcu wpaść po mnie.
-Wiesz - zaczęłam uśmiechając się z przekąsem. - Jest coś takiego jak taksówki.



Karina następnego dnia ponownie zaciągnęła mnie na stadion. Załatwiła nam wejście na trening chłopaków. Nie protestowałam, wręcz cieszyłam się, że mogę zobaczyć moich idoli nieco od kuchni. Jeszcze nie dawno to ona ostrzegała mnie, że więcej nie zawita w tym budynku. Jednak wszystko obróciło się o 180 stopni i chyba za to mogłam być wdzięczna bramkarzowi polskiej reprezentacji.  Siedziałam właśnie z zapałem śledząc każdy ruch dosłownie każdego z chłopaków biegających po murawie. Brunetka natomiast ściskała w ręku swój aparat, co chwilę robiąc zdjęcia.  Po chwili jedna z piłek krążących między Kanonierami wylądowała pod moimi nogami. Schylałam się po nią kiedy dostrzegłam tuż pod moim nosem nogi należące do jednego z piłkarzy.
-Dzięki - usłyszałam brytyjski akcent i wtedy podniosłam wzrok do góry dostrzegając Theo patrzącego na mnie tymi swoimi roześmianymi oczami.
-Nie ma za co - uśmiechnęłam się oddając mu piłkę i odprowadzając wzrokiem.
-Uroczy - westchnęła Karina  przywołując tym samym moje zdziwione spojrzenie. - No co? Ma coś w sobie...
-Nie zapędzasz się trochę? Wczoraj Szczęsny - zaczęłam wskazując na wykonującego ćwiczenia chłopaka. - Dzisiaj Walcott?
Jednak nie było jej dane odpowiedzieć, bowiem dołączył do nas wciąż lekko utykający Jack.
-Cześć - rzucił wesoło zajmując wolne miejsce obok mnie. - Nie spodziewałem się Was tutaj.
-Ja też - bąknęłam uśmiechając się do niego i wywracając teatralnie oczami.
Posłał mi zdziwione spojrzenie wywołując u mnie śmiech, speszony lekko się pochylił, by zawiązać korka. Pochyliłam się razem z nim i klepnęłam go w udo.
-Nie spodziewałam się tego po Karinie. Ona mnie tu zaciągnęła - szepnęłam automatycznie po tym fakcie się podnosząc.
I cieszę się, że w tamtym momencie się podniosłam, bo gdyby nie to, to piłka lecąca w naszą stronę odbiłaby się od mojej głowy zamiast od mojego kolana.
-Aua! - syknęłam z bólu opierając teraz głowę o plecy, wciąż pochylonego rozgrywającego.
-Nic Ci nie jest? - spojrzał na mnie z przerażeniem, pospiesznie podnosząc się do pionu.
-Nie - jęknęłam zaciskając powieki, bowiem na nodze wciąż czułam piłkę. - Tylko trochę boli.
-Widocznie wpadłaś Theo w oko. Pokaż - zaśmiał się, a następnie poczułam na swojej nodze jego dłoń.
Wyczułam jak odciska na moim kolanie opuszki swoich palców, a ja przysięgam czułam jak ból ustępuje. Uważnie obserwowałam jego dłonie, które teraz usiłowały rozmasować fragment mojej kończyny. Nie było potrzeby wystarczał ten niebiański dotyk. Czułam jak moje serce zaczyna walić niekontrolowanym rytmem.
-Jack przestań - rzuciłam nerwowo.
Spojrzał na mnie tymi swoimi niesamowicie ciemnymi tęczówkami uśmiechając się przy tym. Odwróciłam wzrok w stronę boiska odruchowo skupiając go na chłopaku z numerem 14 na koszulce. Poczułam jak Wilshere ściąga z mojej nogi dłonie dając jej w spokoju oddychać.
-Widzę, że on Tobie też wpadł w oko - westchnął cicho.
-Co? - otrzeźwiałam słysząc te słowa. - Nikt mi nie wpadł w oko. Przestań.
-Nie no to całkiem normalne Inga. - moją uwagę zwróciło to, że zapamiętał moje imię. - Wiesz ciemna karnacja, ciemne oczy, dobrze zbudowany, zawsze nienaganny Theo. Ma prawo Ci się podobać.
-Nie podoba mi się, przestań - zaśmiałam się lekko pesząc.
-Gdyby jednak Ci się podobał - szepnął wstając z ławki. - Czułbym się nieco zazdrosny...
Po tych słowach skierował się w stronę boiska dołączając do swoich kolegów, którzy teraz mieli chwilę przerwy. A ja? Czułam jak na mojej twarzy pojawiają się wypieki, co spowodowało, że pospiesznie wstałam i skierowałam się do tunelu  prowadzącego na stadion.

Twój dotyk już wtedy mnie wspierał...Dziś zmieniło się niewiele... Wciąż jesteś przy moim boku.

10 komentarzy:

  1. Na wstępnie znowu plus za piosenkę :) Słyszałam ją pewnie tysiąc razy, ale tysięczny pierwszy nie zaszkodzi :P A nawet jest wskazane :)
    Drink ze Szczęsnym, trening Kanonierów... Girls, weźcie mnie ze sobą następnym razem! xD A nasz Jacky chyba się zadłużył :D Przynajmniej tak troszkę :P

    OdpowiedzUsuń
  2. ojoj, Jack jest zazdrosny ;) słodko. powiadom mnie o nowym rozdziale i zapraszam do siebie na prolog [justpiazon.blogspot.com] xx.

    OdpowiedzUsuń
  3. Huhu no to Jack narobił, nie spodziewałam się tak szybko takiego wyznania od niego, ale proszę :D Do odważnych świat należy ^^ ale nie zapominajmy o Theo, któremu Inga chyba też się spodobała :D No nic z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. "gdyby jednak ci się spodobał, czułbym się zazdrosny" Cudne<3 łojjjj, czekam na nowość! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej, ostatnie zdanie Jacka jest takie urocze! Jestem ciekawa z co tego wszystkiego wyniknie, skoro akcja dzieje się tak szybko. Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jack byłby zazdrosny? Czułam, że tak będzie ;D
    Widać, że Inga nie jest mu obojętna i pewnie będzie się starał, by nie przerwać tej znajomości! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. No,no, przyspieszyłaś z akcją troszke, ale to fajnie, nie ma niepotrzebnego przedłużania ;d No i jest i Theo... *.* zdecydowanie się zgadzam, ma prawo sie podobać ;d a Jack jest przeuroczy, cokolwiek robi, a już kompletnie kiedy jest zazdrosny <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Jack jest zachwycający *__* i to jak masował nogę Ingi było świetne... tzn widać było, że nadal coś do niej czuje. A Theo? Hmmm czyżby ta dwójka ze sobą konkurowała o względy dziewczyny? To by było mega <3 pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Na wstępie przepraszam, że tak późno...miałam na głowie masę rzeczy...No, ale już przeczytałam:) Ładnie...widzę, że zaczyna się robić ciekawie...Jack, jego masaż i ta nutka zazdrości, naprawdę urocze:) Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak, Jack jest uroczy i już mnie tym kupił ; ) Jest Theo, lubię Theo : D Pięknie nam się akcja rozwija! ; )) Pozdrawiam. [bataille.bloog.pl]

    OdpowiedzUsuń